ID #1621

KOMU POMNIK?

Moją ulubioną stroną w internecie jest "The Chess Cafe" czyli "Kawiarnia szachowa", którą zarządza Hanon Russell, znany amerykański kolekcjoner (listy, dokumenty, książki, rękopisy) i wydawca. Obok listy dyskusyjnej i kącika dla problemistów można tam znaleźć arcyciekawe teksty kilku stałych współpracowników, m.in. holenderskiego arcymistrza Hansa Ree i angielskiej arcymistrzyni Susan Lalić. Ja osobiście z największym zainteresowaniem studiuję artykuły pisane przez Eduarda Wintera ze Szwajcarii, jednego z najbardziej poważanych historyków szachów, autora kilku książek, m. in. znakomitej biografii mistrza świata Raula Jose Capablanki.
Jednym z ostatnich szkiców Wintera był tekst "Zbrodnie wojenne", poświęcony osobie sędziwego (ur. 1912 w Rydze) Karlisa Ozolsa, byłego reprezentanta Łotwy na Olimpiadach Szachowych w Monachium (1936) i Sztokholmie (1937). Po wojnie Ozols znalazł sie w Niemczech, by ostatecznie osiedlić się w Australii, gdzie mieszka do dziś. Opierając się na solidnie udokumentowanym raporcie, który ukazał się w październiku 1997 w "The Australia/Israel Review", Winter pisze o ex-olimpijczyku rzeczy straszne: Ozols od 1941 roku należał do podległej Niemcom łotewskiej policji, przeszedł szkolenie w ośrodku SS w Fuerstenbergu, a następnie dowodził stuosobowym oddziałem, który brał udział w likwidacji getta w Mińsku Białoruskim (10 tys. ofiar) i Słucku (2 tys. ofiar). Sam Ozols, wg zeznań świadków, ma na sumieniu kilka bezpośrednich morderstw. W kwietniu 1944 został awansowany do stopnia Obersturmfuehrera i udekorowany "Krzyżem Zasługi Wojennej" II klasy. W grudniu tego samego roku zniknął z terenu Łotwy i "odnalazł się" w zachodniej strefie okupacyjnej Niemiec. Stamtąd wyemigrował na antypody.
Tu Winter kończy przegląd wojennych czynów Karlisa Ozolsa i podaje spory rejestr jego partii z przed- i powojennych turniejów, zarówno gry bezpośredniej jak i korespondencyjnej. Komentatorzy podkreślali, że posiadał on "subtelne wyczucie pozycji" oraz "cudowną technikę w końcówkach" i "bardzo solidny styl". Debiutową specjalnościa Ozolsa było pewne odgałęzienie w obronie holenderskiej a mianowicie tzw. wariant leningradzki (1. d4 f5 i następnie 2...g6, 3....Gg7, 4...Sf6, 5...d6 itd.).
Powstaje jednak wątpliwość, czy w zderzeniu z informacją o tysiącach ofiar przestępczej działalności wojennej Karlisa Ozolsa nie jest aby poważnym nietaktem wyliczanie jego turniejowych startów, omawianie dobrych i złych posunięć, analizowanie niuansów stylu gry? Czy nie lepiej zachować na ten temat całkowite milczenie? Przypomina to reportaż z więzienia, gdzie dziennikarz z uwagą pochyla się, powiedzmy, nad udaną twórczością plastyczną maniakalnego mordercy. Czy nie jest to mimowolne stawianie swoistego pomnika komuś, kogo sumienie jest tak strasznie obciążone?
Przypuszczam, że w Polsce nikomu nie przyszłoby na myśl, by w jakimkolwiek kontekście rozwodzić się nad tym, że dr Hans Frank, rządzący przez kilka lat tzw. Generalną Gubernią, był mecenasem szachów, wspierał mistrza świata Alechina, organizował w Warszawie, Krakowie i Lublinie turnieje - "nur fur Deutsche" oczywiście.
Zamiast przytaczać subtelne partie Ozolsa, przypomnę mały wycinek twórczości jednej z ofiar systemu, któremu Ozols służył.

 

Szaja Kozłowski
"Głos Poranny" 1931
Szaja - Kozłowski

1. Sd7+ Kc7 2. Sf8! (Skoczek dobrowolnie zmierza ku zagładzie, by nie pozwolić na osobodzenie się gońca.) 2...Kd8 3. Kf4 Ke8 4. Kg5 K:f8 5. Kh6 i czarne muszą wykonać przegrywający ruch.
 

Tagi: Pomnik

Podobne wpisy:

Nie możesz komentować tego wpisu