KRONIKA 2005 (10)

KASPAROW WYPADA Z GRY

Na konferencji prasowej kończącej marcowy super-turniej w Linares arcymistrz Garri Kasparow ogłosił zakończenie "profesjonalnej kariery szachowej". Dwie znane partie z Linares, efektowna wygrana z Michaelem Adamsem i fatalnie poprowadzona końcówka pionkowa z Topałowem mają być ostatnimi zapisami w rejestrze osiągnięć trzynastego mistrza świata.

Jako powody swej rezygnacji Kasparow wymienił ogólną chaotyczną sytuacją w świecie szachów, niemożnością rozegrania od dawna zaplanowanych meczów z Ponomariowem i Kasimdżanowem oraz niechęcią Kramnika do udzielenia mu rewanżu. Czempion nie sformułował tego wprost, ale chyba pojawił się u niego syndrom "wypalenia", bo jak inaczej traktować stwierdzenie: "przez 25 lat szachy to była moja praca". Nadal jednak Kasparow uważa się za "Numer Jeden na świecie" i mniema, że jest w stanie pobić w meczu każdego, nie wyłączając Kramnika, Leko i Ananda. Kasparow nie zamierza rozstawać się z szachami do końca, będzie grał nadal "dla przyjemności" - partie pokazowe, partie rapid czy też za pośrednictwem internetu. Zamierza też kontynuować edycję cyklu książek "Moi wielcy poprzednicy". Kasparow mówi o dziewięciu tomach wypełnionych, tak jak wydane dotychczas, analizami najlepszych partii czołowych graczy w historii szachów, oraz dziesiątym, dodatkowym, który opisywałby biografie mistrzów świata.

Kasparow zapowiada, że pod koniec tego roku ukaże się jego książka "Jak szachy imitują życie". Czempion powiedział: "Będzie to książka o filozofii w szachach. Jak używać jej w życiu. (...) Przy pisaniu wykonałem wielką pracę myślową".

Dziś trudno przewidzieć, czy ta zapowiadana praca Kasparowa okaże się równie udana, jak jego turniejowe występy. Sceptycy zapewne chętnie zapoznają się z opinią holenderskiego arcymistrza Hansa Ree, który z typową dla Flamandów rezerwą zauważył, że przypominają mu się artykuły Emanuela Laskera, opublikowane na łamach prasy niemieckiej w pierwszych miesiącach I wojny światowej; ówczesny mistrz świata (opierając się na teoriach Wilhelma Steinitza) dowodził, że przyszłe zwycięstwo w światowym konflikcie z pewnością przypadnie kajzerowskim Niemcom!

Dziś trudno poddać motywy decyzji Kasparowa pełnej analizie. Nie siedzimy w jego głowie, nie znamy stanu konta bankowego i wyników badań medycznych. Kasparowskie plany poświęcenia się polityce to oczywiste mrzonki. Wierzymy, że Garri jest w stanie publikować na łamach wielkich dzienników angielskich i amerykańskich w miarę głębokie analizy dotyczące sytuacji w Rosji. Jednak szanse, że szachowy mistrz świata w moskiewskiej Real-Politik odegra jakąkolwiek rolę, są równie małe, jak szanse pionka a2 na to, by dojść do pola przemiany g8, tam zamienić się w skoczka i w tym samym momencie dać mata nieprzyjacielskiemu królowi. Niby jest to zgodne z regułami gry, ale zdarza się raz na sto milionów partii.

Kasparowa narzekania na marny stan światowych szachów budzą nasze zrozumienie; kto by nie chciał, by na szachowym Olimpie zapanował ład i porządek, by w określonym czasie odbywały się turnieje pretendentów i mecze o mistrzostwo świata, nie rzadziej niż raz na rok?! Niestety pamiętamy też, że w swoim czasie sam Kasparow uczynił bardzo wiele, by funkcjonujący przez dziesięciolecia system osłabić i unicestwić. Jego późniejsze sojusze i rozejmy w wojnach z FIDE były nietrwałe i skażone piętnem koniunkturalizmu, ale co najważniejsze - nie doprowadziły do żadnych konkretnych efektów.

Być może kluczem do rozwiązania zagadki chaosu w świecie elitarnych szachów jest ekonomia. Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte ub. wieku przyzwyczaiły nas do tego, że fundusz meczu o mistrzostwo świata "musi" być mierzony w milionach dolarów. Dziś, z wielu powodów, zasobni sponsorzy szerokim kołem omijają FIDE i Kirsana Iljumżynowa. Tymczasem zawodnicy klasy Kramnika, Kasparowa i Leko nie chcą pogodzić się z wizją meczu o mistrzostwo świata za dużo mniejsze pieniądze. Skoro te duże środki nie napływają, czołówka nie pali się do gry za mniejszą stawkę. A przecież ostatnie mecze Kramnika, zwłaszcza z Kasparowem, ale również z Leko, nie były porywającymi widowiskami i nie wiadomo, czy złote lata 1980-te kiedykolwiek powrócą.

Czy więc mamy do czynienia ze strukturalnym kryzysem szachów? Może trzeba zapomnieć o "zmurszałych" szachach klasycznych i przymierzać do uprawiania "random-chess" w wersji Bobby Fischera? A może należy po prostu poczekać, aż do czołówki przedrą się nieznani szerzej, młodzi zawodnicy i wytyczą szachom nowe horyzonty? Na razie poczekajmy na nowe dzieła Kasparowa, te filozoficzne (czego się trochę obawiamy) i te zwykłe.


http://szachowavistula.pl/vistula/

szachowavistula (at) o2 pl

Valid HTML 4.01!