SZACHIŚCI A SPRAWA NIEPODLEGŁOŚCI

Referat

Wojewódzka Konferencja Pedagogiczna „Szachy dla Niepodległej”

Zamość 19 października 2018

Przede wszystkim – chciałbym bardzo podziękować organizatorom Konferencji za zaproszenie i możliwość przemawiania do tak licznego grona miłośników „królewskiej gry”.
Ponieważ zostałem przedstawiony jako członek Komisji Historycznej Polskiego Związku Szachowego, chciałbym wyjaśnić, czym Komisja jest.
Otóż Komisja, w przeciwieństwie do innych związkowych komisji, nie pochodzi z wyboru. Komisja nie ma statutu, nie ma budżetu, nie odbywa zebrań. Komisja to grupka osób, które czynnie interesują się historią szachów i starają się zgłębiać ten temat, badać i publikować. W składzie Komisji błyszczą dwa nazwiska profesorskie: Tadeusz Wolsza z Instytutu Historii PAN i Krzysztof Witczak z Uniwersytetu Łódzkiego. Niektórzy członkowie Komisji nie mają wykształcenia historycznego, jak na przykład ja sam, ale za to lubią szachy. Historycy szachowi badają biografie szachistów, kolekcjonują zapisy starych partii i zadania szachowe, zbierają ryciny i fotografie, często są szachowymi bibliofilami.

Jak to się stało, że zainteresowałem się tematem widocznym w programie Konferencji, czyli:

Szachiści a sprawa niepodległości

Było to na początku tego roku. Któregoś dnia zadzwonił mój telefon. Miły kobiecy głos powiedział:

- Panie Tomaszu, tu mówi Polski Związek Szachowy. Zbliża się ważna rocznica i my szachiści musimy być przygotowani.

Ponieważ mam słabą pamięć do nazwisk i dat (moja żona często robi mi wyrzuty, że nie pamiętam o rocznicy ślubu...), więc na wszelki wypadek zapytałem:

- A o jaką rocznicę chodzi?
- Oczywiście o stulecie odzyskania niepodległości – odrzekła moja rozmówczyni. - Zbliżają się Mistrzostwa Polski Mężczyzn i Kobiet. Turnieje odbędą się w gmachu Nowej Giełdy. Chcemy tam pokazać wszystkich gościom, ale również uczestnikom, jak 100 lat temu szachiści włączyli się do walki o niepodległość Polski.
A którzy nasi szachiści włączyli się? - dociekałem.
No, to pan już wie lepiej ode mnie. Przecież w szachy grali Piłsudski i Sosnkowski. Był Dominik, był Tartakower, może Flamberg? Liczę na pana. Będziemy w kontakcie. Gwarantuję wszelką pomoc techniczną i edytorską.

Rozmowa się zakończyła. Zacząłem się zastanawiać nad zadanym tematem. Doszedłem do wniosku, że do tematu "Polscy szachiści a rok 1918" nie znajdziemy dostatecznej liczby przykładów.
Primo – szachiści to ludzie spokojni, często na bakier z zajęciami wf. Nie bardzo do nich pasuje bieganie po polu bitwy z bagnetem skierowanym w stronę wroga zaczajonego w okopie. Ani galopowanie na koniu w kawaleryjskiej szarży.
Po drugie – jeśli nie liczyć obu Legionów (o jednym będzie dziś mowa), nie było przecież polskiego wojska. Polacy walczyli w szeregach armii państw zaborczych. Z tego względu wyłączyłem z rozważań kandydaturę

Sawiellego Tartakowera.

Arcymistrz Tartakower w okresie międzywojennym był podporą polskiej reprezentacji olimpijskiej (1930-1939), olimpijskim multimedalistą, mistrzem Polski w roku 1935 i 1937.

W miesięczniku „Wiener Schachzeitung” jest opis wojennych czynów Tartakowera w 1915 roku: zgłasza się na ochotnika, w okolicach Opatowa wraz z grupą żołnierzy przekracza linię frontu, wdziera się w głąb pozycji rosyjskich, tam uzyskuje ważne informacje od miejscowej ludności i szczęśliwie powraca do swojej jednostki.
Piękny przykład odwagi, ale … Tartakower był wtedy obywatelem Austro-Węgier, żołnierzem c.k. armii, poddanym Cesarza. Gdyby „opcja Tartakowera” zwyciężyła, być może dziś mówilibyśmy po niemiecku, a podczas niedzielnych wyborów wybieralibyśmy nie radnych do samorządu, lecz posłów do parlamentu w Wiedniu...

Po trzecie – mówiłem sobie – walka o niepodległość, szczęśliwie zakończona w listopadzie 1918 roku, to był „długi marsz”, dziesięciolecia walki i pracy wielu pokoleń, na wielu polach, w rozmaity sposób.
I tak, w wyniku kilku rozmów i dyskusji, w porozumieniu z Biurem PZSzach ustaliliśmy ostatecznie, że powstanie prezentacja powiązana nie tylko z rokiem 1918. Przypomniane zostały sylwetki osób zasłużonych w działalności patriotycznej, a jednocześnie bardzo mocno, na przestrzeni wielu lat związanych z szachami. Prezentacja został pokazana na Mistrzostwach Polski w kwietniu br. Jej obszerne fragmenty widzimy w Zamościu na tych planszach.

Nie mogło tam zabraknąć takich wybitnych postaci jak

Józef Piłsudski, Kazimierz Sosnkowski czy Marian Steifer.

Wybierając się do Zamościa nie mogłem ograniczyć się do opowiedzenia tutaj rzeczy dobrze już znanych. Dlatego, nadal poruszając się w obrębie tematu „Szachiści a sprawa niepodległości”, postanowiłem udowodnić tezę, iż:

Szachiści stanowili licząca się grupę w tajnym Rządzie Narodowym 1863

Przedstawię cztery postacie, przy czym będzie wykazane, że bohaterowie tych rozważań byli znakomitymi szachistami, że należeli do najsilniejszych w swoim czasie i w swoim środowisku, a ich partie były drukowane przez autorów rubryk szachowych i redaktorów fachowych magazynów. Postać pierwsza to:

Wnuk „ojca sceny polskiej”

Sylwetka Władysława Bogusławskiego (1838 – 1909) została przedstawiona we wspomnianej przed chwilą prezentacji. Podobizna bohatera i obszerny biogram są pokazane na jednej z plansz tu w Zamościu.
Dlatego przypomnimy tylko podstawowe fakty.

Bogusławski podczas powstania styczniowego był sekretarzem referatu prasowego w Rządzie Narodowym i współredaktorem „Prawdy”. Skazany został na karę śmierci, następnie ułaskawiony i zesłany na Syberię, z której powrócił w 1869 roku. Od 1870 był członkiem redakcji „Kuriera Warszawskiego”. W 1872 objął kierownictwo pisma ilustrowanego „Wieniec”, a po jego sprzedaniu przez wydawców, wrócił do poprzednich zajęć, coraz bardziej oddając się krytyce teatralnej i muzycznej. Należał do najwybitniejszych krytyków polskich, odznaczał się znajomością przedmiotu, wytrawnością sądu oraz wyjątkowo pięknym językiem i stylem.
Z drugiej strony, oskarżany o stosowanie zbyt ostrych kryteriów estetycznych, był znienawidzony przez niektórych współczesnych.

W 1883 roku wystartował w II Turnieju Warszawskim i w gronie dwunastu bardzo silnych konkurentów zajął 7. miejsce. Zapisy jego partii były drukowane przez polskie gazety i zagraniczne pisma szachowe. Nigdy potem żaden człowiek polskiego teatru nie miał równie wysokiego rankingu szachowego – gdyby taki policzyć wstecz. Na dowód tego przytaczam jedną partię.

Bogusławski, Władysław - Hilsberg
II Turniej Warszawski 1883 C61
1.e4 e5 2.Sf3 Sc6 3.Gb5 Sd4 Obronę stosowaną przez pana Birda uważamy za słabą. Dobre są posunięcia: 3...Sf6 i 3...a6 - komentował dla francuskiego miesięcznika „La Strategie” w 1885 r. maestro Samuel Rosenthal, emigrant z Polski.
4.Sxd4 Właściwą odpowiedzią jest 4.Gc4.
4...exd4 5.O-O Po 5.Gc4 czarne nie mogą grać 5...Gc5? z powodu 6.Gxf7+! Kxf7 6.Hh5+ i 7.Hxc5. Dobrą kontynuacją dla czarnych jest natomiast 5...Sf6 (jeśli 6.e5, to 6...d5!) oraz 5...h5!?.
5...c6 6.Ga4 Sf6 7.d3 Gc5 8.Sd2 b5 9.Gb3 Bardziej agresywne było 9.e5 Sd5 10.Gb3 O-O 11.Hf3 Se7 12.Se4 d5! 13.exd6 (po 13.Sxc5 następuje 13...Hb6 i czarne odzyskują figurę) 13...Gxd6 14.Gg5 itd.
9...d6 10.f4 Inny plan rozwoju to 10.a4 O-O 11.Sf3 a5 12.Gg5.
10...O-O 11.f5 Kh8 12.Sf3 Po raz kolejny możliwe było ustawienie „zapory” na skrzydle hetmańskim przez 12.a4, by następnie przerzucać figury w pobliże czarnego króla: 12...h6 13.Hf3 He7 14.Hg3 Gd7 15.Sf3 a5 16.Gd2 z minimalną przewagą białych.
12...Sg4? Jeden nieprzemyślany wypad, związany prawdopodobnie z ideą postawienia skoczka na e5, rujnuje pozycję. Lepsze było 12...d5 13.e5 Sg8 14.g4 g6 i czarne mogą skutecznie odpierać pojawiające się groźby.
13.Sg5 Sh6 14.Hh5 Również 14.f6 dawało białym silny atak.
14...Hf6

15.Sf3 Grozi 16.Gg5 ze schwytaniem hetmana. Ale wygrywało też 15.Sxh7 Kxh7 16.Gg5 He5 17.Wf4 d5 18.Wh4.
15...He7 Przygotowanie drogi ucieczki przez 15...d5 było skazane na niepowodzenie: 16.Gg5 Hd6 17.e5 Hd7 18.f6 Sf5 19.fxg7+ z wygraną.
16.Gxh6 gxh6 17.Hxh6 Wg8 18.f6 Hf8

To jedyny w dniu dzisiejszym test szachowy dla słuchaczy. Czarny hetman napadł na białego. Grając białymi bierkami, jaki ruch wybralibyście Państwo? Czy wymieniamy hetmany, czy też wycofujemy własnego hetmana? A może białe mają do dyspozycji jakiś inny silny ruch?
19.Sg5 1–0

„Tres elegant. Les Noirs abandonnent.”. „La Strategie” 1885, p. 5, notes par M. Rosenthal. Nie przechodzi 19...Hxh6 z powodu 20.Sxf7 mat.

Po tej zagadce z dziedziny gry pora na przedstawienie drugiego bohatera.

Profesor – szachista

Edward Siwiński urodził się 16 lutego 1831 r. Był znanym i niezwykle cenionym pedagogiem. Przez kilka lat wykładał język polski w gimnazjum na Lesznie. Następnie przez trzy lata (1861-1864) prowadził kurs przygotowawczy dla kandydatów do Szkoły Głównej. Współpracował również z kilkoma czasopismami, m. in. z „Gazetą Warszawską”.
W połowie lat sześćdziesiątych XIX stulecia prof. Siwiński wyemigrował nad Sekwanę. W Paryżu przebywał aż do 1884 r. Po powrocie do Warszawy, dotknięty ciężką chorobą oczu, wycofał się z życia publicznego.
Był, poniekąd z konieczności, prekursorem gry „na ślepo”. Z tą formą gry w szachy zapoznał się prawdopodobnie we Francji. Jak zauważyli mu współcześni, nawet po utracie wzroku „nie zaniedbywał swojej ulubionej gry (…) , nieraz tedy wprawiał w zdumienie głębokością i ścisłością kombinacji”.
Siwiński nie uczestniczył w turniejach warszawskich. Z czołowymi graczami potykał się głównie w kawiarniach. Jego kombinacyjny styl gry podziwiali kibice w kawiarniach i cukierniach Ferrarego, Górskiego, „Pod Dzwonnicą”, u Loursa i lokalu giełdy warszawskiej.
Tadeusz Wolsza „Słownik biograficzny polskich szachistów” tom 1, s. 67-68.

W biogramie tym nie ma jednak takich informacji, które świadczyłyby, że Edward Siwiński zasłużył na to, byśmy dziś zajmowali jego osobą. Innymi słowy – nie słyszymy niczego, co mówiłoby o jego działalności niepodległościowej. Dlatego odwołajmy się do wikipedii, która z kolei czerpie z biogramu w „Polskim Słowniku Biograficznym”, dziś ogólnie dostępnym w internecie.

Edward Siwiński

- pedagog, dziennikarz, krytyk literacki. W 1863 wchodził w skład Rządu Narodowego. Był również szachistą. Siwiński był uważany za konserwatystę, a nawet zwolennika polityki Wielopolskiego, ale włączył się do działalności konspiracyjnej w otoczeniu Agatona Gillera. W kwietniu 1863 wszedł do Komitetu Centralnego Narodowego, a następnie do Rządu Narodowego jako reprezentant obozu białych. Część z posiedzeń Rządu Narodowego odbywała się w mieszkaniu Siwińskiego. Po utworzeniu w maju 1863 Wydziału Prasy Siwiński stanął na jego czele i przejął od Gillera wydawanie pisma „Wiadomości z Pola Bitwy”.
Wśród swoich współpracowników Siwiński nie miał jednak dobrej opinii. Zdaniem Adolfa Pieńkowskiego pozbawiony był zdolności, leniwy, skłonny do pokrywania bezczynności gadulstwem („dużo mówi, nic nigdy nie robi”). Józef Kajetan Janowski zarzucał Siwińskiemu dyletanctwo w zakresie polityki i ekonomii, z kolei Walery Przyborowski wskazywał na zbyt „miękką, wrażliwą, prawie kobiecą naturę” Siwińskiego. W tej sytuacji niebawem stracił on stanowisko szefa Wydziału Prasy, chociaż pozostał aktywny na tym samym polu – jako referent w Departamencie Prasy od lipca 1863. Tu z jego inicjatywy powstał oficjalny, tajny organ Rządu Narodowego „Niepodległość. Dziennik polityczny, ekonomiczny i naukowy”, którego pierwszy numer z 14 lipca 1863 otworzył artykułem wstępnym. W kolejnych numerach pisma przekazywał relacje z walk, korzystając z korespondencji komórek powstańczych.
Siwiński opracowywał także odezwy powstańcze. Zajął się ponadto przygotowaniem, ostatecznie niezrealizowanego mimo stosownej rządowej uchwały, projektu prawa prasowego, co stanowiło reakcję na ciągłe ataki publicystyczne na Rząd Narodowy. Rządowi zarzucano hamowanie działań militarnych, a szczególnym atakom poddawani byli sam Siwiński oraz Karol Ruprecht, którym zarzucano częste kontakty z Aleksandrem Wielopolskim w celu zakończenia powstania. W sierpniu 1863 Siwiński zmuszony został do ucieczki z Warszawy. Zatrzymał się w Lipsku, na następnie wyjechał do Paryża. Związał się tu z otoczeniem Hotelu Lambert i był członkiem Towarzystwa Historyczno-Literackiego.
W 1884 Siwińscy uzyskali zgodę władz carskich na osiedlenie się w Warszawie. Siwiński udzielał lekcji i pracował literacko, korzystając z pomocy asystentek-lektorek; publikował artykuły i recenzje w „Głosie”, „Kurierze Codziennym”, „Przeglądzie Pedagogicznym”, „Przeglądzie Tygodniowym”, „Tygodniku Ilustrowanym”, recenzował m.in. Potop Sienkiewicza i Nad Niemnem Orzeszkowej.
Pasją Siwińskiego były szachy. Już w okresie powstania styczniowego, kiedy był krytykowany jako członek Rządu Narodowego, oponenci zarzucali mu zbytnią namiętność do gry, odrywającą od problemów politycznych.

Zwracam uwagę, że wymienione zostało nazwisko: Karol Ruprecht; jeszcze je dziś usłyszymy. Siwiński, jak słyszeliśmy, nie miał dobrej opinii wśród współczesnych: gnuśny, gadatliwy, miękka kobieca natura – nota bene dziś takie określenie oznaczałoby przykry przejaw męskiego szowinizmu.
Pasja do gry miała go odciągać od działalności konspiracyjnej. Ale oddajmy się spekulacjom – może Siwiński jako wytrawny szachista, znając dysproporcję sił między rosyjskim armią a słabo uzbrojonymi oddziałami powstańczymi, przewidział przebieg wydarzeń „wiele ruchów naprzód”? Może przeczuwał, że zbrojne wystąpienie musi zakończyć się klęską, więc brakowało mu entuzjazmu do tajnej działalności, której jednak długo nie porzucał z poczucia obowiązku.

Przedstawiam zapis jednej partii niewidomego profesora. Obiecuję już nie dręczyć słuchaczy zagadkami matowymi.

P. Miłkowski – E. Siwiński [C44]
Warszawa 1885
Profesor Siwiński grał bez patrzenia na szachownicę.
1.e4 e5 2.d4 exd4 3.Gc4 Sc6 4.Sf3 Hf6 5.0–0 d6 6.Sg5 Se5 7.Gb3 h6 8.f4 hxg5 9.fxe5 Hxe5 10.Gxf7+ Kd8

11.Gxg8 ? Po 11.h3 Sf6 czarne mają dużą przewagę.
11...Hxh2+ Początek forsownego manewru matującego.
12.Kf2 Hh4+ 13.g3 Hh2+ 14.Kf3 Nieco dłużej trwałaby gra po 14.Ke1 Hxg3+ 15.Wf2 Wh1+ 16.Ke2 Gg4+ 17.Wf3 Hxf3+ 18.Kd2 Wxd1 mat.
14...g4+ 15.Kf4 Hh6 mat (0–1).

Przechodzimy do najważniejszej części mojego referatu, w której pokazane zostaną sylwetki dwóch innych szachistów – współpracowników Rządu Narodowego w 1863 roku. Nowość polega na tym, że obaj nie byli nigdy opisani przez historyków szachowych. Obaj wciąż czekają na to, by znaleźć się w kolejnym tomie „Słownika biograficznego szachistów polskich” profesora Tadeusza Wolszy.
Na ślad działalności szachowej obu natrafiłem w obszernym artykule Wacława Szymanowskiego. Tekst ten ukazał się w 1883 roku w popularnym dzienniku „Kurier Warszawski” z tej okazji, iż w Warszawie był właśnie rozgrywany turniej szachowy zwany Drugim Warszawskim.

(1821 – 1886)

Ktoś może zapytać: a kim był ten Wacław Szymanowski?
Serdeczny przyjaciel Bolesława Prusa, jego stały partner przy szachownicy. Odkrywca talentu pierwszego polskiego arcymistrza szachowego Szymona Winawera. Przez 20 lat był prawdziwym celebrytą, warszawską znakomitością, oryginałem, bohaterem niezliczonych opowieści i anegdot. Kronikarz w „Tygodniku Ilustrowanym”, później współwłaściciel i świetnie prosperujący redaktor naczelny „Kuriera Warszawskiego”.

Wacław Szymanowski w starszym wieku

Synem Wacława Szymanowskiego był znany rzeźbiarz, również Wacław, autor pomnika Fryderyka Szopena w Parku Ujazdowskim. Jego autorstwa jest rzeźba wzniesiona na grobie Wacława - ojca na warszawskich Powązkach.

Jest rok 1883, a Wacław Szymanowski wspomina „stare, dobre lata sześćdziesiąte”, te sprzed wybuchu Powstania Styczniowego.

Szachiści warszawscy

„Z teki warszawiaka”

Główne posiedzenia szachistów warszawskich w owym czasie odbywały się w kawiarni Zuzi na Podwalu. Była to kawiarnia w dawnym stylu, jakich obecnie na próżnoby już szukał, wyrugowały je bowiem świetne wystawy sklepowe, okazałe apartamenta i rozpanoszony wszędzie bilard, który w dawniejszych kawiarnia albo nie istniał wcale dla szczupłości lokalu, albo też bardzo podrzędne zajmował miejsce. Mieściła się ona kawiarnia w dwóch czy trzech izdebkach ciemnych i zadymionych, w których królowały szachy, domino, a wyjątkowo puf. Wszyscy prawie uczęszczający tam goście znali się pomiędzy sobą i tworzyli jak gdyby jedną rodzinę, w której każdy nowy przybysz zwracał z konieczności na siebie uwagę. Dla kawiarni Zuzi jeden z młodych poetów tutejszych (Włodzimierz Wolski) wystosował czterowierszową dewizę, której jednak właścicielka kawiarni nie chciała umieścić, uważając ją za nieodpowiednią powadze zakładu. Dewiza brzmiała jak następuje:

Kawa, herbata, poncz, piwo, grog,
Fajki, domino, szachy i puf.
Miły przechodniu, zwróć tutaj krok,
A jeśli nie chcesz, to bywaj zdrów.

Zuzia twierdziła, iż nie można gości tak lekko traktować i wiersze odmówione w kawiarni Wolski umieścił potem w jednej ze swoich powieści.

Plac Zamkowy w Warszawie ok. 1900 roku

Ten sam fragment Placu Zamkowego – współcześnie.

W tej kawiarni zawiązała się pierwotna wyższa szkoła szachowa. Tutaj odbywali swoją praktykę najlepsi dzisiejsi szachiści, jak Szymon Winawer, Landau, Szczawiński etc., na których mało kto wówczas jeszcze zwracał uwagę, berło bowiem gry szachowej po Hoffmanie odziedziczyli Różański, Ruprecht i Siewieluński, a po części Ilnicki. Różański był graczem wesołym i ryzykownym. Lubował się w tak zwanych pięknych partiach, mniej dbając o rezultat, byle plan cały i przeprowadzenie go były świetnie osnute. A znajdował godnego siebie przeciwnika w Ruprechcie, który grał poważnie, ściśle i z wielkim rozmysłem, traktując każdą partię jako ważne matematyczne zadanie do rozwiązania.
Ale najciekawsze były partje Różańskiego z Ilnickim, odgrywane początkowo u Zuzi, a następnie w kawiarni „Pod Dzwonnicą”, która wzięła po Zuzi sukcesję szachową.

Gracze w kawiarni „Pod Dzwonnicą” Rysunek Stanisława Sawiczewskiego (1866-1943)

Ilnicki praktykował przede wszystkiem systemat obrończy. Rzadko kiedy zaczepiał sam, ale trzymał się zaczajony w swej pozycji, dopóki nie dostrzegł jakiego błędu przeciwnika, jakiej luki w szyku bojowym, z których mógłby skorzystać i wypadłszy z zasadzki rozbić od razu nieprzyjacielskie zastępy.
A i wówczas nie zaniedbał korzystać z najdrobniejszej sposobności osłabienia nieprzyjaciela i zdarzało się nieraz, że chociaż miał oczywistego mata, ale natrafiał się po drodze pionek do zabrania, to naprzód brał pionka, żeby nic nie opuścić, a potem dopiero przystępował do ostatecznego ciosu. W partje uczone Ilnicki nie wdawał się nigdy, odmawiał wszelkich gambitów, wierząc tylko we własne kombinacje, które go zwykle nie zawodziły. A miał przy tem zapas cały przysłów, piosneczek, dykteryjek, które, przygotowując się do posunięcia, albo obmyślając nową kombinacjo, bezwiednie prawie powtarzał. Jak zagrażał jakiej figurze, ostrzegał przeciwnika wygłoszeniem szumnego tytułu „Rinaldo Rinaldini, wielki bandyta włoski”. Jeżeli przeciwnik się nie opatrzył, a figurę albo pionka udało mu się wziąć, wyrażał swoją wdzięczność, wołając patetycznie: „Bonus homo, bona homa, bonum homum.”
W zamyśleniu zdarzały mu się jednak charakterystyczne wypadki. Zwykle jeżeli namyślał się dłużej, przeciągał, wyjmował z kieszeni cygaro, następnie wydobywał scyzoryk ze skórzanego futeralika i cygaro obcinał powoli, systematycznie, robiąc zacięcie i przerywając co chwila robotę, tak, że operacja ta czasem parę minut trwała. Następnie odbywało się również systematyczne zapalenie cygara ze szczególnym względem na to, ażeby ogień zapałki objął zarówno wszystkie punkta tytoniowej obwoluty. Tak przygotowane cygaro brał do ust, ale w zapale gry gasło mu ono co chwila. Więc Ilnicki machinalnie wydobywał drugą zapałkę, ale rozżarzywszy cygaro, brał je zawsze prawie do ust końcem zapalonym... Krzywił się wówczas, jak djabeł przy święconej wodzie i splunąwszy zawzięcie powtarzał nucąc:

Świat srogi, świat przewrotny, Wszystko na opak idzie!

Co nie przeszkadzało, że za chwilę, zapalone na nowo cygaro, szło znowuż do ust żarzącym się końcem! Zresztą takie dystrakcje u szachistów są rzeczą nader zwykłą. Zatopieni w grze i w kombinacjach, jakie ona nastręcza, tracą najczęściej jasne wyobrażenie o tem, co się wkoło nich dzieje i gotowi są bezmyślnie powtarzać zasłyszane wyrazy, albo nawet nutę piosenki, jaką im ktobądź podda.
Wraz z powstawaniem kolejnem w Warszawie nowych zakładów cukierniczobilardowych, tak, że wkrótce znaczna ilość cukierni warszawskich chwyciła się tego modnego procederu, opustoszały powoli kawiarnie dawnego systemu i zamykały się jedna po drugiej.
Po dezercji od Zuzi i kawiarnia „Pod Dzwonnicą” nie mogła już długo utrzymać swoich szachowych gości. Przenieśli się oni częścią na wspomnianą już „górkę” do Loursa przy placu Teatralnym…

Plac Teatralny w Warszawie ok r. 1900; kawiarnia Lourse’a w prawym skrzydle budynku, pod filarami.

...częścią do cukierni również Loursa w Hotelu Europejskim, a nawet niektórzy z nich obrali za stałe miejsce pobytu kawiarnię przy Saskim ogrodzie, od strony wód mineralnych, w której, zwłaszcza latem, można było ze świeżego powietrza korzystać. Tam najczęściej przebywał Ilnicki, ponawiając z różnem szczęściem codzienne zapasy z Różańskim. Pewnego dnia pojawił się tam młody starozakonny, w długim chałacie i kapeluszu o szerokich skrzydłach, słowem ….

… ale w tym miejscu urwijmy nowy wątek; osoby nim zaciekawione znajdą ciąg dalszy w otrzymanych od organizatorów „Materiałach uzupełniających”.

W tekście Szymanowskiego stale przewijają się dwa nazwiska: Ilnicki oraz Ruprecht. Szymanowski analizuje ich styl gry, charakterystyczne gesty i powiedzionka. Ale … nie wymienia imion! Czyżby roztargnienie autora? Oczywiście nie!
To gra z wszechwładną cenzurą.
Jest rok 1883, ucisk carski nie słabnie. Trwa rusyfikacja młodzieży w szkołach. Na każdym sklepie wisi obowiązkowy rosyjsko – polski szyld, po ulicach przechadzają się rosyjscy „stójkowi” w charakterystycznych białych bluzach oraz oficerowie kwaterujący w Cytadeli Aleksandryjskiej. W Warszawie stoi 10 cerkwi, a wybudowane zostaną jeszcze następne, imponujące rozmiarami. Zobaczmy kilka widoków zapomnianej, dawno nie istniejącej rosyjskiej Warszawy.

Pałac Staszica po przebudowie w stylu bizantyjskim, przed budynkiem widoczny pomnik Kopernika.

Kościół Pijarów (ob. Garnizonowy) na ul. Długiej

przebudowany na cerkiew.

Nie podając imion Ilnickiego i Ruprechta, pisząc tylko o niewinnej grze w szachy, Szymanowski nie dawał cenzorowi pretekstu do ingerencji, a jednocześnie przypominał czytelnikom (tym bardziej oczytanym) dwóch rodaków zasłużonych w działalności patriotycznej. A teraz biogramy szachistów Karola Ruprechta i Tomasza Ilnickiego.

Karol Ruprecht

Urodzony w 1821, zmarł w 1875 – polski działacz patriotyczny i społeczny, jeden z przywódców „białych”. Urodził się w rodzinie pochodzącej ze Śląska, wyznania ewangelicko-reformowanego. W 1846 r. został zesłany na Syberię za udział w działalności niepodległościowej w Królestwie. Po powrocie pracował w redakcji „Gazety Warszawskiej”.

W latach 1858-1861 był członkiem władz ugrupowania „białych”. Był zwolennikiem pracy organicznej i walki o swobody narodowe metodami politycznymi. Walkę zbrojną odkładał na przyszłość. Napisał broszurę pt. Kwestia socjalna wobec narodowej sprawy (1862). Stała się ona programem stronnictwa.
Po wybuchu powstania styczniowego był członkiem Rządu Narodowego (kierował wydziałem finansowym). Po przejęciu władzy przez „czerwonych” udał się na emigrację do Francji.

Stan wojenny w Królestwie Polskim Namioty armii rosyjskiej ustawione na Placu Krasińskich

Stan wojenny w Królestwie Polskim Namioty armii rosyjskiej na Placu Zamkowym

Tomasz Ilnicki

Urodzony w 1813 roku, zmarł w 1866 – główny kasjer Wydziału Skarbu Rządu Narodowego w 1863 i 1864. Prawnik z wykształcenia, pracował w Banku Polskim. Mieszkanie jego w Warszawie stało się dzięki jego żonie Marii Majkowskiej salonem literackim, gdzie spotykały się najwybitniejsze postacie życia kulturalnego miasta. Od lipca 1863 wszedł do Wydziału Skarbu rządu powstańczego, kolejno jako referent i kasjer. W swoim mieszkaniu przechowywał kasę główną.

Maria Ilnicka (1824 -1897), żona Tomasza, pisarka, tłumaczka i publicystka

6 kwietnia 1864 r. aresztowany, w wyniku ciężkich badań przyznał się do pełnionych przez siebie funkcji, ale nikogo nie wydał. Włączony do procesu Romualda Traugutta znalazł się w grupie 15 oskarżonych o kierowanie powstaniem i skazanych orzeczeniem Audytoriatu Polowego na karę śmierci. Namiestnik Królestwa Polskiego gen. Fiodor Berg złagodził mu karę do 15 lat ciężkich robót na Syberii. Pracował w żupach solnych w Usolu. W tym okresie urodził mu się syn – Stanisław. Zamordowany w celach rabunkowych.

W ten sposób dotarliśmy do końca prezentacji przedstawiającej działalność szachistów podczas Powstania Styczniowego. Przypomnieliśmy sobie dwa nazwiska znane: Władysław Bogusławski i Edward Siwiński. Poznaliśmy dwa nowe: Karol Ruprecht i Tomasz Ilnicki.
Dwóch z tej czwórki „zasłużyło” – zdaniem rosyjskiego trybunału wojennego – na stryczek. Stojąc pod szubienicą, zostali ułaskawieni i wysłani na Syberię. Jeden z nich stamtąd nie wrócił, nigdy nie zobaczył syna i żony. Dwaj inni ratowali się ucieczką za granicę; biedowali na emigracji; jeden zmarł na obczyźnie, drugi wrócił do Polski, ma grób na Cmentarzu Powązkowskim.
Czy zgodzicie się Państwo z twierdzeniem, że cała czwórka dobrze przysłużyła się sprawie niepodległości?

Tomasz Lissowski

Vistula Chess Monthly

Logo Vistula