ID #1520

GIDEON STAHLBERG

RUBINSTEIN
z książki:
SCHACK OCH SCHACKMÄSTARE
NORSTEDS
STOCKHOLM 1952

     Śledząc wyniki międzynarodowych turniejów szachowych w latach 1907-1914 można bez trudu stwierdzić, że w tym okresie nikt nie mógł się równać z Polakiem Akibą Rubinsteinem, jeśli chodzi o ilość osiągniętych sukcesów, ani o ich ciężar gatunkowy. R. był w tym okresie powszechnie uznawany za następcę tronu w królestwie Caissy. Posiadał on w dużym stopniu właśnie te cechy, które są cenne w długich turniejach i w nerwowych meczach, a mianowicie: zimna krew i wytrwałość. R. często osiągał w początkowej fazie turnieju przeciętne wyniki, ale gdy większość mistrzów zaczynała okazywać oznaki zmęczenia, Rubinstein grał z dużą pewnością, a na finiszu był praktycznie nie do pokonania. W okresie, gdy wygrywał wiele ważnych turniejów albo uzyskiwał w nich wysokie lokaty, jego partie charakteryzowały się jasnością stylu i siłą gry. R. głęboko oceniał pozycję, doskonale kombinował, a jego technika gry w końcówkach nie miała sobie równych. Wiele z jego końcówek wieżowych jeszcze dziś wywołuje zachwyt i zupełnie słusznie należy do klasycznych.

     Ale nawet w swym okresie szczytowym nie był R. niemożliwy do pokonania, tak jak np. Capablanca czy Schlechter. R. przegrywał zazwyczaj w jednej z pierwszych rund turnieju, ale jego spokojna i na pierwszy rzut oka bezbarwna gra w pierwszej fazie rozgrywania partii była w rzeczywistości silniejsza i znacznie bardziej niebezpieczna dla przeciwników niż "safety play" Capablanki. Dlatego też pomimo jednej lub kilku porażek uzyskiwał Rubinstein zazwyczaj bardzo wysoki wynik procentowy.

     Tymczasem Capablanca stał się nagle niebezpiecznym rywalem Rubinsteina i również dążył do odebrania Laskerowi zaszczytnego tytułu. Turniej w St. Petersburgu 1914 miał sensacyjny przebieg. Otóż zamiast oczekiwanej walki trzech: Lasker - Rubinstein - Capablanka turniej sprowadził się do walki dwóch: Lasker - Capablanca. R. wystartował słabo, nie zdążył odzyskać utraconego terenu i w rezultacie nie zakwalifikował się do grupy finałowej.

     Czy było to niepowodzenie przypadkowe czy też oznaczało początek regresu w grze Rubinsteina? Za przypadkiem przemawiał fakt, że turniej eliminacyjny rozgrywano na stosunkowo krótkim dystansie; za regresem przemawiał przebieg jego dalszej kariery. Gdyby nie Wojna Światowa, to z pewnością publiczność oglądałaby mecz pomiędzy Laskerem i Rubinsteinem. Wojna zabrała Rubinsteinowi kilka najlepszych lat, podczas których zmuszony był do szachowej bezczynności. Dopiero podczas ostatniego roku wojny (1918) świat szachowy zaczął budzić się z letargu. Zorganizowano dwa turnieje mistrzowskie, każdy z udziałem 4 zawodników. W pierwszym spotkali się Rubinstein, Vidmar, Schlechter i Mieses. Wynik turnieju był dużą niespodzianką. R. nie wygrał żadnej partii, zdobył 1p z 6 i zajął ostatnie miejsce. Teraz już wielu zaczęło rozumieć, co później tylko się potwierdziło, że R. nie jest już dawnym R. przyzwyczajonym do zwycięstw, grającym z zimną krwią i wytrwałym w walce turniejowej. Ukradkiem postępujące zmiany w psychice R. osłabiały powoli jego siłę twórczą i wydajność, co nie mogło być bez wpływu na wyniki turniejowe. Tym nie mniej stary mistrz nadal się rozwijał, jego gra stawała się bardziej finezyjna, zaś artyzm w grze podnosił na wyższy poziom. W turnieju 4-ch w Berlinie R. uzyskał doskonały wynik tylko 1/2p. za Laskerem. W Sztokholmie R. pokonał w meczu Bogoljubowa, a w turnieju w Göteborgu (1920) zajął zaszczytne 2. miejsce.

     W Szwecji R. brał udział w pracy nad nową edycją podręcznika Collijnsa. W tej nowej edycji R. szczodrą ręką obdarowywał swoich przyszłych czytelników całym szeregiem nowości debiutowych, a ponadto poddał krytycznej analizie ówczesny stan teorii szachowej, przeprowadzał jej rewizję i wprowadzał zmiany. Gdy ta praca została zakończona, świat szachowy uzyskał podręcznik, który miał ogromne znaczenie zarówno dla mistrzów, jak i dla nowego pokolenia adeptów szachowych. Następnie Rubinstein w walce turniejowej odważnie bronił swoich teorii i mimo, że niektóre z nich udało się obalić, to jednak większość ostała się mimo gruntownej krytyki. Praca nad tą książką pozwoliła R. rozszerzyć swój repertuar debiutowy m.in. R. zaczął grać często i z dobrym wynikiem dumny gambit królewski. Postępujące zmiany w psychice Rubinsteina wyrażające się m.in. melancholią zupełnie zniekształciły jego wyniki turniejowe. To był on wśród najlepszych, a innym razem zajmował odległe miejsca. Rubinstein zdobywał nagrody "za piękność" jedna za drugą i rozgrywał końcówki genialnie tak jak dawniej, a jednocześnie zdarzały mu się niepojęte "podstawki". R. nie zauważał prostych gróźb matowych i nie mógł już dostatecznie koncentrować się podczas gry. W latach 1929-30 nastąpiła poprawa, ale niestety tylko tymczasowa. Rubinstein zdobył 4. miejsce na wielkim turnieju w Karlovych Varach, a w następnym roku na Olimpiadzie w Hamburgu fenomenalny wynik Rubinsteina na 1-ej szachownicy (+13-0=4 czyli 15p z 17 albo 88% - FP) miał decydujące znaczenie dla ostatecznego wyniku zawodów. Zwycięstwo Polski na Olimpiadzie to przede wszystkim zasługa Rubinsteina. Ale już w następnym roku okazało się, że wynik Rubinsteina na Olimpiadzie był jego "łabędzim śpiewem" i w 1932 roku Rubinstein wycofał się z gry turniejowej.

     Te dwa okresy w karierze szachowej Rubinsteina dają nam zupełnie różne obrazy mistrza. W pierwszym obrazie widzimy młodego, żądnego sławy bojownika, który wie, że ma buławę marszałkowską w swoim plecaku i który szybko awansuje. Drugi obraz przedstawia wielkiego, ale nierównego artystę, dla którego sława i powszechne uznanie nie mają wartości. I właśnie to Rubinstein - artysta jest tym, kto podarował nam najwięcej i tym, kto najwięcej dla nas znaczył.
Tłumaczenie - Feliks Przysuski.

Tagi: GIDEON STAHLBERG

Podobne wpisy:

Nie możesz komentować tego wpisu