Wotawa urodził się w Wiedniu, ukończył tam Akademische Gymnasium o profilu
humanistycznym, a następnie studiował na wydziale prawa Uniwersytetu
Wiedeńskiego, kończąc dodatkowo drugi fakultet: filozoficzny. W 1919 roku
podjął pracę w wymiarze sprawiedliwości, rok później uzyskał tytuł doktora
praw. W 1923 roku został sędzią, zaś w 1927 roku - prokuratorem przy Sądzie
Krajowym w Wiedniu.
W mojej bazie komputerowej znalazłem tylko jedną, przegraną partię doktora
Aloisa Wotawy, który w latach młodości reprezentował poziom niewiele słabszy
od mistrzowskiego.
W połowie lat 30. Wotawa opublikował pierwsze studia. Na grę w turniejach
nie miał już czasu, musiał bowiem sprostać nowym, zwiększonym obowiązkom.
Tak pisał o Wotawie w styczniu 1942 roku jego serdeczny przyjaciel J.
Halumbirek na łamach "Deutsche Schachzeitung", oficjalnego organu "czystego
rasowo" Wielkoniemieckiego Związku Szachowego, który powstał w oparciu
o hitlerowskie ustawy norymberskie:
"W 1939 roku widzimy go na stanowisku pierwszego prokuratora w Prokuraturze
Generalnej, a w 1940 roku - jako prezesa Sądu Krajowego w Wiedniu. Czas .
wolny wymierzany był bardzo skąpo. Praktyczna gra w szachy, którą opanował
już w 5. roku życia, była przez niego w czasach studenckich troskliwie
uprawiana w jedynym istniejącym wówczas aryjskim stowarzyszeniu, a mianowicie
w Niemieckim Klubie Szachowym. Wszyscy czuli respekt dla jego ostrej klingi.
Jego siła gry lokuje go tuż za mistrzami".
Aryjski klub? Wyostrzona klinga? Obciążenie obowiązkami zawodowymi? Szybkie .
awanse po Anszlusie Austrii do Rzeszy?
Nie należy mieć złudzeń co do zapatrywań politycznych doktora Wotawy, w
tamtych czasach stanowisko Pierwszego Prokuratora wymagało przynależności
do NSDAP i gorliwego wypełniania poleceń zwierzchników. W latach 1940-1945
Alois Wotawa wydał około 20 wyroków śmierci, w tym również za takie "zbrodnie"
jak kradzież mąki.
"Straszliwy sędzia" (określenie historyka gry szachowej Jana Kalendovsky'ego,
który pisał niegdyś o Wotawie na łamach miesięcznika "Československy Sah")
w 1946 roku został "zdenazyfikowany" - wysłano go na wcześniejszą emeryturę.
Miał dużo wolnego czasu i nie troskał się o finanse, mógł więc powrócić do
ukochanych szachów, do komponowania subtelnych i dowcipnych studiów..
Gdy przed dziesięciu laty Michael Ehn w wiedeńskim dzienniku "Standard"
ujawnił czytelnikom prawdę o dwóch twarzach doktora Wotawy, wybuchł skandal.
Rozdzwoniły się telefony, nadsyłano listy protestacyjne. Niestety, nie były
to głosy potępiające byłych prawników pracujących dla władz hitlerowskich.
Protestujący domagali się zaprzestania podobnych publikacji, a autor
artykułu p. Ehn otrzymywał przez dłuższy czas anonimowe telefony z pogróżkami.
Dziś, gdy wpływowy polityk pewnego państwa środkowo-europejskiego publicznie
głosi, że "w formacjach SS było wielu uczciwych ludzi" i który wyraża
swoje uznanie dla polityki zatrudnienia w III Rzeszy, warto przypomnieć
postać doktora Wotawy.