Felietony
Jerzy Lewi, końcówka.

       O śmierci Lewiego dowiedziałem się kilka miesięcy po fakcie, przypadkowo. Spotkałem Lennarta Liljedahla, który należał do szwedzkiej czołówki, i zapytałem, co słychać u Jerzego. On odparł, że Jerzy Lewi nie żyje. Zaniemówiłem na chwilę, bo nie mogłem sobie wyobrazić, że tego młodzieńca, którego znałem i z którym wiele razy rozmawiałem, już nie zobaczę. Normalnie przecież odejście człowieka łączymy ze starością. Sama śmierć Lewiego otoczona była mgiełką tajemnicy. Mówiło się o zwykłym wypadku samochodowym albo o rzuceniu się pod samochód. Pojawił się wątek zażywania narkotyków. W publikacja przewijały się dwie daty śmierci Lewiego: 20 października i 30 października 1972 roku.
       Zacznijmy od wersji oficjalnej. W numerze 9. TFS (listopad) 1972 ukazała się następująca wiadomość:
       W chwili, gdy numer ten miał być oddany do druku, dotarła do nas szokująca wiadomość, że Jerzy Lewi zmarł po wypadku samochodowym w wieku zaledwie 23 lat.
       Lewi przybył do Szwecji w 1969 roku po zwycięstwie w mistrzostwach Polski oraz po zwycięstwie w wielkim turnieju w Lublinie. Lewi studiował w Lund i grał z powodzeniem w drużynowych mistrzostwach Szwecji reprezentując Malmö Allmänna Schackklubb. Ponadto zwyciężył on w mistrzostwach Szwecji w grze szybkiej w 1970 roku przed Ake Olssonem i Magnusem Wahlbomem. W turnieju jubileuszowym w Sztokholmie w tym samym roku Lewi zajął 5-te miejsce za Ivkovem, Bilekiem, Ulfem Anderssonem i Ake Olssonem, ale przed Lehmanem i Westerinenem. Lewi będąc juniorem był znany ze śmiałych kombinacji, ale w późniejszych latach przeszedł na bardziej solidny styl gry.

Jerzy Lewi 1970

Ta fotografia ukazała się w szwedzkim miesięczniku szachowym "Tidskrift för Schack".


       A jak to było naprawdę ze śmiercią Lewiego? Prawdopodobnie najbliższy prawdy był kolega klubowy Lewiego, jego rówieśnik Lennart Jönsson, który powiedział:
       Na kilka miesięcy przed śmiercią Lewi zaczął rozważać głęboki problem filozoficzny - jaki jest sens życia? Często widywano go, jak spacerował czytając trzymaną w ręku książkę i nie zwracając uwagi na otoczenie. Potrafił godzinami siedzieć w pubie i spokojnie czytać. Spacerował też po ciemku po drogach przeznaczonych dla ruchu kołowego. Był tak bliski popełnienia samobójstwa, jak tylko można było być. W końcu zginął potrącony przez samochód w nocy pod Lund.
       Ta wersja pokrywa się z wersją podaną mi przez kierownika klubu LASK Carla-Erika Erlandssona, dobrze znanego byłym szachistom i działaczom klubu szachowego "Maraton" z Warszawy, dziś już niestety nie istniejącego. Chciałbym teraz podać Czytelnikom, co mówili o Lewim ludzie, którzy się z nim kontaktowali.
       Rolf Martens; mistrz szachowy Szwecji 1967, II miejsce na międzynarodowym turnieju w Göteborgu za E. Gellerem, wypełniona pierwsza norma IM - 1967, 72-gi szachista świata w 1967 roku, 8-e miejsce w nieoficjalnych mistrzostwach świata w pięciominutówkach w 1966 r. w Monachium (zwyciężył węgierski arcymistrz Laszlo Szabo). Rolf Martens (z nieznanych mi powodów) szybko porzucił wyczynowe szachy, nadal jednak lubił grać pięciominutówki, ale nie miał na południu Szwecji godnych siebie przeciwników. Nagle pojawił się tam Lewi, który jeszcze na długo przed zdobyciem mistrzostwa Polski miał opinię dobrego blickarza. Martens wspomina Lewiego z sympatią, stwierdza jednak, że Lewi robił na nim wrażenie człowieka roztargnionego i nie bardzo wiedzącego, co ma dalej w swoim życiu robić. Nie bez znaczenia był też fakt, iż matka Jerzego wyemigrowała po marcu 1968 roku z Warszawy do Izraela.
       Stellan Persson, kapitan drużyny MAS w latach 70-tych, powiedział mi: "To był wspaniały szachista, ale jego sytuacja socjalna była katastrofalna. Był sam i nie miał pieniędzy". Gdy zareplikowałem, że przecież pracował w szpitalu obok Lund i studiował, co dawało mu prawo do pożyczki spłacanej przez wiele lat po studiach, mój rozmówca tylko machnął ręką i powiedział: "z tymi studiami i z pracą to było różnie".
       Carl-Erik Erlandsson, kierownik klubu LASK, dodaje:
       Lewi od początku czuł się w Szwecji źle, szybko zaczął używać narkotyki, był coraz bardziej zamknięty w sobie. Świat zewnętrzny zupełnie go nie interesował, gdy czytając książkę spacerował ulicami Lundu.
       Jednak inni moi rozmówcy: Bo Plato, Rolf Martens i Lennart Jönsson nie potwierdzili zażywania narkotyków przez Lewiego. Lennart Jönsson dodał, że zachowanie Lewiego w ostatnich miesiącach jego życia było tak dziwne, że ludziom mogło się wydawać, iż Jerzy znajdował się pod wpływem środków odurzających.
       Lennart Jönsson potwierdził wersję Stellana Perssona, że na uczelni i w pracy Lewiemu nie bardzo się wiodło. Zapytałem wówczas mojego rozmówcę, skąd w takim razie Lewi brał pieniądze na życie. Odpowiedź brzmiała:
       "szachista tej klasy co Lewi nie mógł mieć problemów finansowych". Rozmawialiśmy 8 lutego 2004 roku; do 20 marca myślałem, co też Lennart chciał przez to powiedzieć. Przy ponownym spotkaniu Lennart Jönsson wyjaśnił mi, że w Lund sporo osób grało w szachy, a mówiąc ściślej, grało partie błyskawiczne na pieniądze. Zwykle działo się to w popularnej studenckiej kawiarni "Ateneum". Rolf Martens opowiadał mi, jak grając z Lewim podnosili stawkę przez "kontrę" i "rekontrę". Tam gra na pieniądze była podobno popularna wśród "biednych studentów" (natomiast nigdy nie słyszałem, by ktoś grał na pieniądze w Göteborgu; może były pojedyncze przypadki, ale powszechne z pewnością to nie było). Bo Plato później tłumaczył mi, że sytuacja w Lund była trochę nietypowa dla szwedzkich szachów, ale że w Uppsala też grywa się na pieniądze. Przecież studenci muszą mieć trochę rozrywki...

*****

       Bohater tej książki został pochowany na cmentarzu w Malmo. Jego pierwszym imieniem - o czym nie wiedział nikt z dawnych znajomych - było Wiktor.

Grób Jerzego Lewiego

Mogiła na cmentarzu żydowskim w Malmö.


Jest to fragment wydanej niedawno przez "Penelopę" książki "Jurek Lewi" autorstwa Wojciecha Kulika, Tomasza Lissowskiego i Feliksa Przysuskiego.

http://szachowavistula.pl/vistula/

e-mail

Valid XHTML 1.0 Transitional