ID #1058

PRZYCZYNEK DO ŻYCIORYSU CHAIMA JANOWSKIEGO

    W drugim tomie "Słownika biograficznego szachistów polskich" Tadeusza Wolszy znaleźć można rozdział poświęcony osobie i dokonaniom Chaima Janowskiego, starszego (podkreślenie moje - TL) brata znanego arcymistrza Dawida Janowskiego.
     Dwa artykuły z dziennika "Nasz Przegląd", na które ostatnio natrafiłem, rzucają nowe światło na osobę tego zasłużonego dla łódzkich szachów gracza i organizatora.
      
     "Do Łodzi nadeszła smutna wiadomość o śmierci w dalekiej Japonii - w Tokio, zasłużonego syna naszego miasta, budowniczego kultury żydowskiej i krzewiciela kultury muzycznej w Łodzi - Chajkla Janowskiego. Chajkiel Janowski, który zmarł w stolicy Japonii, z dala od przyjaciół i znajomych, był dziwnym, niecodziennym typem. Będąc z zawodu kupcem i przemysłowcem, cieszącym się dużym mirem wśród sfer przemysłowo - handlowych, był on równocześnie wielkim miłośnikiem muzyki, kompozytorem i mecenasem młodych talentów, które znalazły w nim swego rzecznika i opiekuna. Obdarzony uniwersyteckimi wprost wiadomościami, człowiek - encyklopedia, nie było niemal dziedziny w życiu łódzkiem w okresie przedwojennym (przed 1914 - TL), w której Zmarły nie brał udziału, lub nie wywierał swojego wpływu. Wśród kupców - świetny kalkulator i towarzysz; dyrygent orkiestry i chóru, świetny znawca śpiewu liturgicznego, wytrawny szachista, a przede wszystkim nieomylny wprost odkrywca młodych i wartościowych talentów - to główne cechy wiecznie żywego i wiecznie aktywnego Chajkla Janowskiego. Jego poparciu zawdzięczał swoją karierę zmarły kantor i kompozytor A. B. Birnbaum.
     On to odkrył genialnego szachistę mistrza Akibę Rubinsteina, który pod jego pieczą moralna i materialną pracował i rozwijał się, osiągając z czasem jeden z najwyższych szczebli w hierarchii elity szachowej świata.
     Ukoronowaniem pracy jego życia było założenie pierwszego towarzystwa muzycznego w Łodzi "Hazomir", które skupiło koło siebie wiele talentów muzycznych, śpiewaczych, dramatycznych i rzesze melomanów.
     Chajkiel Janowski, sam będąc kompozytorem i pianistą, czynił wiele dla podniesienia kultury muzycznej w naszym mieście, popierając młodych muzyków i urządzając różne imprezy artystyczne. W towarzystwie syna, który jest profesorem w konserwatorium w Tokio, udał się Janowski do kraju wschodzącego słońca, gdzie też zakończył swoje życie.
     Chajkiel Janowski dobrze zasłużył się Łodzi, toteż wiadomość o śmierci jego wywołała tutaj szczery żal.
      
     Eli Baruchin
     "Nasz Przegląd", piątek 5 kwietnia 1935, fragment artykułu Ci, co dobrze zasłużyli się Łodzi.
     "Na początku bieżącego stulecia kilku odważnych obywateli naszego miasta podjęło inicjatywę założenia żydowskiego towarzystwa śpiewaczego. Powiadam "odważnych", gdyż założenie tego towarzystwa przypadało na okres, kiedy część naszych obywateli żydowskich mało miało zrozumienia dla tego rodzaju spraw kulturalnych, reszta zaś wciąż jeszcze tkwiła w sferze ruchu asymilacyjnego.
     Towarzystwu dano nazwę "Hazomir" i przystąpiono do pracy przez założenie wielkiego chóru mieszanego.

*

     Postać Ch. Janowskiego ściśle jest związana z ruchem hazomirowskim, który stopniowo powstawał wszędzie, gdzie w większych środowiskach Europy i Ameryki działali narodowo uświadomieni Żydzi. Współczesny członek "Hazomiru" czy też słuchacz koncertów wcale nie podejrzewa, z jakimi olbrzymimi trudnościami związane było wówczas tworzenie żydowskich ośrodków muzycznych. Ch. Janowski włożył w ten ruch ogrom energii. Werbowanie zdolnych dyrygentów, zbieranie odpowiedniej literatury, przede wszystkim zaś stworzenie odpowiedniej atmosfery dla tej, dla ówczesnej publiczności, "nowej" muzyki - były to zadania, których ciężar Ch. Janowski z niezmordowaną energią, lata całe dźwigał na swych barkach.
     Łódzki "Hazomir" stał się punktem wyjścia dla szeroko zakrojonych żydowskich ruchów muzycznych, które właściwie dopiero w dobie obecnej - w Erec - zbliżają sie do chlubnego szczytu.

*

     Ch. Janowskim był samoukiem i dyletantem w najlepszym znaczeniu tego słowa. Nie był jednostronny. Wielkie wartości naszej muzyki synagogalnej, której wybitni przedstawiciele Sulzer i Birnbaum stale zajmowali honorowe miejsce w repertuarze "Hazomiru", ludowa muzyka, wówczas jeszcze w powijakach będąca z jej cennymi, głównie przez Engla zbieranymi motywami, równie bliskie były sercu Zmarłego, jak klasyczne oratoria biblijne literatury powszechnej.
     Janowski pragnął budować bez wytchnienia. Czuł, jak doniosłą było rzeczą wydobywanie na światło dzienne dawno zasypanych wartości i oddanie narodowi żydowskiemu tego, co stracił w tysiącletniej wędrówce: żydowskiej muzyki, żydowskiej pieśni!

*

     Mało jeszcze na piśmie utrwalone melodie ludowe, recytatywy chasydzkie i "chazońskie" improwizacje - materiał przywieziony przez dyrygentów "Hazomiru", przeważnie z Litwy albo Rosji Południowej - wszystko to Janowski umiał odpowiednio ocenić i wkrótce powstały opracowania, parafrazy, utwory na chór i orkiestrę. Janowski często rozentuzjazmowany występował w roli dyrygenta, chcąc również w tej dziedzinie wyładować swoją aktywność.

*

     Aczkolwiek Janowski przed laty opuścił Łódź i osiedlił sie w Berlinie, stale utrzymywał kontakt z "Hazomirem". Na nowej placówce w dalszym ciągu działa w myśl swoich ideałów. Wkrótce dowiadujemy się, że również w Berlinie żydowscy muzycy, kantorowie, dyrygenci i uczniowie garnęli się do niego.
     Znowu został apostołem pieśni żydowskiej i rozwoju muzyki żydowskiej. Było coś ahaswerycznego w tej nieraz zawziętej bojowej naturze.

*

     Żywiołowa burza wyrzuca Janowskiego, będącego wówczas w wieku podeszłym, z wiernego koła jego zwolenników. Tym razem jednak na wschód.
     W tobołku podróżnym - nieobciążonym ziemskimi dobrami - dźwiga Janowski w swej długiej podróży przez nieskończone stepy Syberii jeden jedyny niezniszczony skarb: umiłowanie muzyki swego narodu.

*

     Przed laty piszący te słowa wędrował po egzotycznych dzielnicach Tokio, daremnie szukając żydowskiego oblicza. W niedaleko położonej Jokohamie, gdzie już wówczas istniała mała kolonia żydowska, znalazło się teraz miejsce, na którym po ukończeniu żywota pełnego walki i rozczarowań, ale też niejednej radości, spoczął Ch. Janowski u stóp Fujijamy. Między prastarymi świątyniami shintoistycznymi i delikatnymi, kwitnącymi wiśniami, na samotnym Beith - Olam rozległo się cicho drżące "Ejl molej rachamim" daleko, daleko od wiernych adherentów i współpracowników.

Tagi: Chaim Janowski

Podobne wpisy:

Nie możesz komentować tego wpisu