Felietony
DAWID, CHAIM I LEONARDUS

    

W kawiarni "Régence" pojawił się młody rosyjski amator, pokonując wielu lokalnych graczy (...) Jego styl gry jest bardzo sympatyczny, (...) kończący partię atak przeprowadził on z wielka konsekwencją i pomysłowością.


     Tak w 1891 roku zapowiadał pojawienie się nowej gwiazdy szachów Michał Czigorin. "Młodym Rosjaninem" był Dawid Janowski, urodzony 25 maja 1868 roku w Wołkowysku na ziemi grodzieńskiej, młodszy brat Chama Janowskiego, przyszłego kupca oraz prezesa klubu szachowego w Łodzi, gdzie w 1903 roku ukazał się światu się geniusz Akiwy Rubinsteina. O młodości braci Janowskich wiemy niezwykle mało. Prowincjonalny Wołkowysk szybko okazał się dla nich zbyt ciasny. Podobno (wiadomość pochodzi od kronikarza szachów łódzkich Dawida Daniuszewskiego) przez pewien czas przebywali w mieście Nieżyn (na wschód od Kijowa), a następnie przenieśli się do centrum Polski a mówiąc dokładniej, do centrum Kraju Priwislinskiego czyli do zachodnich guberni Cesarstwa Rosyjskiego. Dawid przez pewien czas uczęszczał na "warszawski uniwersytet szachowy" czyli do kawiarni "Pod Dzwonnicą" na Placu Zamkowym, aż wreszcie - około 20 roku życia - wyjechał do Paryża, gdyż metropolia nad Sekwaną była jednym z tych niewielu miejsc, gdzie człowiek utalentowany mógł się utrzymać przy życiu z gry przy szachowym stoliku. Nie bez znaczenia mógł być fakt, że ważną figurą paryskiego światka szachowego był Samuel Rosenthal, urodzony w niezbyt oddalonych od Wołkowyska Suwałkach, który dwadzieścia lat wcześniej porzucił Warszawę na rzecz Paryża.
     Janowski zadebiutował na arenie międzynarodowej w 1894 roku, uczestnicząc w turnieju w Lipsku. W Hastings rok później nie odniósł jeszcze sukcesu, ale począwszy od turnieju w Norymberdze w 1896 roku (wyprzedzili go: Lasker, Maroczy, Pillsbury i Tarrasch) przez następne 9 lat zdobywał nagrodzone miejsca na turniejach gromadzących czołówkę światową. Był też laureatem wielu nagród "za piękność", a publiczność szachowa ceniła go za odważną, ryzykowną, pełną fantazji grę, bez "ciułania" połówek punktów.
     - Nie leży w mojej naturze wyczekiwać - powiedział kiedyś Janowski. Nie lubił specjalnie gry końcowej (co nie znaczy, że nie potrafił grac końcówek na mistrzowskim poziomie!), nie grzeszył obiektywizmem, a nietaktowna propozycja remisowa, złożona przez rywala w "nieodpowiednim" momencie mogła doprowadzić go do takiej furii, że szybko popełniał decydujący błąd.
     - Partie Janowskiego pokazują, że może on mieć dziesięć razy wygraną pozycję, a nie potrafiąc rozstać się z partią, koniec końców zdoła jeszcze ją przegrać - ocenił grę naszego bohatera Lasker, przykładający wielką wagę do wniknięcia w sekrety psychiki swoich konkurentów.
     Przez szereg lat lojalnym mecenasem Dawida Janowskiego był jego równolatek Leo Nardus (1868 - 1955), malarz i popularny zwłaszcza na przełomie XIX i XX wieku handlarz obrazami. Hojność Nardusa sprawiła, że odbyły się aż trzy mecze Janowskiego z Emanuelem Laskerem, w tym jeden oficjalny mecz o mistrzostwo świata w 1910 roku. W konfrontacji tych dwóch jakże różnych charakterów Lasker wyraźnie górował, a łączny bilans ich pojedynków wyniósł +25 -4 =7 na korzyść mistrza świata.
     Niedawno świat szachowy został poinformowany, że kochający szachy i szermierkę (brązowy medalista na Olimpiadzie w Sztokholmie 1912 w zawodach drużynowych!) przyjaciel Janowskiego był genialnym oszustem, sprzedającym tuzinami fałszywe obrazy malarzy holenderskich i włoskich bogatym amerykańskim kolekcjonerom. Największy sukces w tym dochodowym fachu Leonardus Salomon (prawdziwe imię i nazwisko Nardusa) zanotował w latach 1894 - 1908, sprzedając m. in. 93 obrazy (wszystkie malowane przez "starych mistrzów"...) multimilionerowi P.A.B Widenerowi z Filadelfii. Ponieważ oszukani klienci nie chcieli publicznie ujawniać, jak fatalnie zostali "nabici w butelkę" przez urodzonego w Utrechcie Salomona alias Nardusa, przez następne dziesięciolecia, ciesząc się z liczonego w miliony franków majątku, mógł on spokojnie zajmować się kolekcjonowaniem dzieł sztuki, podróżami po krajach basenu Morza Śródziemnego oraz - do pewnego czasu - sponsorowaniem pojedynków szachowych Dawida Janowskiego, nie zaniedbując przy tym własnej twórczości malarskiej.

Obraz Leo Nardusa

Obraz Leo Nardusa.

     Rozpisałem się tak bardzo na temat żywota Nardusa wskutek lektury eseju "Gross false pretencies": the misdeeds af art dealer Leo Nardus pióra Jonatana Lopeza oraz artykułu Leonardus Nardus Edwarda Wintera z jego znanej strony internetowej, przychodząc w końcu do wniosku, że życie handlarza dziełami sztuki może być przynajmniej tak ekscytujące jak kariera szachisty należącego oświatowej elity.
     Po 1907 roku gwiazda Dawida Janowskiego przygasła. Mógł zdobyć w turnieju nagrodzone miejsce, jak w Scheweningen 1913, gdzie był drugi za Alechinem, ale mógł być też ostatni w tabeli. Wprawdzie nigdy nie pił i niewiele palił, ale nie miał żelaznego zdrowia, z wiekiem utracił młodzieńczą energię i intuicję ("wiedział, co należy robić na szachownicy, ale nie wiedział lub nie potrafił wyjaśnić, dlaczego to ma być zrobione" - to opinia arcymistrza Ossipa Bernsteina), a ponadto rujnował swój system nerwowy oraz budżet przez nałogową grę w ruletkę.
     W 1914 roku Janowski, już nie w charakterze faworyta, uczestniczył w turnieju w Mannheim. Jak wiadomo, turniej nie został ukończony, bowiem wybuchła I wojna światowa. Janowski, wciąż legitymujący się rosyjskim paszportem, wyjechał na 10 lat do USA. Rozgrywał mecze i turnieje, dając "przepustkę" do wielkich szachów małemu Szmulkowi Rzeszewskiemu, przegrawszy partię turniejową z "genialnym dzieckiem" z Ozorkowa.
     Trawiony przez gruźlicę, w 1925 roku Janowski powrócił do Francji. Zmarł w Hyeres 15 stycznia 1927 roku, w przeddzień rozpoczęcia kolejnego turnieju, w którym miał wziąć udział. Został pochowany na miejscowym cmentarzu, raczej bez wielkiego ceremoniału, a na temat tego, jak wygląda jego mogiła, z czasem pojawiła się w literaturze niezwykła legenda, dopiero niedawno obalona przez dr Cezarego W. Domańskiego.
     W szkicu pośmiertnym na łamach pisma "Szachmatnyj Listok" Piotr Romanowski prorokował:     

W galerii starej gwardii szachowej Dawid Markielowicz Janowski znajdzie swoje poczesne miejsce, wraz ze Schlechterem i Teichmannem. I jeśli Dawid Markielowicz mógł pozazdrościć tego niezakłóconego spokoju, z jakim Schlechter i Teichmann wprowadzali w życie swoją logikę pozycyjną, to obaj wymienieni mogli zawiścią obserwować wielogwiezdne fajerwerki kombinacyjne, zrodzone przez gorejący temperament Dawida Markielowicza.

Tomasz Lissowski



http://szachowavistula.pl/vistula/

e-mail

Valid XHTML 1.0 Transitional