PAMIĘTAJCIE O KSAWERYM

Partie komentowane

Niedawno na rynku księgarskim pojawił się trzeci (ostatni) tom angielskiej wersji biografii drugiego mistrza świata - Emanuela Laskera. To absolutnie perfekcyjne dzieło jest produktem berlińskiego Exzelsior Verlag, na czele którego stoi arcymistrz Raj Tischbierek, który pełnił również funkcję jednego z trzech redaktorów edycji (obok Richarda Forstera ze Szwajcarii i Michaela Negele z Niemiec). Przypomnijmy, że wersja niemiecka tejże książki - tom formatu A4 liczący 1080 stron i ważący 4 kilogramy - wyszła w świat z (poznańskiej !) drukarni w 2009 roku, przy czym wówczas trzecim redaktorem był Stefan Hansen, zaś Raj Tischbierek wydawcą, wspieranym przez Lasker Gesellschaft z Berlina.

Wersja angielska nie jest prostym tłumaczeniem z niemieckiego, bo wiele rozdziałów składających się na to pomnikowe opracowanie zostało wydatnie zmienionych i rozszerzonych, kilka innych dodano, a niektóre zachowały tylko stary tytuł, ale były napisane zupełnie od nowa, jak choćby rozdział "Lasker w Rosji", który teraz zawdzięczamy Sergiejowi Woronkowowi. Bardzo powiększono ilość fotografii i rycin. W ten sposób, dzięki wysiłkowi kilkudziesięciu (!) autorów z wielu państw i kontynentów oraz tytanicznej pracy grona redakcyjnego powstała biografia obejmująca wszystkie aspekty życia i twórczości Laskera - materiał wystarczający czytelnikowi na studia przez kilka miesięcy uważnej lektury.

Nie jest odosobniona opinia, iż na podobne opracowanie czeka dorobek doktora prawa Sawiellego Tartakowera, który w latach 1927-1939 reprezentował Polskę na najważniejszych imprezach szachowych tamtej epoki i walnie przyczynił się do pięknych sukcesów naszej reprezentacji podczas olimpiad (5 medali w sześciu występach z udziałem S.T.) . Nie znaczy to oczywiście, że dotychczas Tartakower był nieobecny w literaturze szachowej. W wielu kolekcjach publicznych i prywatnych znajdują się zbiory najlepszych partii arcymistrza, w notacji opisowej albo algebraicznej, po francusku (język pierwszego wydania pierwszego tomu, Paryż 1953), angielsku i niemiecku, w postaci dwóch osobnych tomów lub jednego - zbiorczego. Skromne były rozmiary i założenia książki mm. Stefana Witkowskiego "Ksawery Tartakower", która ukazała się nakładem "Wydawnictwa Penelopa" w 1994 r. W magazynach szachowych całego świata z ostatnich siedemdziesięciu lat znajdziemy wiele artykułów, nekrologów i wzmianek poświęconych Tartakowerowi, z których na wyróżnienie zasługuje seria artykułów samego bohatera ze szwedzkiego miesięcznika "Tidskrift för Schack" z lat 1947-1953; wiele z nich, po przetłumaczeniu na język polski przez Feliksa Przysuskiego, było drukowanych w "Panoramie Szachowej"; nadal są one dostępne w internecie.

Potencjalnego autora (lub - grupę autorów, reprezentujących kilka przynajmniej państw, na terytorium których Tartakower mieszkał lub udzielał się szachowo, a więc Rosję, Szwajcarię, Austrię, Polskę, Francję, Niemcy i Anglię) przyszłej biografii oczekuje trudne zadanie, tak bogate jest dziedzictwo pozostawione przez arcymistrza. Dość powiedzieć, że sam tylko spis głównych źródeł dotyczących Tartakowera oraz publikacji jego własnych lub jemu poświęconych, którym dysponuję dzięki uprzejmości holenderskiego encyklopedysty Freda van der Vliet, liczy 8 stron drobnego druku, a spis imprez z udziałem bohatera, z krótką tylko ich charakterystyką i wynikami, to kolejne 19 stron!

"It is quite unclear what Tartakower had to do with Poland" (Jest dość niejasne, co Tartakower miał wspólnego z Polską) - powątpiewał Fred, mający znacznie głębszą wiedzę o historii naszego kraju niż przeciętny zachodnioeuropejczyk. Idąc tropem tych wątpliwości, przyjrzyjmy się skróconemu życiorysowi wybitnego szachisty, z góry ostrzegając, że będzie w nim wiele skrótów i opuszczeń.

"Urodziłem się w Rostowie nad Donem (południowa Rosja) w 1887 roku, moi rodzice byli polsko-austriackiego pochodzenia i emigrowali do Rosji" - pisał w 1950 r. Tartakower. Niewątpliwie przodkowie arcymistrza pochodzili z terenów Pierwszej Rzeczypospolitej, a nazwisko wskazuje na to, że linia męska wywodziła się kręgów żydowskich miasteczka Tartaków, które dziś nie posiada praw miejskich i przynależy do obwodu lwowskiego Ukrainy, mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Hrubieszowem i Lwowem.

Rostów nad Donem uzyskał prawa miejskie dopiero w 1807 r. i w XIX wieku przeżywał okres bujnego rozwoju, będąc wymarzonym miejscem do działalności handlowej dla osób tak energicznych, jak Herman (Hersz?) Tartakower, który po konwersji z wyznania mojżeszowego na luteranizm przybrał imię Grigorij (jego małżonka pozostała przy wierze przodków). Rodzice - właściciele domu towarowego byli zamożni, było ich stać na zapewnienie dzieciom najlepszego możliwego wykształcenia, bo w renomowanych zagranicznych zakładach naukowych.

W latach 1901-1904 Sawielly był uczniem szkoły średniej w Genewie (Collége Calvin), a po maturze studiował prawo na uniwersytecie w Wiedniu, wieńcząc naukę tytułem doktora praw (choć nigdy później jako prawnik nie zarobkował). We własnych wspomnieniach kwestię wyboru kierunku edukacji ujął z właściwą sobie autoironią:

Pod koniec 1904 roku rozpocząłem studia na uniwersytecie wiedeńskim, ale nie na wydziale medycznym, co było życzeniem moich rodziców, lecz na wydziale prawa, ponieważ to pozostawiało mi więcej czasu na szachy i pokera. W szachy grywałem wówczas w sławnej kawiarni "Zentral", gdzie byłem stałym "klientem" dla Perlisa i Milana Vidmara.

Mając tak swobodny stosunek do obowiązków studenta oraz tak silnych i łatwo dostępnych sparring-partnerów, Tartakower szybko awansował do grona najlepszych graczy Cesarstwa Austro-Węgierskiego. Tytuł mistrza uzyskał w roku 1908, wygrywając podczas kongresu Niemieckiego Związku Szachowego w Norymberdze finał turnieju pobocznego (Haupt-turnier) z wynikiem 6,5 z 9 partii, wyprzedziwszy Barasza, Johnera i L. Löwy'ego. Pierwsze występy w dużych turniejach międzynarodowych (Karlsbad 1907, Petersburg 1909, Hamburg 1910) nie przyniosły mu zbyt wielu zaszczytnych laurów, natomiast jego przeciwnicy (Forgacs w Petersburgu, Maroczy w Karlsbadzie) bywali nagradzani "za piękną grę", wykorzystując awanturniczy styl mistrza urodzonego nad Donem. W latach poprzedzających wybuch Wielkiej Wojny Tartakower skutecznie rywalizował w turniejach organizowanych w Wiedniu, mając za głównych konkurentów Rudolfa Spielmanna, Karla Schlechtera i Richarda Retiego. Turniej w Mannheim latem 1914 r., wstrzymany po tym, gdy Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji i ogłosiły mobilizację, zakończył Tartakower na skromnej dwunastej pozycji, z dorobkiem dwóch "minusów".

Lojalny wobec państwa, na terenie którego urodzili się jego rodzice, a on sam spędził młodość, Sawielly zgłosił się ochotniczo do cesarsko-królewskiej armii i w jej szeregach walczył przeciwko armii rosyjskiej, m. in. na Kielecczyźnie w okolicach Opatowa, otrzymując kilka odznaczeń "za odwagę". Wojennym (ale i szachowym też!) czynom doktora Tartakowera w latach 1914-1918 poświęcił Paweł Dudziński (nota bene były redaktor "Mata") cały rozdział w swojej doskonałej książce "Szachy wojenne 1914-1918. Drogi do niepodległości". W prasie wiedeńskiej ukazała się wówczas sugestia, iż "młody i popularny na całym świecie wiedeński mistrz szachowy dr Tartakower wstąpił do polskich Legionów". Ta informacja okazała się nieprawdziwa, ale też była pierwszym zwiastunem rodzącej się więzi pomiędzy szachistą i odrodzoną Polską.

Po zakończeniu wojny, w wyniku której Wiedeń, zubożały i cierpiący na dotkliwy brak żywności oraz opału, utracił rangę stolicy wielkiego mocarstwa, Tartakower kontynuował karierę zawodowego szachisty. Jego styl przeszedł zasadniczą transformację; wprawdzie rywale nadal musieli być przygotowani, że zastosuje rzadki gambit albo ryzykowną ofiarę materiału, ale też wiele partii potrafił rozegrać w stylu pozycyjnej szkoły Schlechtera - Rubinsteina, z cierpliwą realizacją w końcówce osiągniętej przewagi.

- Powinien pan zakończyć swoje wieczne poszukiwania ekstrawagancji i zamiast tego opanować nowoczesną teorię debiutów - powiedział mi dr Lasker po zakończeniu turnieju w Mahrisch-Ostrau w 1923 roku.
Posłuchałem tej mądrej rady i zacząłem pisać książki o teorii. W ten sposób wybrałem, że tak to ujmę, komfortową metodę: zacząłem uczyć się sam oficjalnej teorii i jednocześnie uczyć innych.

Do roku 1930 Tartakower miał ustaloną markę silnego i oryginalnie grającego mistrza, uczestniczył (ze zmiennym szczęściem) w najsilniejszych turniejach międzynarodowych, a przy tym rozwinął kolosalną aktywność jako dziennikarz szachowy i autor książek drukowanych w wielu językach. Po wydaniu czterech tomów "Ultranowoczesnej partii szachowej" zyskał reputację wszechwiedzącego debiutowego encyklopedysty i subtelnego znawcy stylu gry najlepszych graczy tamtej epoki. Gdy ukazała się jego broszura o Debiucie Retiego (1924), a następnie "Metodyka szachowa. Nowe podstawy do nauki strategii gry środkowej" (1928) - uchodził za popularyzatora i wręcz apostoła hipermodernizmu, czyli nowego stylu, którego najwybitniejszymi reprezentantami byli Nimzowitsch i Reti (choć sam Tartakower potrafił imitować każdy styl, zależnie od nastroju).

W tym czasie podjął kilka ważnych decyzji. Po pierwsze - przeprowadził się na stałe do Paryża, porzucając Wiedeń, który pozbawiony wsparcia niewiarygodnie bogatych sponsorów (bankier Rotschild) i bez nimbu siedziby cesarza, przestawał być Ziemią Obiecaną dla szachistów. Na chłodniejszy stosunek do państwa austriackiego mogły mieć też przeżycia wojenne - młodszy brat Sawiellego Arthur, również prawnik z wykształcenia i nie najgorszy (ale nie wybitny) szachista, poległ 19 listopada 1914 r. w wielkiej bitwie w Jurze Krakowsko - Częstochowskiej; jego prochy spoczęły na cmentarzu wojennym w Kotowicach (miejscowość często mylona z Katowicami), na wschód od Myszkowa.

Po drugie i co ważniejsze dla naszej opowieści - w 1927 r. Tartakower zgłosił swój akces do szachów polskich, czego widomym dowodem był jego udział w II Szachowych Mistrzostwach w Łodzi w 1927 r. (drugie miejsce za Rubinsteinem, przed Makarczykiem, Regedzińskim, Chwojnikiem i P. Frydmanem). Przyczyny tej decyzji nie zostały nigdy dostatecznie wyjaśnione. Czy zdecydował sentyment do Pierwszej Rzeczypospolitej, w której, jak można przypuszczać, od stuleci mieszkali przodkowie rodziców Tartakowera? On sam nigdy nie opanował zawiłości języka polskiego; jego polscy koledzy - szachiści rozmawiali z nim po niemiecku lub po francusku. Nie jest pewne nawet, czy Tartakower posiadał polskie obywatelstwo, a można domniemywać, że nie, bowiem nie spełniał podstawowego do tego warunku, jakim było stałe zamieszkanie na terytorium kraju. Nie przeszkadzało to reprezentować Tartakowerowi Polskę na olimpiadach szachowych w latach 1930-1939; przy czym jego wkład w medalowy dorobek polskiej drużyny (złoto, dwa razy srebro i dwa razy brąz) był kolosalny. Do medali olimpijskich dorzucił dwa tytuły mistrza Polski (1935 i 1937). Oto jak opisywał go "profesor polskiej problemistyki" czyli Marian Wróbel:

Osoba dr Tartakowera była swego czasu bardzo popularna i nie trzeba jej przedstawiać nawet najmłodszemu pokoleniu; ten dziś już nieżyjący arcymistrz należał niewątpliwie do czołówki, grał dużo i dobrze. Ale nie chcemy tu mówić o Tartakowerze - szachiście, o tym wiadomo tak wiele, że trudno powiedzieć coś nowego. Tym razem wystąpi arcymistrz jako "prywatna osoba". Z wykształcenia prawnik, ale prawo było mu dalekie, obce, złośliwi coś tam opowiadali o nieistniejących procesach. Tartakower był jednym z najbardziej pracowitych współpracowników dziesiątków pism fachowych. Z każdego turnieju, w którym grał, pisywał dokładne sprawozdania do prasy, komentował szczegółowo oraz dowcipnie partie i do tego jeszcze płatał różne kawały i dowcipy kolegom "po bierce". Znany był również jako publicysta, wydał bez przesady dziesiątki książek z fundamentalną "Die hypermoderne Schachpartie", pisywał w kilku językach: francuskim, niemieckim i rosyjskim. Z dr Tartakowerem poznałem się w czasie olimpiady w Hamburgu. Był to wysoki i elokwentny mężczyzna, niedbale przyodziany, zawsze spieszący się, tylko sposobność do kawału mogła go zatrzymać. Grał na drugiej szachownicy za Rubinsteinem. Światek szachowy znał jak mało kto, a najchętniej dworował sobie z arcymistrza Spielmanna, z którym zresztą był w doskonałych stosunkach. (...) A teraz drobna scenka z turnieju w Warszawie; Tartakower zdobył wtedy tytuł mistrza Polski, był to rok 1935. Otóż któryś z działaczy postanowił, że nagrody będą w formie artystycznych przedmiotów. Tartakower bardzo się zdziwił i stwierdził, że pieniądze nie obrażają go wcale, chyba, że suma jest bardzo mała. A otrzymawszy w nagrodę złoty zegarek smutno pokiwał głową i stwierdził, że na stare lata stał się amatorem. Był niepocieszony. Dopiero, gdy jeden rzeczywisty amator kupił od niego nawet za wygórowaną sumę zegarek z pamiątkowym napisem, Tartakower odetchnął, ale jeszcze długi czas wymyślał sobie od "amatorów".

Czeski arcymistrz Salomon Flohr, młodszy od Tartakowera o pokolenie, napisał:

Nigdy nie widziałem Tartakowera śmiejącego się serdecznie, czasem tylko lekko się uśmiechał. Z charakteru był sceptykiem. Być może w młodości został skrzywdzony przez los, że nosił niezabliźnioną ranę. Nie dawał jednak poznać tego czytelnikowi. Wszystko to, co pisał - książki, artykuły, reportaże, a zwłaszcza jego aforyzmy - było nasycone prawdziwym tartakowerowskim ciętym dowcipem i przenikliwością, niekiedy z lekką tylko nutą sarkazmu. Ale Tartakower nigdy nikogo w swoich reportażach nie obraził.
Czy Tartakower był człowiekiem szczęśliwym? Nie, tego nie można powiedzieć. Sawielij Grigoriewicz co prawda miał stały adres w jednym z paryskich pensjonatów, lecz nigdy nie miał własnego domu. Ciepło domowego ogniska, szczęście rodzinne ominęły go. Nie był wrogiem kobiet, ale nie zdołał się ożenić. Tartakower był bardzo popularny, wszyscy go lubili i szanowali, tym niemniej był on wiecznym samotnikiem w ogromnym tłumie szachowego świata.
Tartakower nie palił, nie pił, ale przez całe życie cierpiał na chroniczną "chorobę"; jej nazwa to ... ubóstwo. Każdy człowiek ma jakąś wadę i również Tartakower ją miał. Mając naturę gracza, był głęboko uzależniony od ruletki i innych gier hazardowych. A kto gra w ruletkę, ten chce wygrywać i ...zawsze przegrywa.

Pochodzenie "niezabliźnionej rany", o której pisał Flohr, dzięki badaniom rosyjskiego historyka szachów Siergieja Woronkowa od dość dawna jest znane. Woronkow zbadał zawartość gazet wydawanych przed rewolucją w Rostowie i okolicach i ustalił, iż ojciec i matka Tartakowera zostali zamordowani w lutym 1911 r. w wyniku napadu rabunkowego, którego dopuściła się trójka miejscowych opryszków, licząca na bogaty łup w domu zamożnego kupca (wcześniej wiele źródeł błędnie podawało, że były to ofiary antyżydowskiego pogromu; w obiegu były też daty 1899 i 1904).

Miał Tartakower jeszcze jedną "nieodwzajemnioną miłość". Ulegając fascynacji niemiecką i rosyjską poezją epoki ekspresjonizmu, podejmował się tłumaczenia wielu utworów poetyckich i był redaktorem-wydawcą kilku tomików poezji. W 1928 r. pod łatwym do rozszyfrowania pseudonimem Rewokatrat (anagram nazwiska) wydał w Berlinie, a następnie w Paryżu opublikował zbiór własnych wierszy, zatytułowany "Świetlisty smutek. Antologia poetów księżycowych". Krytycy nie podzielali gustów artystycznych sławnego już mistrza szachownicy i bezlitośnie "zjechali" jego utwory. Wyjątkowo uprzejmy dla Tartakowera był przebywający na emigracji w Berlinie Władimir Nabokov, który scharakteryzował jego produkcję jako "twory blade, abstrakcyjne i wyjątkowo do siebie podobne". Przy innej okazji Nabokov poradził adeptowi marzącemu o literackim uznaniu: "pisz, ale nie sądź, że to poezja".

W 1939 r. Tartakower, wraz z wieloma innymi szachistami z Europy, przypłynął do Argentyny na pokładzie statku "Piriapolis", a następnie, jako lider i kapitan polskiej drużyny, brał udział w olimpiadzie szachowej w Buenos Aires. Po napadzie hitlerowskich Niemiec na Polskę Tartakower głośno optował za usunięciem lub przynajmniej częściowym bojkotem drużyny niemieckiej, mając w tej kwestii gorące poparcie Alechina. Na prośbę organizatorów olimpiada została dokończona; jedynie kilka meczów z udziałem Niemiec, jak też reprezentacji zależnego od III Rzeszy "Protektoratu Czech i Moraw" oraz Palestyny nie zostało rozegranych, a do tabeli wpisano wyniki 2:2. Ostatecznie złote medale przypadły Niemcom, srebrne Polakom, trzecie miejsce zajęła Estonia. Ciekawe, że prasa sowiecka (np. "64") publikując wyniki i partie olimpiady, już po upadku państwa polskiego w październiku 1939 r. twierdziła, wbrew faktom i wiedzy wszystkich czytelników, że Tartakower grał w reprezentacji Francji - dzięki temu redaktor pisma szachowego dopasował się do wymagań cenzury, by nie wymieniać nazwy "nieistniejącego państwa", które właśnie padło ofiarą wspólnej niemieckiej i sowieckiej agresji.

Czytelnika pragnącego poznać w detalach wojenne losy Tartakowera również należy odesłać do książki Pawła Dudzińskiego, tym razem do "Szachy wojenne 1939-1945. War chess". Przypomnijmy te perypetie w telegraficznym skrócie. Powrót do Francji, nieudana próba wstąpienia do armii Sikorskiego we Francji po ataku Niemiec na Francję, podróż do Afryki Północnej (wolnej od Niemców), wstąpienie do Legii Cudzoziemskiej, przerzut do Anglii i tam służba w szeregach "wolnych Francuzów" pod komendą generała de Gaulle. W Anglii Tartakower, używający pseudonimu Georges Cartier, podlegał szkoleniu wojskowemu, ale częściej podtrzymywał "bojowego ducha" wyspiarzy, grając w imprezach pokazowych i dając symultany. Na front zachodni nigdy nie został przerzucony, i bardzo słusznie, bo gdyby bohatersko poległ przy usuwaniu resztek wojsk niemieckich z Paryża albo przy wyzwalaniu Strassburga (co łatwo mogło się przytrafić starszemu panu o mało sportowej sylwetce, niezależnie od posiadanych przez niego medali za walkę z Rosjanami nad Nidą 30 lat wcześniej), musielibyśmy urwać naszą opowieść już tutaj.

Na przełomie 1945 i 1946 roku Tartakower wygrał tradycyjny turniej w Hastings, występując tam (co podaje Fred van der Vliet) jeszcze jako reprezentant Polski. W turniejach, coraz częściej o malejącej randze i z przeciętnymi wynikami, grał aż do ostatnich tygodni życia. Rozstanie z Polską, oddzieloną po wojnie od Paryża "żelazną kurtyną", przebiegło po cichu, z zachowaniem dyplomatycznego taktu, bez ideologicznych połajanek i wzajemnych ataków. W 1948 r. Tartakower, już jako reprezentant Francji, uczestniczył w turnieju międzystrefowym w Saltsjöbaden (Szwecja) , zajmując tam skromne 16 miejsce na 20 uczestników (wygrał Bronsztejn przed Szabo, Bolesławskim, Kotowem, Lilienthalem, Bondarewskim i Najdorfem). Był to jedyny występ Tartakowera w rozgrywkach o mistrzostwo świata. W 1950 r. Tartakower był w grupie kilkudziesięciu szachistów, którym FIDE przyznała, od tego momentu istniejący oficjalnie, tytuł arcymistrza. W tym samym roku wystąpił na czele reprezentacji Francji podczas olimpiady szachowej w Dubrowniku i uzyskał wynik +5-5=5, a Francja zajęła dziewiątą lokatę.

Nie ustawała działalność Tartakowera jako autora książek i artykułów. Fragmenty jego wspomnień ukazały się w Szwecji (o czym wspomniano wyżej) i w USA. Zbiór jego najlepszych partii, z komentarzami arcymistrza, ukazał się we Francji, a następnie w Wielkiej Brytanii, USA i w Niemczech Zachodnich. Na okładkach niektórych nowszych publikacji widniały lekko "zmodernizowane" wersje nazwiska autora; zamiast "Sawielly" (Savielly) mógł pojawić się "Xavier" (Xaver), a zamiast Tartakowera - Tartakover. Wtedy też w polskiej literaturze pojawiła się "arystokratyczna" wersja - Ksawery Tartakower, już bez obowiązkowego wcześniej skrótu "dr".

Starość, samotność i nieustanne kłopoty finansowe podkopały siły szachisty, który kiedyś potrafił spędzić 48 godzin przy pisarskim biurku, niemal bez snu i pożywienia. Ze wspomnień Hansa Kmocha z jego książki "Arcymistrzowie, których znałem" (cytat za stroną internetową "Chess Cafe" Hannona Russela):

Spotkałem Tartakowera w Groningen w Holandii w 1946 roku. Był taki sam, jak przedtem, ale cztery lata później, w Dubrowniku, zdawał się całkowicie odmieniony. Znikła jego miła oku sylwetka, pojawił się wydatny brzuch. Znikła też żywotność i czarujący rytm wymowy. Oczywiście, jego poziom gry też bardzo się pogorszył. Stracił uprzednią swadę, od czasu do czasu wspominał o samobójstwie. Tylko momentami wracało jego makabryczne poczucie humoru; gdy pewnego dnia w restauracji zamówił wodę, a przyniesiono mu lemoniadę, umył tą lemoniadą twarz. W Jugosławii traktowano go z wielkim respektem, ale gdy wkrótce potem spotkałem go w Paryżu, znów był bez grosza przy duszy.

"Homer gry szachowej" (tak nazwał doktora Tartakowera Lasker) zmarł w Paryżu 5 lutego 1956 r. i został pochowany na Cimetière Parisien de Pantin. Jego mogiła nie stała się miejscem pielgrzymek, jak np. grób Jima Morrisona na Père-Lachaise, ale przypuszczamy, że gdy w jednym zakątku kuli ziemskiej ktoś po raz kolejny odtwarza nagranie utworu "Riders on the Storm", to w tej samej sekundzie jakiś entuzjasta szachowy gdzie indziej przegląda zapis jednej z zawikłanych, jak losy samego gracza, partii Tartakowera.

Partie komentowane

Tomasz Lissowski & Adam Umiastowski

Vistula Chess Monthly

Logo Vistula