Każdą sobotę rozpoczynam, a sądzę, że nie ja jeden, od lektury "Gazety
Szachowej". Jej edycja z 8-9 lipca br. zgotowała mi niespodziankę. W "Szkole
Szachowej", prowadzonej ze znawstwem przez mm. Romualda Grąbczewskiego,
znalazłem pozycję pochodzącą, jak możnaby mniemać z podpisu, z partii
Woronkow - Persic.
W rzeczywistości zdarzyła się ona w spotkaniu dwójki zupełnie innych
zawodników, a okoliczności były na tyle ciekawe, że odważam się przedstawić
je Panu w całości.
*
Gdy latem 1978 roku znalazłem się w Twierdzy Modlin, by odbyć półroczną.
praktykę wojskową w stopniu plutonowy-podchorąży, niezwłocznie rozpocząłem
poszukiwania "bratnich szachowych dusz". W sąsiedniej jednostce natrafiłem
na podobnego mi praktykanta Bogdana Redlicha, "w cywilu" kandydata na mistrza
z klubu "Start" Łódź. Nazwisko mojego przyjaciela niewiele dzisiaj mówi
miłośnikom szachów, a i tytuł kandydacki nie budzi respektu, lecz warto
przypomnieć, że Bogdan był w swoim czasie czołowym juniorem kraju, reprezentował
Polskę na turniejach międzynarodowych, gdzie potykał się z m.in. z przyszłymi
arcymistrzami Lotharem Vogtem i Reinerem Knaakiem z NRD (był kiedyś taki
kraj).
Zdarzało się, że nudne godziny niedzielnych służb skracaliśmy sobie grą
"korespondencyjną" przez telefon oficera dyżurnego. Strach pomyśleć, co
by się stało, gdyby Twierdza została znienacka napadnięta przez chorobliwie
agresywne wojska NATO, a podstawowy środek łączności okazałby się zablokowany
przez nas, fanatyków gry szachowej...
Któregoś dnia przypomniałem sobie, że nazwisko Redlich było ongiś drukowane
w radzieckiej prasie szachowej. Zagadnąłem o to Bogdana, a on potwierdził
z melancholijnym uśmiechem, mówiąc:
"Grałem kiedyś partię o wielkim znaczeniu sportowym. Moim przeciwnikiem
był Ignacy Nowak, później znany mistrz (i trener kadry kobiet - przyp. TL).
Uzyskałem przewagę, ale kontratakujący przeciwnik uchwycił mnie w śmiertelne
- jak się zdawało - związanie i w obliczu straty figury poddałem się. Partia
zawędrowała na łamy miesięcznika "Szachmaty w SSSR". Czytelnicy pisma odkryli,
że moja kapitulacja była przedwczesna; manewr skoczka gwarantował mi
przynajmniej remis. Do dziś, a minęło ponad 8 lat, nie mogę pozbyć się
irracjonalnego wrażenia, że gdybym nie przegrał tamtej partii, moja kariera
sportowa potoczyłaby się zupełnie inaczej" - zakończył Bogdan.
W "Szachmatach" 6/1971 znalazłem zapis partii z krótkimi uwagami:
Nowak - Redlich
Polska 1970
1.d4 d5 2.c4 e6 3.Sc3 Sf6 4.Gg5 c5 5.c:d5 c:d4 6.H:d4 Ge7 7.e4 Sc6 8.Hd2 (Od dawna wiadomo, że wariant ten nie obiecuje czarnym niczego dobrego i dlatego rzadko zdarza się w turniejach. Główna nadzieja czarnych to nieznajomość teorii przez przeciwnika) 8...S:e4 9.S:e4 e:d5 10.G:e7 H:e7 11.H:d5 Hb4+ (Po 11...O-O 12.f3 Sb4 13.Hc4 białe zachowują przewagę. materialną. Można odebrać figurę, grając 11...f5, lecz po 12.O-O-O fe 13.Gc4 pozycja czarnych nie jest wesoła. W partii czarne oddają figurę, licząc na wykorzystanie przewagi rozwojowej) 12.Sd2 O-O 13.Gd3 We8+ 14.Se2 Gg4 15.f3 Wad8 16.Hb5! (Słabe jest 16.Hc4? z powodu 16...Se5!) 16...Hd4 (Niczego nie obiecywało 16...W:d3 17.H:d3 Sd4 18.O-O ani 16...W:e2 17.G:e2 H:d2+ 18.Kf1 itd.) 17.Sb3! (Najprostsze) 17...H:d3 18.H:d3 W:d3 19.f:g4 Wde3 20.Sbc1 Sd4
21.Kd2 (Czarne poddały się, gdyż po 21...S:e2 następuje 22.We1 i
białe zostają z przewagą figury)".
Na marginesie odnotuję dwa szczegóły: że pozycja na diagramie wydrukowana
była w "Szkole Szachowej" z 8/9 lipca br. oraz że uwagi komentatora wymagają
korekt, co wynika z dalszego ciągu. Teraz "Szachmaty" 12/1971, notatka z
rubryki "Czytelnicy piszą":
"Droga redakcjo. W artykule "Dookoła świata" z numeru 6/71 przytoczona była
partia Nowak - Redlich. Nastąpiło 21. Ke1-d2 i autor wyjaśnił, dlaczego
czarne poddały się. Lecz przecież po 22.We1 można było odpowiedzieć 22...Sg3!
23.W:e3 (jeśli 23.Wd1, to 23...Se2!) 23...Sf1+ i 24...S:e3.
M. Gerszynskij (Debalcewo), E. Fomin (Workuta)".
Redakcja uzupełniła notkę następująco:
"Zauważmy, że jeśli białe zamiast 21.Kd2 zagrałyby 21.Kf2 i na 21...S:e2 -
22.We1, to i wówczas czarne dysponują silnym 22...Sc3!".
To tyle, co wiem o partii Nowak - Redlich. Dzięki "Gazecie Szachowej" po
17 latach "jak żywe" stanęły mi przed oczyma: grube mury koszar w twierdzy
modlińskiej, pododdziały maszerujące na strzelnicę lub do stołówki i postać
dawno niewidzianego kolegi, w mundurze polowym "moro" i czapce lekko na bakier.
Tomasz Lissowski
Tekst ukazał się w "Gazecie Wyborczej" w 1995 roku w nieco krótszej wersji.