Redakcja obiecuje, że regularnie co półtora miesiąca będzie się ukazywał nowy numer pisma, tak więc w ciągu roku powinniśmy zobaczyć 8 wydań "Mata". Pismo ma format A4, ma wiele stron kolorowych, drukowane jest na papierze kredowym, z dużą ilością fotografii.
W numerze 1. zobaczyliśmy sprawozdania z olimpiady w Dreźnie, zapis pojedynku na szczycie Kramnik - Anand i sprawozdania z mniejszych imprez.
Są też materiały szkoleniowe; Grzegorz Gajewski skomentował "Partię miesiąca", zaś Bartosz Soćko udowodnił, że nie tylko "zdrowa struktura pionków" jest tym, co tygrysy, pardon, dobrzy szachiści lubią najbardziej. W sumie w piśmie nie widać jakichś tematycznych "fajerwerków", lecz niewykluczone, że pojawią się w następnych numerach, bo magazyn z pewnością będzie ewoluował. Fakt, że za robienie pisma wzięli się gracze z czołówki krajowej, może tylko cieszyć.
Dlatego "Vistula" nie zamierza udowadniać, że arcymistrzowie "źle analizują", a tylko proponuje, by nazwiska autorów były zawsze drukowane na początku artykułów. Uważamy też, że gdy jest omawiana impreza typu olimpiady, to konieczne jest pokazanie tabel, wyników indywidualnych, rankingów i temu podobnych detali statystycznych, których domaga się dusza prawdziwego kibica. Nowemu pismu życzymy wielu prenumeratorów, zaś konkurentom rynkowym - by zdopingowani przez pojawienie się nowego tytułu jeszcze bardziej ulepszyli własne produkty.
Oby "Mat" na stałe zagościł na polskiej scenie szachowej!
Czy tak się stanie, będzie zależało od czytelników, ale jeszcze bardziej od chęci i determinacji grona redakcyjnego. Powodzenia!
Tomasz Lissowski