ID #1458

Andrzej Szulce opowiada

       W numerze marcowym 2007 "Vistuli" pisaliśmy o "zapomnianym teoretyku szachów" czyli o Zygmuncie Szulce. Historia nie urwała się na tym, ponieważ w niedługi czas po tym udało nam się odszukać inżyniera Andrzeja Szulce, syna Zygmunta. Mimo sędziwego wieku (86 lat) panu Andrzejowi znakomicie dopisuje pamięć. Podzielił się swoimi wspomnieniami, które wydatnie powiększają naszą wiedzę nie tylko o jego ojcu, lecz również o innych bohaterach szachowych batalii, nie wyłączając wielkiego Rubinsteina. Ważnym znaleziskiem jest fotografia Zygmunta Szulce, którą załączamy w poniższym tekście. Pan Andrzej obiecał odszukać w domowym archiwum zeszyt, w którym jego ojciec notował rozegrane przez siebie partie. Tak więc ... ciąg dalszy nastąpi !

Pierwsza książka Akiby

       Wiem to od mojego ojca, który był zaprzyjaźniony z Rubinsteinem i wielokrotnie z nim grywał. Któregoś dnia Akiba opowiedział ojcu o okolicznościach, w jakich sam nauczył się grać w szachy.
       Jego opiekunem był ubogi handlarz starzyzną. Pewnego razu po powrocie do domu, z worka, z którym krążył po miasteczku i do którego wkładał oddane mu za grosze, a niekiedy całkiem za darmo stare i niepotrzebne rzeczy, wysypał dzienny plon. Była tam również mała książeczka autora o francuskim nazwisku Dufresne. Mały Akiba wziął ją do rąk i zainteresowany rysunkami spytał opiekuna: "Tate, co to jest?".
Handlarz zajrzał do książki, zobaczył diagramy i powiedział: "Weź to sobie, możesz się tym bawić". Ta książeczka pozwoliła Rubinsteinowi nauczyć się dwóch rzeczy: języka niemieckiego i gry w szachy.
       Z czasem zaczął bywać w kawiarni, w której elegancko ubrani gości grywali w szachy. On sam grać nie mógł, ponieważ, aby rozegrać partię, należało wnieść stawkę - wkładając pod szachownicę 50 kopiejek. Siedział więc z boku, patrzył. Któregoś razu powiedział po zakończeniu partii: "A może byłoby lepiej zagrać inaczej?" Sprawdzili, okazało się, że miał rację. W "kawiarnianym" kręgu zaczął być uznawany za dobrego szachistę, ale grać w dalszym ciągu nie mógł.
       Raz zdarzyło się tak, że do kawiarni wpadł szachista, który był umówiony na partię, ale okazało się, że jego partner nie przyszedł, i wtedy Rubinstein powiedział: "Ja zagram". "No dobrze, to siadaj" - mówi gość, który został bez partnera, i machnął ręką na 50 kopiejek. Ale ponieważ wiedział, że Rubinstein jest mocnym szachistą, więc zażądał piona "for". Zaczęła się gra.
       Rubinstein opowiadał potem ojcu, że to był decydujący moment w jego życiu. On nie mógł przegrać, on musiał tę partię wygrać. Od tej partii zależała cała jego przyszłość. I wygrał! A zdobyte 50 kopiejek stało się kapitałem zakładowym jego działalności, kapitałem zakładowym "firmy szachowej Rubinstein". Od tej pory mógł przyjść do kawiarni, położyć pod szachownicę 50 kopiejek, grać jak równy z równym i wygrywać. Gdy to wszystko opowiadał ojcu, był już znany na całym świecie, startował w wielkich turniejach i zdobywał czołowe miejsca.

Aresztowanie w kawiarni Kwiecińskiego

       Początek okupacji niemieckiej, styczeń 1940 roku. Było to wstrząsające dla nas wydarzenie. Pewnego wieczoru ojciec nie wrócił do domu. Obowiązywała wtedy godzina policyjna. Energicznie zadziałała moja mama. Wiedziała o istnieniu kawiarni Kwiecińskiego i o tym, że ojciec chodzi tam grać.

Marszałkowska 76

Marszałkowska 76, widok sprzed 1939 roku.

       Zaczęła go poszukiwać w komisariatach policji. Ustaliła, że ojciec jest w areszcie na ul. Daniłowiczowskiej i przy wejściu do gmachu spotkała się z panią Kwiecińską, która też poszukiwała swojego męża.
       Był to dla nas tragiczny okres. Sytuacja była dramatyczna. Spodziewaliśmy się, że Gestapo może złożyć nam wizytę. Mieszkaliśmy wtedy na Miedzianej, lokal od frontu, nad bramą, z balkonem. Zastosowaliśmy pewne środki ostrożności. Spaliliśmy niektóre dokumenty, w tym wiele dokumentów ojca, który przed wojną był społecznym inspektorem OPL (obrona przeciw-lotnicza). Te papiery mogły stać się powodem do represji.
       Po jakimś czasie, może upłynął tydzień, wieczorem drzwi się otworzyły i stanął w nich ojciec. Była olbrzymia radość i szczęście.
       Ojciec znał język niemiecki i rozumiał rozmowy agentów, którzy ich aresztowali. Próbowano im tłumaczyć, że tu się nic nie dzieje, ale nie przyjęli tego do wiadomości. Eskortujący mówili: "Dzisiaj złapaliśmy bandę, grali w szachy, ale grali tak, że Hitler zawsze przegrywał.. taką bandę złapaliśmy."
       Strażnik więzienny przyniósł im parę kompletów szachów i oni zaczęli w celi grać. Grali bez przerwy, strasznie tragicznego nastroju tam nie było, Łowcki któregoś dnia powiedział "Dzisiaj był doskonały krupnik". W końcu ojciec i wielu innych zostali zwolnieni, ale nie wszyscy, o losie reszty nic nie było wiadomo, nie żyją oczywiście.

Danilowiczowska 7

Przedwojenny Areszt Śledczy w Warszawie przy ul. Daniłowiczowskiej.

Daniłowiczowska 2005

ul. Daniłowiczowska 2005

Daniłowiczowska plan okolicy

Daniłowiczowska plan okolicy

 
Ojca działalność przed i po wojnie

       Ojciec Instytutu Politechnicznego w Warszawie nie skończył. W 1905 roku brał udział w strajku "szkolnym" i później nauki kontynuować już nie mógł. Jego wykształcenie, zresztą bardzo bogate, pochodziło z wyjazdów zagranicznych.
       Przed wojna była fabryczka "Sygnał", mieściła się w przybudówce na Miedzianej, tam robili semafory. Później "Sygnał" został zlikwidowany, nazwa już nie istniała, a w warsztacie produkowano inne rzeczy pomysłu ojca, który miał bardzo bogatą wyobraźnię techniczną. Był autorem kilku patentów, m. in. opatentował statek, który miał śrubę umieszczoną nie na końcu kadłuba, lecz w środku, w specjalnym kanale. Miał też opatentowaną siatkę materacową, którą sam produkował. Była ona pokazywana na targach poznańskich.
Innym pomysłem był stolik przeznaczony do użytku w szpitalach, na jednej nodze, z trzema rozchylanymi podpórkami, o regulowanej wysokości, mógł służyć jako pulpit, nożna go było złożyć; jeden taki stolik znajdował się jeszcze niedawno u mojej siostry.

Zygmunt Szulce

Zygmunt Szulce.

       Po wojnie cała ta działalność zanikła, produkowano tylko siatki materacowe. Stąd ojciec miał więcej czasu na działalność publicystyczną, miał też większe doświadczenie. I jeszcze jedno - powstały kluby szachowe, stąd aktywność ojca była większa.

Tagi: Andrzej Szulce

Podobne wpisy:

Nie możesz komentować tego wpisu