Nikola Sedlak – „londyńczyk” z Suboticy

Mocny finisz (3,5 p. z ostatnich czterech partii) zapewnił arcymistrzowi Nikoli Sedlakowi z Serbii miejsce w czołowej siódemce turnieju głównego tegorocznego Memoriału Najdorfa i piątą nagrodę. Gdy poprosiłem zagranicznego gościa o podzielenie się z czytelnikami „Panoramy” uwagami na temat stanu szachów w jego bogatej w tradycje szachowe ojczyźnie i własnej drodze do tytułu arcymistrzowskiego, zgodził się bez wahania.

Nikola to mocnej budowy szatyn, poza salą gry zwykle uśmiechnięty i rozmowny. Urodził się 13 grudnia 1983 roku w Suboticy, drugim co do wielkości po Nowym Sadzie mieście Vojvodiny, autonomicznej prowincji w północnej Serbii, tuż przy granicy z Węgrami (jedna trzecia mieszkańców Suboticy mówi po węgiersku). Jeszcze w barwach Jugosławii zdobywał medale mistrzostw Europy juniorów w latach 2000-2001. Wielokrotnie reprezentował swój kraj na drużynowych mistrzostwach Europy i na olimpiadach szachowych; w 2014 roku w Tromsö grając na czwartej szachownicy zdobył złoty medal w klasyfikacji indywidualnej. Jego ranking Elo od kilku lat oscyluje wokół granicy 2600 punktów. Ma niezwykle szeroki repertuar debiutowy; białymi jest „oburęczny” (gra 1.e4 i 1.d4), czarnymi gra niemal wszystko: sycylijska, francuska, Caro-Kann, królewsko-indyjska, Grünfeld, holenderska i słowiańska. Spróbujcie się przygotować na takiego przeciwnika, gdy los was skojarzy w kolejnej rundzie jakiegoś turnieju!

Po jednej z rund Memoriału zasiedliśmy razem w kawiarence centrum sportowego na ulicy Polnej. Zapytałem:

- Arcymistrzu, niegdyś Jugosławia miała niemal gwarantowany medal na Olimpiadzie Szachowej, a z całą pewnością miejsce w pierwszej szóstce. Szachy miały silne wsparcie polityczne, marszałek Tito był wielkim przyjacielem szachów i mecenasem. Dziś, nawet gdyby zgromadzić najlepszych szachistów ze wszystkich państw post-jugosłowiańskich, tak dobry wynik byłby niezwykle trudny do uzyskania. Jak to można skomentować?

- Zmienił się świat i zmieniły się szachy. Na mapie świata pojawiło się wiele państw, których przedtem nie było. Kiedyś był jeden Związek Radziecki, dziś mamy Rosję i kilkanaście innych krajowych reprezentacji, niekiedy bardzo silnych. Mocna stała się Azja. Kiedyś w Jugosławii najlepsi gracze mieli gwarantowaną dobrze płatną pracę, dostawali od państwa mieszkanie za darmo, grali bez presji. Tymczasem dzisiaj nie ma w Serbii ani jednego arcymistrza, który może powiedzieć, że utrzymuje się tylko z gry w szachy; nawet ci najlepsi muszą dodatkowo zarabiać, udzielając lekcji i pisząc książki oraz artykuły. A proszę mi wierzyć, że jeśli ja przez kilka godzin uczę początkujących szachistów, jak matować króla dwoma gońcami, to po powrocie do domu kompletnie brakuje mi entuzjazmu, by zająć się własnym rozwojem. Ja sobie jakoś radzę, bo gram w sześciu ligach szachowych, m.in. w niemieckiej i greckiej. Ale i tam honoraria nie są wysokie – silny arcymistrz może liczyć na 3 tysiące euro, słabsi muszą się zadowolić sumą znacznie mniejszą. Pierwsza nagroda w mistrzostwach Serbii to przykładowo 1500 euro. Szachy teraz są inne – nie tak ważny jest talent, potrzebna jest nieustanna praca i gra w silnych turniejach. Taka sytuacja powoduje, że szachowy zawodowiec stale gra pod presją, liczy się wynik każdej partii, każdego turnieju.

Szachy są – moim zdaniem – niszczone przez internet. Kiedyś kibice przychodzili na turniej, kupowali bilety, by zobaczyć grę najlepszych szachistów. Dziś w salach turniejowych nie ma żadnych widzów; każdy wygodnie obserwuje przebieg partii na ekranie komputera w domu. Brak kibiców zniechęca sponsorów, oni nie chcą dawać pieniędzy na imprezy, które nikogo nie interesują. Mieliśmy w Jugosławii wydawnictwo „Šahovski Informator”; wszyscy szachiści na całym świecie czekali na kolejny tom, gdzie były zebrane najlepsze partie z ostatniego okresu. Wydawnictwo dalej działa, ale z dawnej renomy prawie nic nie zostało. Mówiąc z pewną przesadą można stwierdzić, że internet zabił również „Informatora”.

- Proszę opowiedzieć o początkach pana kariery szachowej...

- Nauczyłem się grać w szachy od dziadka, gdy miałem 5 lat. Mój ojciec, z zawodu prawnik, przez pewien czas pełniący funkcję wiceministra w rządzie Serbii, miał tytuł kandydata na mistrza. Przez dwie dwuletnie kadencje (1983-84 i 2001-02) był prezesem krajowego związku szachowego. Gdy miałem 10 lat, po raz pierwszy zagrałem w turnieju, gdy miałem lat 12, zająłem 3 miejsce w mistrzostwach juniorów Vojvodiny U12. W 1998 roku miałem tytuł mistrza FIDE, wtedy moi rodzice wynajęli dla mnie trenera do indywidualnej pracy – był nim rosyjski mistrz Michaił Kisłow, doskonale znany w Polsce. Z Kisłowem ćwiczyłem przez dwa lata, zajmowaliśmy się wszystkim – debiutami, analizą, grą środkową, końcówkami, prowadziłem własne zeszyty do notatek, wszystko na papierze. Nawiasem mówiąc uważam, że dziś nauka końcówek nie jest tak ważna jak kiedyś, bo gdy dojdzie do końcówki, to zawodnicy są zawsze w niedoczasie, nie mają możliwości, by pomyśleć o planie gry. Powiedziałbym, że jest ważne, aby do grania końcówek mieć talent.

Po dwóch latach zajęć z Kisłowem uzyskałem tytuł mistrza międzynarodowego i wtedy trener powiedział, że on już nie może mnie niczego więcej nauczyć i zakończyliśmy współpracę. W 2003 zdobyłem tytuł arcymistrza. Potem ze dwadzieścia razy podejmowałem decyzję, że rzucam szachy, bo jestem człowiekiem „rodzinnym”, nie lubię częstych wyjazdów i rozłąki z bliskimi, ale jakoś nigdy nie udało mi się dotrzymać słowa.

- Jest pan znany jako autor podręcznika debiutowego...

- Tak, kilka lat temu ukazała się moja książka o „Systemie Londyńskim” – białe zaczynają partię ruchem piona hetmańskiego i w odpowiedzi na 1...d5 lub 1...Sf6 grają 2.Gf4. Książka została dobrze przyjęta przez czytelników i w 2017 r. ukazała się kontynuacja tej pracy – „Winning with the Modern London System”. Trzonem książki są moje własne partie; regularnie stosuję System Londyński i nie narzekam na rezultaty; jeśli chodzi o silnych arcymistrzów, to pokonałem w tym otwarciu Movsesiana, Sargissiana, Perunoviča i Svetushkina, a z graczami do 2400 punktów Elo mam bardzo wysoki wynik procentowy.

- Czy powinniśmy się obawiać o stan szachów w Serbii?

- Nie jest tak źle. Na olimpiadzie szachowej w Batumi zadebiutował nasz młody talent Velimir Ivič. Dziś ma 17 lat, tytuł mistrza międzynarodowego i ranking 2520. Do takich graczy należy przyszłość!

N. Sedlak (2572) – D. Svetushkin (2589) [D00]
Vrsac 2012 Memorial Kostica
1.d4 d5 2.Gf4 c5 3.e3 Sc6 4.c3 Sf6 5.Sd2 Gf5 6.Sgf3 Hb6 7.Sh4 Gd7 8.Hb3 c4 9.Hc2 Sh5 10.Gg3 g6 11.e4 e6 12.Ge2 Sxg3 13.hxg3 Hc7 14.Sf1 Se7 15.Se3 b5 16.Sf3 Gg7 17.e5 Partia przybrała kształty obrony francuskiej, gdzie fianchetto gońca g7 nie stanowi wzmocnienia pozycji czarnych. Sedlak organizuje nacisk na czarne pola w obozie przeciwnika.
17...a5 18.a3 Wb8 19.Sg4 Hd8 20.Hd2 h5 21.Sf6+ Gxf6 22.exf6 Sg8 23.g4 Hxf6 24.g5 Hd8 25.Se5

Za poświęconego piona białe mają rekompensatę – panowanie nad czarnymi polami, możliwość wtargnięcia po kolumnie „h”, całkowita bezradność gońca d7.
25...Se7 26.Hf4 Wf8 27.g4 h4 27...hxg4? 28.Wh8! f5 29.Wxf8+ Kxf8 30.Sxd7+ +-,
28.Wxh4 Sc6 29.Kd2 Sxe5 30.Hxe5 Gc6? Natychmiastowe 30...b4 było najlepsze.
31.Wh7 Kd7 32.Gd1 He7? 33.Gc2 Wg8 34.Wah1 b4 35.axb4 axb4 36.Hf6 bxc3+ 37.bxc3 Hxf6 38.gxf6 Wbf8 39.Wa1 Gb7 40.g5 Kd6 41.Ke3

41...Wh8? Czarne nie wytrzymują oblężenia i od razu przegrywają, jednak wyczekujące 41...Kc6 42.Kf4 nic nie dawało, np. 42...Kd6 43.Wb1 Kc7 44.Ke5 Kc6 45.Ga4+ Kc7 46.Ge8!
42.Gxg6! Wxh7 43.Gxh7 Wh8 44.g6 fxg6 45.f7 Wf8 46.Gxg6 Ke7 47.Kf4 Kf6 48.Gh5 1–0

© Tomasz Lissowski

Vistula Chess Monthly

Logo Vistula