Felietony 2018
SZACHIŚCI A SPRAWA NIEPODLEGŁOŚCI
Referat
Wojewódzka Konferencja Pedagogiczna „Szachy dla Niepodległej”
Zamość 19 października 2018
Przede wszystkim – chciałbym bardzo podziękować organizatorom
Konferencji za zaproszenie i możliwość przemawiania do tak licznego
grona miłośników „królewskiej gry”.
Ponieważ zostałem przedstawiony jako członek Komisji Historycznej
Polskiego Związku Szachowego, chciałbym wyjaśnić, czym Komisja jest.
Otóż Komisja, w przeciwieństwie do innych związkowych komisji, nie
pochodzi z wyboru. Komisja nie ma statutu, nie ma budżetu, nie odbywa
zebrań. Komisja to grupka osób, które czynnie interesują się historią
szachów i starają się zgłębiać ten temat, badać i publikować. W
składzie Komisji błyszczą dwa nazwiska profesorskie: Tadeusz Wolsza z
Instytutu Historii PAN i Krzysztof Witczak z Uniwersytetu Łódzkiego.
Niektórzy członkowie Komisji nie mają wykształcenia historycznego, jak
na przykład ja sam, ale za to lubią szachy. Historycy szachowi badają
biografie szachistów, kolekcjonują zapisy starych partii i zadania
szachowe, zbierają ryciny i fotografie, często są szachowymi
bibliofilami.
Jak to się stało, że zainteresowałem się tematem widocznym w programie Konferencji, czyli:
Szachiści a sprawa niepodległości
Było to na początku tego roku. Któregoś dnia zadzwonił mój telefon. Miły kobiecy głos powiedział:
Ponieważ mam słabą pamięć do nazwisk i dat (moja żona często robi mi wyrzuty, że nie pamiętam o rocznicy ślubu...), więc na wszelki wypadek zapytałem:
- Oczywiście o stulecie odzyskania niepodległości – odrzekła moja rozmówczyni. - Zbliżają się Mistrzostwa Polski Mężczyzn i Kobiet. Turnieje odbędą się w gmachu Nowej Giełdy. Chcemy tam pokazać wszystkich gościom, ale również uczestnikom, jak 100 lat temu szachiści włączyli się do walki o niepodległość Polski.
A którzy nasi szachiści włączyli się? - dociekałem.
No, to pan już wie lepiej ode mnie. Przecież w szachy grali Piłsudski i Sosnkowski. Był Dominik, był Tartakower, może Flamberg? Liczę na pana. Będziemy w kontakcie. Gwarantuję wszelką pomoc techniczną i edytorską.
Rozmowa się zakończyła. Zacząłem się zastanawiać nad zadanym
tematem. Doszedłem do wniosku, że do tematu
"Polscy szachiści a rok 1918" nie znajdziemy
dostatecznej liczby przykładów.
Primo – szachiści to ludzie spokojni, często na
bakier z zajęciami wf. Nie bardzo do nich pasuje bieganie po polu bitwy
z bagnetem skierowanym w stronę wroga zaczajonego w okopie. Ani
galopowanie na koniu w kawaleryjskiej szarży.
Po drugie – jeśli nie liczyć obu Legionów (o jednym
będzie dziś mowa), nie było przecież polskiego wojska. Polacy walczyli
w szeregach armii państw zaborczych. Z tego względu wyłączyłem z
rozważań kandydaturę
Sawiellego Tartakowera.
Arcymistrz Tartakower w okresie międzywojennym był podporą polskiej reprezentacji olimpijskiej (1930-1939), olimpijskim multimedalistą, mistrzem Polski w roku 1935 i 1937.
W miesięczniku „Wiener Schachzeitung” jest opis wojennych czynów
Tartakowera w 1915 roku: zgłasza się na ochotnika, w okolicach Opatowa
wraz z grupą żołnierzy przekracza linię frontu, wdziera się w głąb
pozycji rosyjskich, tam uzyskuje ważne informacje od miejscowej
ludności i szczęśliwie powraca do swojej jednostki.
Piękny przykład odwagi, ale … Tartakower był wtedy obywatelem
Austro-Węgier, żołnierzem c.k. armii, poddanym Cesarza. Gdyby „opcja
Tartakowera” zwyciężyła, być może dziś mówilibyśmy po niemiecku, a
podczas niedzielnych wyborów wybieralibyśmy nie radnych do samorządu,
lecz posłów do parlamentu w Wiedniu...
Po trzecie – mówiłem sobie – walka o niepodległość, szczęśliwie
zakończona w listopadzie 1918 roku, to był „długi marsz”,
dziesięciolecia walki i pracy wielu pokoleń, na wielu polach, w
rozmaity sposób.
I tak, w wyniku kilku rozmów i dyskusji, w porozumieniu z Biurem
PZSzach ustaliliśmy ostatecznie, że powstanie prezentacja powiązana nie
tylko z rokiem 1918. Przypomniane zostały sylwetki osób zasłużonych w
działalności patriotycznej, a jednocześnie bardzo mocno, na przestrzeni
wielu lat związanych z szachami. Prezentacja został pokazana na
Mistrzostwach Polski w kwietniu br. Jej obszerne fragmenty widzimy w
Zamościu na tych planszach.
Nie mogło tam zabraknąć takich wybitnych postaci jak
Józef Piłsudski, Kazimierz Sosnkowski czy Marian Steifer.
Wybierając się do Zamościa nie mogłem ograniczyć się do opowiedzenia tutaj rzeczy dobrze już znanych. Dlatego, nadal poruszając się w obrębie tematu „Szachiści a sprawa niepodległości”, postanowiłem udowodnić tezę, iż:
Szachiści stanowili licząca się grupę w tajnym Rządzie Narodowym 1863
Przedstawię cztery postacie, przy czym będzie wykazane, że bohaterowie tych rozważań byli znakomitymi szachistami, że należeli do najsilniejszych w swoim czasie i w swoim środowisku, a ich partie były drukowane przez autorów rubryk szachowych i redaktorów fachowych magazynów. Postać pierwsza to:
Wnuk „ojca sceny polskiej”
Sylwetka Władysława Bogusławskiego (1838 – 1909) została
przedstawiona we wspomnianej przed chwilą prezentacji. Podobizna
bohatera i obszerny biogram są pokazane na jednej z plansz tu w
Zamościu.
Dlatego przypomnimy tylko podstawowe fakty.
Z drugiej strony, oskarżany o stosowanie zbyt ostrych kryteriów estetycznych, był znienawidzony przez niektórych współczesnych.
W 1883 roku wystartował w II Turnieju Warszawskim i w gronie dwunastu bardzo silnych konkurentów zajął 7. miejsce. Zapisy jego partii były drukowane przez polskie gazety i zagraniczne pisma szachowe. Nigdy potem żaden człowiek polskiego teatru nie miał równie wysokiego rankingu szachowego – gdyby taki policzyć wstecz. Na dowód tego przytaczam jedną partię.
Bogusławski, Władysław - Hilsberg
II Turniej Warszawski 1883 C61
1.e4 e5 2.Sf3 Sc6 3.Gb5 Sd4 Obronę stosowaną
przez pana Birda uważamy za słabą. Dobre są posunięcia: 3...Sf6 i
3...a6 - komentował dla francuskiego miesięcznika „La Strategie” w
1885 r. maestro Samuel Rosenthal, emigrant z Polski. 4.Sxd4 Właściwą odpowiedzią jest 4.Gc4.
4...exd4 5.O-O Po 5.Gc4 czarne nie mogą grać 5...Gc5? z powodu 6.Gxf7+! Kxf7 6.Hh5+ i 7.Hxc5. Dobrą kontynuacją dla czarnych jest natomiast 5...Sf6 (jeśli 6.e5, to 6...d5!) oraz 5...h5!?.
5...c6 6.Ga4 Sf6 7.d3 Gc5 8.Sd2 b5 9.Gb3 Bardziej agresywne było 9.e5 Sd5 10.Gb3 O-O 11.Hf3 Se7 12.Se4 d5! 13.exd6 (po 13.Sxc5 następuje 13...Hb6 i czarne odzyskują figurę) 13...Gxd6 14.Gg5 itd.
9...d6 10.f4 Inny plan rozwoju to 10.a4 O-O 11.Sf3 a5 12.Gg5.
10...O-O 11.f5 Kh8 12.Sf3 Po raz kolejny możliwe było ustawienie „zapory” na skrzydle hetmańskim przez 12.a4, by następnie przerzucać figury w pobliże czarnego króla: 12...h6 13.Hf3 He7 14.Hg3 Gd7 15.Sf3 a5 16.Gd2 z minimalną przewagą białych.
12...Sg4? Jeden nieprzemyślany wypad, związany prawdopodobnie z ideą postawienia skoczka na e5, rujnuje pozycję. Lepsze było 12...d5 13.e5 Sg8 14.g4 g6 i czarne mogą skutecznie odpierać pojawiające się groźby.
13.Sg5 Sh6 14.Hh5 Również 14.f6 dawało białym silny atak.
14...Hf6 15.Sf3 Grozi 16.Gg5 ze schwytaniem hetmana. Ale wygrywało też 15.Sxh7 Kxh7 16.Gg5 He5 17.Wf4 d5 18.Wh4.
15...He7 Przygotowanie drogi ucieczki przez 15...d5 było skazane na niepowodzenie: 16.Gg5 Hd6 17.e5 Hd7 18.f6 Sf5 19.fxg7+ z wygraną.
16.Gxh6 gxh6 17.Hxh6 Wg8 18.f6 Hf8 To jedyny w dniu dzisiejszym test szachowy dla słuchaczy. Czarny hetman napadł na białego. Grając białymi bierkami, jaki ruch wybralibyście Państwo? Czy wymieniamy hetmany, czy też wycofujemy własnego hetmana? A może białe mają do dyspozycji jakiś inny silny ruch?
19.Sg5 1–0
„Tres elegant. Les Noirs abandonnent.”. „La Strategie” 1885, p. 5, notes par M. Rosenthal. Nie przechodzi 19...Hxh6 z powodu 20.Sxf7 mat.
Po tej zagadce z dziedziny gry pora na przedstawienie drugiego bohatera.
Profesor – szachista
W połowie lat sześćdziesiątych XIX stulecia prof. Siwiński wyemigrował nad Sekwanę. W Paryżu przebywał aż do 1884 r. Po powrocie do Warszawy, dotknięty ciężką chorobą oczu, wycofał się z życia publicznego.
Był, poniekąd z konieczności, prekursorem gry „na ślepo”. Z tą formą gry w szachy zapoznał się prawdopodobnie we Francji. Jak zauważyli mu współcześni, nawet po utracie wzroku „nie zaniedbywał swojej ulubionej gry (…) , nieraz tedy wprawiał w zdumienie głębokością i ścisłością kombinacji”.
Siwiński nie uczestniczył w turniejach warszawskich. Z czołowymi graczami potykał się głównie w kawiarniach. Jego kombinacyjny styl gry podziwiali kibice w kawiarniach i cukierniach Ferrarego, Górskiego, „Pod Dzwonnicą”, u Loursa i lokalu giełdy warszawskiej.
Tadeusz Wolsza „Słownik biograficzny polskich szachistów” tom 1, s. 67-68.
W biogramie tym nie ma jednak takich informacji, które świadczyłyby, że Edward Siwiński zasłużył na to, byśmy dziś zajmowali jego osobą. Innymi słowy – nie słyszymy niczego, co mówiłoby o jego działalności niepodległościowej. Dlatego odwołajmy się do wikipedii, która z kolei czerpie z biogramu w „Polskim Słowniku Biograficznym”, dziś ogólnie dostępnym w internecie.
Edward Siwiński
Wśród swoich współpracowników Siwiński nie miał jednak dobrej opinii. Zdaniem Adolfa Pieńkowskiego pozbawiony był zdolności, leniwy, skłonny do pokrywania bezczynności gadulstwem („dużo mówi, nic nigdy nie robi”). Józef Kajetan Janowski zarzucał Siwińskiemu dyletanctwo w zakresie polityki i ekonomii, z kolei Walery Przyborowski wskazywał na zbyt „miękką, wrażliwą, prawie kobiecą naturę” Siwińskiego. W tej sytuacji niebawem stracił on stanowisko szefa Wydziału Prasy, chociaż pozostał aktywny na tym samym polu – jako referent w Departamencie Prasy od lipca 1863. Tu z jego inicjatywy powstał oficjalny, tajny organ Rządu Narodowego „Niepodległość. Dziennik polityczny, ekonomiczny i naukowy”, którego pierwszy numer z 14 lipca 1863 otworzył artykułem wstępnym. W kolejnych numerach pisma przekazywał relacje z walk, korzystając z korespondencji komórek powstańczych.
Siwiński opracowywał także odezwy powstańcze. Zajął się ponadto przygotowaniem, ostatecznie niezrealizowanego mimo stosownej rządowej uchwały, projektu prawa prasowego, co stanowiło reakcję na ciągłe ataki publicystyczne na Rząd Narodowy. Rządowi zarzucano hamowanie działań militarnych, a szczególnym atakom poddawani byli sam Siwiński oraz Karol Ruprecht, którym zarzucano częste kontakty z Aleksandrem Wielopolskim w celu zakończenia powstania. W sierpniu 1863 Siwiński zmuszony został do ucieczki z Warszawy. Zatrzymał się w Lipsku, na następnie wyjechał do Paryża. Związał się tu z otoczeniem Hotelu Lambert i był członkiem Towarzystwa Historyczno-Literackiego.
W 1884 Siwińscy uzyskali zgodę władz carskich na osiedlenie się w Warszawie. Siwiński udzielał lekcji i pracował literacko, korzystając z pomocy asystentek-lektorek; publikował artykuły i recenzje w „Głosie”, „Kurierze Codziennym”, „Przeglądzie Pedagogicznym”, „Przeglądzie Tygodniowym”, „Tygodniku Ilustrowanym”, recenzował m.in. Potop Sienkiewicza i Nad Niemnem Orzeszkowej.
Pasją Siwińskiego były szachy. Już w okresie powstania styczniowego, kiedy był krytykowany jako członek Rządu Narodowego, oponenci zarzucali mu zbytnią namiętność do gry, odrywającą od problemów politycznych.
Zwracam uwagę, że wymienione zostało nazwisko: Karol Ruprecht;
jeszcze je dziś usłyszymy. Siwiński, jak słyszeliśmy, nie miał dobrej
opinii wśród współczesnych: gnuśny, gadatliwy, miękka kobieca natura –
nota bene dziś takie określenie oznaczałoby przykry przejaw męskiego
szowinizmu.
Pasja do gry miała go odciągać od działalności konspiracyjnej. Ale
oddajmy się spekulacjom – może Siwiński jako wytrawny szachista, znając
dysproporcję sił między rosyjskim armią a słabo uzbrojonymi oddziałami
powstańczymi, przewidział przebieg wydarzeń „wiele ruchów naprzód”?
Może przeczuwał, że zbrojne wystąpienie musi zakończyć się klęską, więc
brakowało mu entuzjazmu do tajnej działalności, której jednak długo nie
porzucał z poczucia obowiązku.
Przedstawiam zapis jednej partii niewidomego profesora. Obiecuję już nie dręczyć słuchaczy zagadkami matowymi.
P. Miłkowski – E. Siwiński [C44]
Warszawa 1885
Profesor Siwiński grał bez patrzenia na szachownicę. 1.e4 e5 2.d4 exd4 3.Gc4 Sc6 4.Sf3 Hf6 5.0–0 d6 6.Sg5 Se5 7.Gb3 h6 8.f4 hxg5 9.fxe5 Hxe5 10.Gxf7+ Kd8 11.Gxg8 ? Po 11.h3 Sf6 czarne mają dużą przewagę.
11...Hxh2+ Początek forsownego manewru matującego.
12.Kf2 Hh4+ 13.g3 Hh2+ 14.Kf3 Nieco dłużej trwałaby gra po 14.Ke1 Hxg3+ 15.Wf2 Wh1+ 16.Ke2 Gg4+ 17.Wf3 Hxf3+ 18.Kd2 Wxd1 mat.
14...g4+ 15.Kf4 Hh6 mat (0–1).
Przechodzimy do najważniejszej części mojego referatu, w której
pokazane zostaną sylwetki dwóch innych szachistów – współpracowników
Rządu Narodowego w 1863 roku. Nowość polega na tym, że obaj nie byli
nigdy opisani przez historyków szachowych. Obaj
wciąż czekają na to, by znaleźć się w kolejnym tomie „Słownika
biograficznego szachistów polskich” profesora Tadeusza Wolszy.
Na ślad działalności szachowej obu natrafiłem w obszernym artykule
Wacława Szymanowskiego. Tekst ten ukazał się w 1883 roku w popularnym
dzienniku „Kurier Warszawski” z tej okazji, iż w Warszawie był właśnie
rozgrywany turniej szachowy zwany Drugim Warszawskim.
(1821 – 1886)
Ktoś może zapytać: a kim był ten Wacław Szymanowski?
Serdeczny przyjaciel Bolesława Prusa, jego stały partner przy
szachownicy. Odkrywca talentu pierwszego polskiego arcymistrza
szachowego Szymona Winawera. Przez 20 lat był prawdziwym celebrytą,
warszawską znakomitością, oryginałem, bohaterem niezliczonych opowieści
i anegdot. Kronikarz w „Tygodniku Ilustrowanym”, później
współwłaściciel i świetnie prosperujący redaktor naczelny „Kuriera
Warszawskiego”.
Wacław Szymanowski w starszym wieku
Synem Wacława Szymanowskiego był znany rzeźbiarz, również Wacław, autor pomnika Fryderyka Szopena w Parku Ujazdowskim. Jego autorstwa jest rzeźba wzniesiona na grobie Wacława - ojca na warszawskich Powązkach.
Jest rok 1883, a Wacław Szymanowski wspomina „stare, dobre lata sześćdziesiąte”, te sprzed wybuchu Powstania Styczniowego.
Szachiści warszawscy
„Z teki warszawiaka”
Kawa, herbata, poncz, piwo, grog,
Fajki, domino, szachy i puf.
Miły przechodniu, zwróć tutaj krok,
A jeśli nie chcesz, to bywaj zdrów.
Plac Zamkowy w Warszawie ok. 1900 roku
Ten sam fragment Placu Zamkowego – współcześnie.
Ale najciekawsze były partje Różańskiego z Ilnickim, odgrywane początkowo u Zuzi, a następnie w kawiarni „Pod Dzwonnicą”, która wzięła po Zuzi sukcesję szachową.
Gracze w kawiarni „Pod Dzwonnicą” Rysunek Stanisława Sawiczewskiego (1866-1943)
A i wówczas nie zaniedbał korzystać z najdrobniejszej sposobności osłabienia nieprzyjaciela i zdarzało się nieraz, że chociaż miał oczywistego mata, ale natrafiał się po drodze pionek do zabrania, to naprzód brał pionka, żeby nic nie opuścić, a potem dopiero przystępował do ostatecznego ciosu. W partje uczone Ilnicki nie wdawał się nigdy, odmawiał wszelkich gambitów, wierząc tylko we własne kombinacje, które go zwykle nie zawodziły. A miał przy tem zapas cały przysłów, piosneczek, dykteryjek, które, przygotowując się do posunięcia, albo obmyślając nową kombinacjo, bezwiednie prawie powtarzał. Jak zagrażał jakiej figurze, ostrzegał przeciwnika wygłoszeniem szumnego tytułu „Rinaldo Rinaldini, wielki bandyta włoski”. Jeżeli przeciwnik się nie opatrzył, a figurę albo pionka udało mu się wziąć, wyrażał swoją wdzięczność, wołając patetycznie: „Bonus homo, bona homa, bonum homum.”
W zamyśleniu zdarzały mu się jednak charakterystyczne wypadki. Zwykle jeżeli namyślał się dłużej, przeciągał, wyjmował z kieszeni cygaro, następnie wydobywał scyzoryk ze skórzanego futeralika i cygaro obcinał powoli, systematycznie, robiąc zacięcie i przerywając co chwila robotę, tak, że operacja ta czasem parę minut trwała. Następnie odbywało się również systematyczne zapalenie cygara ze szczególnym względem na to, ażeby ogień zapałki objął zarówno wszystkie punkta tytoniowej obwoluty. Tak przygotowane cygaro brał do ust, ale w zapale gry gasło mu ono co chwila. Więc Ilnicki machinalnie wydobywał drugą zapałkę, ale rozżarzywszy cygaro, brał je zawsze prawie do ust końcem zapalonym... Krzywił się wówczas, jak djabeł przy święconej wodzie i splunąwszy zawzięcie powtarzał nucąc:
Świat srogi, świat przewrotny, Wszystko na opak idzie!
Wraz z powstawaniem kolejnem w Warszawie nowych zakładów cukierniczobilardowych, tak, że wkrótce znaczna ilość cukierni warszawskich chwyciła się tego modnego procederu, opustoszały powoli kawiarnie dawnego systemu i zamykały się jedna po drugiej.
Po dezercji od Zuzi i kawiarnia „Pod Dzwonnicą” nie mogła już długo utrzymać swoich szachowych gości. Przenieśli się oni częścią na wspomnianą już „górkę” do Loursa przy placu Teatralnym…
Plac Teatralny w Warszawie ok r. 1900; kawiarnia Lourse’a w prawym skrzydle budynku, pod filarami.
… ale w tym miejscu urwijmy nowy wątek; osoby nim zaciekawione znajdą ciąg dalszy w otrzymanych od organizatorów „Materiałach uzupełniających”.
W tekście Szymanowskiego stale przewijają się dwa nazwiska:
Ilnicki oraz
Ruprecht. Szymanowski
analizuje ich styl gry, charakterystyczne gesty i powiedzionka. Ale …
nie wymienia imion! Czyżby roztargnienie autora? Oczywiście nie!
To gra z wszechwładną cenzurą.
Jest rok 1883, ucisk carski nie słabnie. Trwa rusyfikacja młodzieży w
szkołach. Na każdym sklepie wisi obowiązkowy rosyjsko – polski szyld,
po ulicach przechadzają się rosyjscy „stójkowi” w charakterystycznych
białych bluzach oraz oficerowie kwaterujący w Cytadeli
Aleksandryjskiej. W Warszawie stoi 10 cerkwi, a wybudowane zostaną
jeszcze następne, imponujące rozmiarami. Zobaczmy kilka widoków
zapomnianej, dawno nie istniejącej rosyjskiej Warszawy.
Pałac Staszica po przebudowie w stylu bizantyjskim, przed budynkiem widoczny pomnik Kopernika.
Kościół Pijarów (ob. Garnizonowy) na ul. Długiej
przebudowany na cerkiew.
Nie podając imion Ilnickiego i Ruprechta, pisząc tylko o niewinnej grze w szachy, Szymanowski nie dawał cenzorowi pretekstu do ingerencji, a jednocześnie przypominał czytelnikom (tym bardziej oczytanym) dwóch rodaków zasłużonych w działalności patriotycznej. A teraz biogramy szachistów Karola Ruprechta i Tomasza Ilnickiego.
Karol Ruprecht
Po wybuchu powstania styczniowego był członkiem Rządu Narodowego (kierował wydziałem finansowym). Po przejęciu władzy przez „czerwonych” udał się na emigrację do Francji.
Stan wojenny w Królestwie Polskim Namioty armii rosyjskiej ustawione na Placu Krasińskich
Stan wojenny w Królestwie Polskim Namioty armii rosyjskiej na Placu Zamkowym
Tomasz Ilnicki
Maria Ilnicka (1824 -1897), żona Tomasza, pisarka, tłumaczka i publicystka
W ten sposób dotarliśmy do końca prezentacji przedstawiającej
działalność szachistów podczas Powstania Styczniowego. Przypomnieliśmy
sobie dwa nazwiska znane: Władysław Bogusławski i Edward Siwiński.
Poznaliśmy dwa nowe: Karol Ruprecht i Tomasz Ilnicki.
Dwóch z tej czwórki „zasłużyło” – zdaniem rosyjskiego trybunału
wojennego – na stryczek. Stojąc pod szubienicą, zostali ułaskawieni i
wysłani na Syberię. Jeden z nich stamtąd nie wrócił, nigdy nie zobaczył
syna i żony. Dwaj inni ratowali się ucieczką za granicę; biedowali na
emigracji; jeden zmarł na obczyźnie, drugi wrócił do Polski, ma grób na
Cmentarzu Powązkowskim.
Czy zgodzicie się Państwo z twierdzeniem, że cała czwórka dobrze
przysłużyła się sprawie niepodległości?
Tomasz Lissowski
Vistula Chess Monthly