Arcymistrz Teichmann był, jak wiadomo, wielkim zwolennikiem walk zapaśniczych. To zamiłowanie przeszkadzało mu nieraz z osiągnięciu lepszych wyników turniejowych; jeśli bowiem podczas rozgrywek odbywały się zapasy atletów, Teichmann za wszelką cenę starał się skończyć swą partię przed rozpoczęciem widowiska.
Na jednym z turniejów nasz Przepiórka, wówczas jeszcze młody i mało znany w kołach międzynarodowych szachista, grał partię z Teichmannem. Teichmann osiągnął już pewną przewagę - nasz mistrz był więc bardzo zdziwiony, kiedy w pewnej chwili Teichmann, spojrzawszy na zegarek, zaproponował mu remis.
Ależ mistrzu - odpowiedział Przepiórka - przecież pan ma lepszą partię!
No tak - rzekł Teichmann - to prawda, moglibyśmy mieć nieprzyjemności od kierownictwa. Ale to nic, niech pan poczeka, zaraz wynajdziemy tu coś "wiecznego".
Istotnie, dzięki wspólnym wysiłkom wkrótce udało się osiągnąć dostatecznie wyraźną remisową pozycję. Kierownik turnieju, któremu złożyli podpisane formularze, mruczał wprawdzie coś o cyrku i atletach (znano Teichmanna!), ale nie mógł nic zarzucić stronie formalnej. Uradowany arcymistrz porwał ze sobą Przepiórkę i wkrótce obaj przyglądali się zmaganiom zapaśników.
Teichmann przeżywał głęboko każde spotkanie, entuzjazmował się każdym chwytem. W pewnej chwili złapał Przepiórkę za ramię i "szeptem", który było słychać na drugim końcu sali, objaśniał mało orientującego się naszego mistrza:
Patrz pan - mostek! Ale go gniecie! Wytrzyma czy nie wytrzyma?
A na to odzywa się jeden z sąsiadów, któremu stale podnoszący się Teichmann przeszkadzał:
Siadaj pan spokojnie! Oni się umówili, że wytrzyma!
"Szachy" 1950, v. 6, p. 116.
Ciekawy przyczynek do dyskusji na temat plagi "arcymistrzowskich" remisów we współczesnych szachach. Czy wrócą jeszcze surowi Kierownicy Turniejów, których obawiali się nawet gracze klasy Richarda Teichmanna?
Widocznie we Wrocławiu nie odbywał się wówczas żaden turniej zapaśniczy...
http://szachowavistula.pl/vistula/