Mistrzostwa Niemiec, Brema, 6-14 listopad 1998

Niezwykle mocną obsadę miały tegoroczne szachowe mistrzostwa Niemiec, zorganizowane przez klub Werder Brema, znany z posiadania znakomitego zespołu futbolowego. Przez długi czas w turnieju prowadził gracz z Erfurtu Thomas Enders, ale przegrał dwie ostatnie partie. Pierwsze trzy nagrody wynosiły odpowiednio 25.833 DEM, 20.833 DEM i 18.333 DEM. W przypadku równej ilości punktów o kolejności decydował średni ranking przeciwników.
 1 Lutz Christopher        g  2600   6.5  2688
 2 Hickl Joerg             g  2540   6.5  2693
 3 Gabriel Christian       g  2555   6.5  2673
 4 Wahls Matthias          g  2605   6.0  2640
 5 Huebner Robert          g  2575   6.0  2617
 6 Lobron Eric             g  2540   6.0  2633
 7 Boensch Uwe             g  2530   6.0  2650
 8 Schmaltz Roland         m  2520   6.0  2621
 9 Luther Thomas           g  2560   5.5  2575
10 Enders Peter            g  2485   5.5  2604
11 Slobodjan Roman         g  2575   5.5  2525
12 Jusupow Artur           g  2640   5.0  2534
13 Hertneck Gerald         g  2555   5.0  2546
14 Tischbierek Raj         g  2515   5.0  2563
15 Bischoff Klaus          g  2550   5.0  2529
16 Mueller Karsten         m  2550   5.0  2555
17 Dautow Rustem           g  2625   5.0  2513
18 Siegel Georg            m  2495   5.0  2494
19 Kindermann Stefan       g  2540   5.0  2468
20 Knaak Rainer            g  2555   5.0  2413 itd.
W turnieju rywalizowały ze sobą (uwaga - żart) cztery grupy szachistów: kobiety, "wschodni", "zachodni" i "emigranci". Kobiety reprezentowała arcymistrzyni Ketewan Kachiani - Gersinski. Turnieju nie wygrała, ale kilku mężczyznom napędziła strachu, odbierając punkty rankingowe. "Wschodni" czyli Boensch, Luther, Enders, Tischbierek, Knaak i inni dzielnie stawiali opór "zachodnim" udowadniając, że w szachach przewaga bogatszych krewniaków nie jest tak widoczna, jak w piłce nożnej (w Bundeslidze gra bodaj jedna drużyna ze wschodu). "Zachodni" zgarnęli większość kasy; bogatemu to i diabeł dziecko do snu kołysze. Generalna klapa stała się udziałem "emigrantów" czyli Jusupowa, Dautowa, Gutmana, Slobodjana i innych. Widzimy w tym pewną prawidłowość, bo większość "emigrantów" jest już w zaawansowanym, jak na wyczynowców, wieku, a ponadto są oni oderwani od dawnego środowiska klubowego w Rosji i pod każdym względem, finansowo i szachowo, muszą liczyć na własne siły. Słabe wyniki Jusupowa każą się zastanowić nad oceną pewnego zjawiska w szachach, a mianowicie rozważenie, czy istnieje coś takiego, jak "szkoła" czy też "metoda" szkoleniowa Marka Dworeckiego. Ten moskiewski szachista był przed laty ogłoszony najlepszym trenerem szachowym na świecie. Jego wychowankowie, Jusupow i Dołmatow, mistrzowie świata juniorów, w bardzo młodym wieku (na tamte czasy!) osiągnęli tytuły arcymistrzowskie i starali włączyć się do walki o tytuł mistrza świata; Jusupow robił to skuteczniej, Dołmatowowi tu i tam zabrakło połowy punktu w krytycznych momentach kariery. Dworecki opublikował wiele artykułów i książek, w których prezentował pewne fragmenty swojej metody szkoleniowej, ćwiczenia i analizy. W niektórych środowiskach termin "szkoła Dworeckiego" był synonimem najwyższej klasy trenerskiej Jednakże obecne wyniki "sztandarowych" uczniów Dworeckiego są przeciętne, przegrywają oni pojedyncze partie i całe turnieje z zawodnikami, którzy nie uczyli się u Dworeckiego, nie wykonywali zalecanych przez niego ćwiczeń mających rozwijać określone cechy myślenia szachisty, ba, może nawet nie widzieli książek znanego trenera na oczy. Nie jest naszym zamiarem drwić ze szkoleniowca, który wykonał w swoim czasie, w danych mu realnych warunkach, kawał dobrej roboty. Jednak za tezę trudną do obalenia przyjmujemy, że w szachach nie istnieje żadna "jedyna" albo "najlepsza" metoda szkoleniowa. Przyklejanie etykietki z napisem "numer jeden na świecie" w przypadku Dworeckiego nie sprawdziło się. Szachy to nie tylko wiedza, ale i sport. O klasie trenera świadczą tylko i wyłącznie aktualne wyniki podopiecznego. Ponadto - mistrzowie świata i szachiści im równi to fenomeny. Tacy nie pochodzą z tej czy owej "szkółki". Mistrzowie pojawiają się, ujawniając w pewnym momencie ukryty super - talent. Niemal każdego można wyuczyć silnego kopania piłki albo walenia pięścią. Mistrzami zostają jednostki, jak Włodzimierz Lubański, Jerzy Kulej czy Irena Szewińska.