ID #1504

ZAPOMNIANY AUTOR I PROBLEMISTA

     Arcymistrz kompozycji szachowej Waldemar Tura i Tomasz Lissowski szykują do druku biografię Leona Tuhana - Baranowskiego, zapomnianego dziennikarza szachowego, autora książek i płodnego problemisty, niewątpliwie "Numeru 2" po Marianie Wróblu w okresie międzywojennym.
     Zawikłane losy Tuhana - Baranowskiego oraz jego nie wytłumaczony dotąd alians z niemieckim Wehrmachtem podczas II wojny światowej sprawiły, że stał się osobą przemilczaną przez polską literaturę szachową.
     W książce, prócz partii i licznych problemów Tuhana - Baranowskiego, znajdą się też fragmenty jego artykułów. Poniżej załączamy jeden z nich, świadczący niewątpliwie o tym, że szachy w życiu tego człowieka były czymś niesłychanie ważnym.

------------------

Intermezzo: pomiędzy szachistami.

Są mistrzowie szachowi. Ale nie ma mistrza szachów.
(Aleksander Alechin)

     W naszej dotychczasowej wędrówce poprzez radości i smutki partii mieliśmy do czynienia z figurami, posłusznymi narzędziami obcej inteligencji. Ale poza szachownicą stykamy się również i z tymi, co figurami szachowymi dowodzą, a którzy zebrani w kilka osób toczą przydługie dyskusje na tematy szachowe, analizują wspólnie partie, zachwycają się swymi ulubionymi mistrzami.
     Szachiści to na ogół entuzjaści swej gry i jej czołobitni niewolnicy. Po kilkanaście godzin siedzą oni obok siebie, otoczeni kłębami gryzącego dymu niezliczonych papierosów. Nie zdają sprawy z biegu czasu. Nie obchodzą ich ani żona, czekająca w domu z kolacją, ani kochanka, spoglądająca nerwowo na zegarek przy stoliku kawiarnianym. Są oni obojętni na wieści ze świata, nie wzrusza ich wielki szlem, zalicytowany w pokoju obok. Nie obchodzą ich kwestie materialne, ani zagadnienia filozoficzne.
     Szachiści przy partii mają inne ideały i o nich tylko śnią. Szachownica urasta do rozmiarów pola bitwy, figury nabierają życia, kombinacje pulsują w mózgach skrzyżowaniami linii i krótkimi spięciami urywanych wariantów. Co z tego, że żona prosi do telefonu, skoro gracz widzi manewr zamykający hetmana! Niech stygnie na stoliku obok herbata - przy szachownicy partner za chwilę się podda!
     Bogini szachów Caissa łaskawie patrzy w nieprzytomne oczy swych wiernych wojowników i szepce im wciąż o nowych pułapkach, manewrach, atakach i obronach, wypadach i ofiarach.
     Obok partyj mistrzów gromadzą się tłumnie maluczcy Caissy, nic a nic nie rozumiejący z dziejów rozgrywanej partii. Przykuwa ich mocniej, niż mosiężne łańcuchy, misterium dwóch zwalczających się, wyższych od nich umysłów. Przy innym stoliku siedzi smok, pożerający żywcem biedną, pocącą się ze wzruszenia owieczkę. Ale owieczka z entuzjazmem przegrywa swoją partię i przyjaźnie spoglądając na oblizującego się smoka, zbiera martwe chwilowe figury do dalszej gry.
     A każdy z szachistów w głębi duszy dumny jest, że może służyć Caissie, każdy znosząc jej swe dary w postaci urywanych myśli i niezliczonych błędów, wie, że są na świecie gracze, dla których jest prorokiem łaskawej bogini, przedmiotem podziwu i zazdrości.
     Cóż by się stało z całym królestwem szachów, gdyby nie było na świecie fuszerów, do których tylu mistrzów można zaliczyć? Sami "mistrzowie szachów" rozgrywaliby między sobą przydługie partie remisowe, bo mistrzowie ci nie popełniają chyba błędów. Nikt by tych partyj nie przeglądał, nikt by nie zachwycał się stuwariantowymi i tysiąc posunięciowymi kombinacjami, tak poprawnymi, że prowadzącymi we wszystkich odmianach do nierozegranych. W królestwie Caissy panowałaby niepodzielnie poprawność, u wejścia zaś jej pałaców straż chrapałaby z nudów przez dwadzieścia i cztery godziny na dobę.
     Fuszerzy to ci szachiści, co popełniają błędy. Ci, którzy użyźniają glebę szachową, albowiem z ich dziwnych pociągnięć wyrastają kombinacje ku chwale królewskiej gry. Fuszerzy tworzą pośrednio piękno szachów i rzecz zrozumiała, że kąpią się w ich kombinacjach przez długie godziny, że nic ich poza czarno-białymi kwadracikami a nabierającymi coraz to innej siły życiowej, figurami - nie obchodzi. Wędzeni w dymie tytoniowym, karceni przez oburzone niewiasty, nieczuli na żadne podniety, wszyscy, od ostatniego "połamańca" dostającego od każdego fory, aż do mistrzów szachowych, popełniających tylko takie błędy, że trzeba je przez lupę zaobserwować mogli ? wszyscy szachiści żyją walką szlachetną i równą, a z tej walki rodzi się niechaj abstrakcyjne, lecz szczere i zwycięskie piękno!

Tagi: Leon Tuhan - Baranowski

Podobne wpisy:

Nie możesz komentować tego wpisu