ID #1587

KIEDY RUBINSTEIN STAŁ SIĘ MOCNY W SZACHACH?

 

Od Redakcji: pod redakcją Tomasza Stefaniaka ukazała się ostatnio niezwykle wartościowa książka „Akiba Rubinstein współcześnie”, której wydawcą jest Polski Związek Szachowy. W nawiązaniu do tej publikacji Avital Pilpel, prowadzący blog (jewishchesshistory.blogspot.com) poświęcony historii szachów żydowskich, podejmuje wciąż słabo zbadany temat początków szachowej kariery Rubinsteina.

     Poniższa notatka, sporządzona przez wydawcę publikowanej w Jerozolimie gazety Doar Ha’Yom („Poczta Dzienna”), ukazała się 14 kwietnia 1931 r. na stronie 4 z okazji zbliżającej się wizyty Rubinsteina w Palestynie, która nastąpiła w maju tego samego roku (wszystkie cytaty przetłumaczył z języka hebrajskiego na angielski Avital Pilpel).

 

Na przyjazd Akiby Rubinsteina

    Istniała wówczas w Białymstoku kawiarnia pani Sztejn, gdzie partie szachowe były rozgrywane i zapisywane. Zdarzyło się, że pewien młodzieniec, który przyszedł do kawiarni napić się kefiru, przyglądał się partiom. Po chwili podszedł on do jednego z grających (był to konstruktor Wilson, mieszkający obecnie w Tel Aviv) i poprosił, by mu pokazać, jak poruszają się figury. Co usłyszał, zapisał i wyszedł. Po miesiącu wrócił i zaczął grać ze swoimi nauczycielami jak doświadczony zawodnik, a po trzech miesiącach pokonał najlepszych szachistów w mieście. Tym młodym człowiekiem był Akiba Rubinstein. W wieku 16 lat (sic !) pojechał do Łodzi. Ubrany w długą kapotę, jak to mają w zwyczaju ortodoksyjni Żydzi, z początku był wytykany przez innych graczy, lecz wkrótce pokonał najsilniejszych szachistów tego wielkiego miasta, a jego gwiazda zaczęła wschodzić.

     Okazuje się, że ten artykuł w oczywisty sposób wynikał z reminiscencji o liście, który kilka lat wcześniej do wydawcy gazety przysłał wspomniany wyżej pan Wilson; o istnieniu tego listu poinformował mnie Moshe Roytman, człowiek, który wykonuje znakomitą robotę polegającą na wyszukiwaniu interesujących informacji szachowych we wczesnych źródłach po hebrajsku.
List, opublikowany 20 lutego 1923 roku, zawierał następującą treść:

 

O osobie Rubinsteina (list do wydawców)

Szanowni panowie!
     Dnia 31 stycznia 1923 r. klub im. Emmanuela Laskera opublikował artykuł o Rubinsteinie. Chciałbym rzucić nieco światła na jego biografię, która w tym artykule przypomina bardziej legendę.
     W 1900 roku w kawiarni pani Trojskiej na ulicy Wasilkowskiej w Białymstoku, gdzie wówczas mieścił się nasz klub szachowy, zaczął pojawiać się ciemnolicy i dość mizernie wyglądający młody człowiek. Był to Rubinstein, mający około 18 lat. Przychodził, by dla poratowania zdrowia napić się kefiru. Całymi godzinami potrafił siedzieć i obserwować partie, sam nie grając. Pewnego wieczoru podszedł do mnie i poprosił, by mu pomóc w nauczeniu się zasad gry. Zgodziłem się. Po pierwszych partiach zorientowałem się, że ma wyjątkowy talent. Poprosił mnie, by mógł przychodzić do mojego mieszkania (dom Wyszyńskiego na ulicy Neulet – Rubinstein z pewnością będzie pamiętał te nazwy), a ja chętnie przystałem na to.
     Od tej pory „kradł” wszystkie moje niedzielne poranki, przychodząc do mnie o świcie. Po trzech miesiącach nie mogłem już z nim wygrać ani jednej partii. Grając ze mną „na ślepo”, bez patrzenia na szachownicę, zawsze wygrałby. Zagrał kilka partii z Kna’alem (fonetycznie – A.P.), naszym czołowym graczem, i gdy wygrał przekonywująco, Kna’al zaprzestał dalszej gry, najwyraźniej zawstydzony, że pokonał go młodzik.
     W tym czasie mieszkał w Białymstoku ważny (rosyjski) inżynier kolejowy; miał on niegdyś okazję zagrać ze Steinitzem; jego partie były publikowane w prasie. Również on został pokonany przez żydowskiego chłopaka. Dyrektor miejskiej szkoły handlowej prawdopodobnie był mocno zawstydzony, że został zwyciężony przez smagłego młodzieńca. W naszym klubie panowała wielka radość, że taki talent został odkryty pomiędzy nami.
     Musimy przyznać, że już wtedy spodziewaliśmy się wielkich rzeczy po Akibie Rubinsteinie, lecz on przeszedł wszelkie oczekiwania. Pozdrawiamy cię, zwycięzco!

Szmul Wilson, konstruktor

Jak Wilson sam stwierdził, jego list był reakcją na informacje o Rubinsteinie zamieszczone nieco wcześniej w Doar Ha’Yoms w rubryce szachowej; nawiasem mówiąc była to wtedy jedyna stała rubryka szachowa w prasie Palestyny. Oto fragmenty rubryki z 31 stycznia 1923 roku.

 

Przegląd turnieju wiedeńskiego

(ciąg dalszy)

C) Rubinstein


    Akiba Rubinstein urodził się w 1882 roku w Stawiskach w guberni łódzkiej (sic!) w rosyjskiej Polsce. Przyjechał do Łodzi jako młody uczeń jesziwy i zaczął odwiedzać dobrze znaną kawiarnię szachową, w której bezapelacyjnie panował Salwe. Rubinstein dobierał sobie przeciwników pomiędzy graczami, którym Salwe dawał wieżę „for”, ale nawet wśród nich był jednym z najsłabszych. Kontynuował tym sposobem wizyty w kawiarni przez dłuższy czas, grając z wielką pasją, lecz bez zauważalnego postępu.
     Później zniknął z kawiarni na kilka tygodni. Gdy powrócił, skierował się wprost do Salwego i wyzwał go na mecz. Wydarzyło się coś, czego nikt sobie nie wyobrażał – Rubinstein wygrał i od tamtej pory był jednym z dwóch najsilniejszych graczy klubu (Reti, z jego książki „Nowoczesne idee w szachach”).


Nieco podobną wersję historii początków kariery Rubinsteina podaje Dr. Hannak w książce Hansa Kmocha „Rubinstein gewinnt!” (Wiedeń 1933):

    Gdy Rubinstein miał 19 lat, dowiedział się, że w niezbyt odległym mieście Łódź mieszka prawdziwy mistrz: Georg Salwe, czempion, który mógł się mierzyć nawet z wielkim Czigorinem. Wkrótce Rubinstein przeprowadził się do Łodzi, znalazł sobie jakieś źródło utrzymania i potrzebował już tylko jednego: poszukać klubu szachowego. Grał z ludźmi, którym Salwe dawał więżę „for”, ale nawet z takimi fuszerami młody człowiek ze Stawisk nie uzyskiwał wiele. Doprawdy, chłopak z getta nie nadawał się do gry w szachy.
Nikt w niego nie wierzył poza nim samym. Rubinstein wrócił do swojej rodzinnej miejscowości. Przez kilka miesięcy w klubie nie widziano go i nic o nim nie słyszano. Ale oto jest znów, idzie do Łódzkiego Klubu Szachowego, kieruje się wprost do stolika mistrza Salwego i wyzywa tamtego na pojedynek. Salwe się śmieje, otoczenie mistrza naigrywa się i szydzi. Ale Rubinstein siada i – wygrywa! Cały klub staje dosłownie na głowie. Niezwłocznie zostaje zaaranżowany mecz Rubinstein – Salwe i kończy się remisem 5:5. Następuje drugi mecz: Rubinstein wychodzi z niego jako zwycięzca 5:3. Stary mistrz zostaje zdetronizowany. Młody marzyciel z polskiej wsi przejmuje berło. Rok później Rubinstein zostaje wysłany na rosyjski turniej narodowy do Kijowa, gdzie zdobywa piąta nagrodę.


Na zakończenie lakoniczne wspomnienie samego Rubinsteina.

     Grę w szachy pokazano mi jeszcze w chederze, gdy miałem 14 lat. W wieku 16 lat zacząłem zajmować się teorią. Potem poradzono mi jechac do Łodzi, gdzie mieszkał mistrz Salwe. Przy nim doskonaliłem się, rzec można, że byłem u niego na nauce. I tak zostałem mistrzem.

     A zatem, gdzie Rubinstein nauczył się grać w szachy? Lub inaczej – gdzie nauczył się grać dobrze? Bardzo prawdopodobne, jak zauważa Tomasz Lissowski, że wspomnianym przez S. Wilsona inżynierem kolejowym był G. G. Bartoszkiewicz, jedyny znany na szerszej arenie gracz z Białegostoku. Partia pomiędzy Rubinsteinem i Bartoszkiewiczem została omyłkowo datowana na 1897 rok i nazwana „partią korespondencyjną”, np. na stronie www.chessgames.com i w ostatnim wydaniu 1. tomu książki Donaldsona i Mineva „Akiva Rubinstein. Uncrowned King”. W 1897 roku Rubinstein nie miał jeszcze wystarczających umiejętności, by wygrać z Bartoszkiewiczem, ani pieniędzy (jak zauważa Lissowski), by kupować znaczki pocztowe potrzebne do gry korespondencyjnej.
     Relacja Wilsona wygląda na autentyczną. Chronologicznie pasuje do tego, co wiemy o Rubinsteinie – mieszkał około 1900 roku w Białymstoku, przed przeprowadzką do Łodzi około 1901 roku i że (prawdopodobnie) pierwszą poważną partię zagrał z Bartoszkiewiczem. Jednocześnie obala nieuzasadnione twierdzenie, że ta partia była partią korespondencyjną z roku 1897.
     Lecz w tym opowiadaniu tkwią pewne sprzeczności. Mają one charakter wewnętrzny, jeśli weźmiemy pod uwagę rozbieżności pomiędzy wersjami z lat 1923 i 1931, ale również zewnętrzny, gdy się pamięta o dobrze znanych faktach, takich jak ten, kiedy Rubinstein nauczył się grać w szachy (nie – kiedy grał dobrze). Ponadto podważone zostają niektóre inne opowieści o Rubinsteinie. Rozpatrzymy teraz wszystko po kolei, w celu ustalenia, kiedy Rubinstein zaczął być w szachach dobry.
     Po pierwsze, właścicielka kawiarni z pani Trojskiej (lub być może Troickiej albo Trockiej) za sprawą wydawcy stała się panią Sztejn. Dlaczego? Być może dlatego, że wydawca wiedział, iż jako miejsce, gdzie Rubinstein w Białymstoku grał w szachy, niektóre źródła wymieniały „Stein’s cafe”, wszelako bez podawania, że właścicielką była kobieta. Jak by nie było, to przy założeniu, iż w owym czasie w Białymstoku nie było dwóch kawiarni, których właścicielkami były niewiasty, obu odwiedzanych przez Rubinsteina, zawsze pojawi się zagadka, kim była „pani Trojska”.
     Po drugie, wątpliwa wydaje się historia, jak to Rubinstein prosił Szmula Wilsona o pokazanie mu zasad gry. Nawet, jeśli Rubinstein wówczas słabym graczem, nie mógł domagać się, by tamten pokazał mu, jak poruszają się figury; z pewnością nie kilka lat po tym, gdy poznał szachy. To również pozostaje w sprzeczności z jego własnym (Wilsona) twierdzeniem, że kilka tygodni wcześniej Rubinstein siedział i przyglądał się partiom innych graczy, oraz że Wilson rozpoznał u niego wyjątkowy talent po zaledwie kilku partiach.
     Proste wytłumaczenie jest takie, że Wilson pomylił pojęcia. Słowa, których użył (hukey Ha'mikshak) - „the laws of the game” - w nowoczesnym hebrajskim znaczą zwykle właśnie reguły („goniec rusza się po przekątnej”), ale mogą również oznaczać „reguły” albo „pryncypia” gry („bez wyraźnego powodu nie wykonuj drugiego ruchu tą samą figurą w otwarciu”). Skoro tak, to Rubinstein prosił o szachowe lekcje, a w tym przypadku staje się sensowne, że Wilson mógł szybko rozpoznać w nim uzdolnionego adepta.
     Po trzecie i najważniejsze, istnieje sprzeczność z twierdzeniem Retiego (a przynajmniej, z wersją Doar Ha'Yom cytatu z Retiego) dotyczącym Rubinsteina jako „słabego gracza dostającego wieżę for”, gdy ten przybył do Łodzi. Gdyby tak miało być, jakim sposobem wcześniej miał on pokonać Bartoszkiewicza i pozostałych? Nawet, jeśli przyjąć, że nie było to osiągnięcie porównywalne ze zremisowaniem jednego meczu z Salwem i wygraniem następnego, to z pewnością Rubinstein – „gracz dostający wieżę for” – nie mógł tego osiągnąć, jeśli najpierw wzmocnił on swoją grę w Białymstoku, a dopiero później udał się do Łodzi.
     Można zaryzykować połączenia w całość dwóch powyższych opowieści. Jeśli to prawda, że podczas „łódzkiej” kariery Rubinsteina był interwał – że wystartował jako „słaby gracz dostający wieżę” w Łodzi a następnie zniknął na „kilka tygodni” ze sceny, by powrócić jako gracz klasy mistrzowskiej, to jedyną możliwością jest, że czas przerwy spędził w Białymstoku, obmyślając „zemstę” i poprawiając swoją grę. Wtedy mógłby szukać pomocy u Wilsona, być uznanym za wielki talent, po ogromnym wzmocnieniu wygrywa z najlepszymi graczami miasta, wraca do Łodzi, a tam zadziwia wszystkich, bijąc Salwego.
     Piękna teoria! Lecz chociaż nie wygląda na całkiem dokładną, być może nie powinna być z góry przekreślona. Z tego, co wiemy o życiu Rubinsteina, pierwsze kroki stawiał w Białymstoku, a stamtąd pojechał do Łodzi.Nie ma dowodu, że wrócił do Białegostoku, a choć oba miasta były oddalone tylko o około 4 godziny jazdy pociągiem, to np. z finansowego punktu widzenia nie wydaje się, by takie podróże były czymś prostym dla młodego człowieka uczącego się w jesziwie z zamiarem zostanie rabinem – a kimś takim był Rubinstein.
     (W tym miejscu dygresja na temat dobrze znanego faktu, że rodzina Rubinsteina pragnęła, by został rabinem i została śmiertelnie zraniona, gdy nim nie został. Wygląda to na prawdę, ale bliską tautologii – dla każdego wierzącego Żyda ze Europy Wschodniej i dla każdej żydowskiej religinjej rodziny na świecie posiadanie syna zostającego rabinem było najgorętszym marzeniem, podobnym do marzenia współczesnej żydowskiej rodziny w USA, by „syn został lekarzem”.)
     Cóż więc począć z tymi sprzecznościami? Pierwsza możliwość jest taka, że historyjka o Rubinsteinie jako „słabym graczu dostającym wieżę” została wymyślona lub wyolbrzymiona, by jego postęp w grze (i pokonanie Salwego) wyglądało bardziej spektakularnie. Drugą możliwością jest połączenie dwóch historii w jedną, w której poprawa gry i pokonanie Salwego dzieją się tylko w Łodzi. Trzecią – i w świetle źródeł wydającą się być najbardziej prawdopodobną – jest taka możliwość, że Rubinstein w momencie pojawienia się w Łodzi już był silnym graczem, lecz jego wygląd zewnętrzny, typowy dla ortodoksyjnego Żyda strój (wymagany, rzecz jasna, u studenta jesziwy), powodowały, że z początku traktowano go w klubie lekceważąco, jako „słabego gracza”. Lecz i wtedy trudno zaakceptować twierdzenie, że był „jednym z najsłabszych grach” i że „grał bez oznak poprawiania gry”.
     Jeśli zatem wydarzenia przebiegały tak, jak opisał je Wilson w Doar Ha'Yom, to powinniśmy być wdzięczni konstruktorowi z Białegostoku (jednakże „kablan” może oznaczać również „biznesmen”, zwłaszcza w hebrajskim z lat 1920-tych...), że był tym, który rozpoznał talent Rubinsteina i dał mu mocną zachętę.

Avital Pilpel (Hajfa, Izrael)
(tłumaczenie z angielskiego – Tomasz Lissowski)

Artykuł ukazał się w czasopiśmie "Mat", nr 6/2012.

Tagi: Rubinstein Akiba

Podobne wpisy:

Nie możesz komentować tego wpisu