ID #1222

SIEGBERT TARRASCH: SZACHISTA, LEKARZ, NIEMIEC, ŻYD

Życie arcymistrza szachowego oraz lekarza dr Siegberta Tarrascha pokazuje dobitnie tragizm próby żydowskiej asymilacji w Niemczech, nawet jeśli sam Tarrasch nie zakończył życia w komorze gazowej Auschwitz lub Treblinki. Zamierzam tu, w oparciu o najnowsze badania socjologiczne, przedstawić i rozwinąć tezę, iż dogmatyzm Tarrascha i jego często raniący otoczenie sposób przedstawiania swoich poglądów może zostać należycie zrozumiany tylko wówczas, jeśli się uwzględni specyficzną sytuację Żydów w Cesarstwie Niemieckim i w Republice Weimarskiej.
     W przeciwieństwie do Emanuela Laskera, a również Saviellego Tartakowera, którzy, jak możemy zakładać, po końcu pierwszej wojny światowej (spędziwszy go zresztą, podobnie do Tarrascha, jeszcze po stronie osi Niemcy - Austria) uznać musieli nierealność asymilacji Żydów w Niemczech i reprezentowali po 1918 r. Żydów kosmopolitycznych, jakkolwiek wychowanych w tradycjach kultury niemieckiej, reakcją Tarrascha - szachisty na antysemistyzm Cesarstwa i Republiki Weimarskiej była wzmożona asymilacja. Jeszcze w 1933 r. z calkowitym niezrozumieniem przyjął on pierwsze antyżydowskie regulacje prawa nazistowskiego. Do końca życia jego postawa sprowadzała się do bycia dobrym obywatelem państwa niemieckiego i służenia swojej ojczyźnie.
     Dogmatyzm Tarrascha powinien być rozumiany jako jego walka o szacunek dla Żyda pomiędzy Niemcami. Przesadna potrzeba publicznego uznania kompensowała mu poczucie mniejszej społecznej wartości Żydów. Stwierdzenie powyższe nie jest obecnie dostatecznie zakorzenione w piśmiennictwie szachowo-historycznym, natomiast jego przyjęcie implikuje zupełnie nowe zrozumienie najnowszej historii szachów, z którą nazwisko Tarrascha jest ciasno związane.
     Siegbert Tarrasch urodził się 5 marca 1862 r. w stolicy Śląska Breslau (polski Wrocław). Powstanie Rzeszy Niemieckiej w 1871 r., które współcześni odebrali jako epokowe wydarzenie, przeżył Tarrasch jako już dziewięcioletni chłopiec. W owym czasie Wrocław posiadał trzecią co do wielkości gminę żydowską w Niemczech, po Berlinie i Frankfurcie (*1).
     Zamieszkali we Wrocławiu od dwóch lub trzech generacji Żydzi myśleli bardziej po prusku niż Żydzi gdziekolwiek indziej. Po pierwsze dlatego, że na Śląsku panowała pruska tolerancja, według której Żydzi, Polacy i Serbo-Łużyczanie, protestanci i katolicy, mieli relatywnie duży margines wolności. Prowadziło to do głębokiego poczucia więzi Żydów z państwem, który wprawdzie nie oferowało im pełnego równouprawnienia (w Prusach obowiązywało trzystopniowe prawo wyborcze, nie wymierzone jednak specjalnie przeciwko Żydom), to przecież gwarantowało wolność w obrębie własnej sfery.
     Abraham Geiger, liberalny żydowski teolog i przez pewien czas rabin we Wrocławiu, opisywał ponad sto lat wcześniej postawę Żydów niemieckich, z którą związany był pewien nierozwiązywalny konflikt:
     "Kocham Niemcy pomimo tego, że dla mnie, Żyda, organizacja państwa bywa uciążliwa, ale czy miłość pyta o powody? Czuję się wpleciony w jego wiedzę i duchową powagę, a kto bezkarnie odważy się przeciąć nerw własnej świadomości?"
     Z drugiej strony zasiedziali Żydzi starali się ograniczyć napływ do Wrocławia, ważnego centrum kulturalnego, dużej masy Żydów ze Wschodu, którzy w większości mieli proletariackie pochodzenie. Starano się pozostać między swoimi, by nie został naruszony istniejący w przewadze niemiecki charakter wrocławskiej gminy żydowskiej.
     Na Śląsku, który Fryderyk II odebrał Habsburgom w 1741 r., wszyscy byli dumni ze swojej niemieckości i uważali się za ostrze oszczepu wymierzonego przeciwko żywiołowi słowiańskiemu na wschodnich rubieżach. Na środku rynku we Wrocławiu stał pomnik sławnego króla pruskiego. Fryderyk Wilhelm III podczas Wojny Wyzwoleńczej ulokował we Wrocławiu swoją kwaterę główną, tutaj ustanowił Krzyż Żelazny wojennym odznaczeniem i stąd skierował "Wezwanie do mojego narodu". To przede wszystkim młodzież szkolna była zapoznawana z historią Wrocławia. Podczas wycieczek nauczyciele prowadzili ją na pola bitewne Wojny Śląskiej, młodzież zwiedzała wzniesioną przez Fryderyka II twierdzę Silberburg, podziwiała zajazdy, w których nocował, drzewa, do których wiązał swojego rumaka... (*2)
     Również Tarrasch należał do tych wyższych warstw żydowskich Wrocławia, które po utworzeniu Rzeszy Niemieckiej nade wszystko dbały, aby wydać z siebie dobrych obywateli. Uczęszczał do tego samego elitarnego Elisabeth - Gymnasium, któremu wykształcenie zawdzięczał Anderssen, i tam na Wielkanoc 1880 r. zdał egzamin maturalny.
     Jest jasne, że wzrastając w takiej atmosferze, musiał należeć Tarrasch do tych Żydów ówczesnej Rzeszy Niemieckiej, którzy uznawali asymilację Żydów za możliwą i niezbędną. W następnych latach nieustannie starał się udowadniać swoją przynaleźność i starał się być dobrym Niemcem, że aż baron E. von Parish na łamach Muenchener Neuesten Nachrichten obdarzył go mianem Praeceptor Germaniae (Nauczyciel Niemiec) z powodu jego osiągnięć szachowych. Swemu najstarszemu synowi dał imię Fritz, po sławnym królu Prus, co również w widomy sposób świadczy o jego integracyjnych staraniach.
     Ukryty antysemityzm w Cesarstwie Niemieckim i w Republice Weimarskiej (w ogólności nie była to tylko niemiecka specjalność; dość wspomnieć aferę Dreyfussa we Francji 1894 r.) stanowił dodatkowy impuls do asymilacji. Tarrascha starania o uznanie go za Niemca i jego nadwrażliwy, chwilami przybierający postać paranoi stosunek do niemieckiej opinii publicznej, którą nieustannie podejrzewał o dyskryminację z powodu swojego żydowskiego pochodzenia, dobrze ilustrują następujące słowa, napisane z okazji jego udanego występu w Hamburgu 1885 (Tarrasch w silnej obsadzie zajął tam drugie miejsce o pół punktu za zwyciężcą Gunsbergiem):
     "Zagraniczna prasa bez zastrzeżeń uznała mój sukces, a szczególnie Zukertort w 'Chess Monthly' i Steinitz w 'International Chess Magazine'. (...) Tylko prasa niemiecka, a zwłaszcza Minckwitz w 'Schachzeitung', zachowała milczenie (*3).
     Z pism i oświadczeń Tarrascha nieustannie przebija jego najgorętsza chęć bycia uznanym za Niemca przez swych niemieckich współobywateli. Dlatego uznawał się za następcę Adolfa Anderssena i z pewnością nie było to pustym frazesem, gdy pisał:
     "...uznawałem za rozumiejące się samo przez się, że osiągniętą we Wrocławiu renomę (Tarrasch wygrał VI. Kongres Niemieckiego Związku Szachowego we Wrocławiu 1889 - przyp. aut.) przy najbliższej okazji muszę postawić na szali i obronić ją, jakby to uczynił również Anderssen, ideał gracza szachowego" (*4).
     Gdy Tarrasch wygrał w 1890 r. turniej w Manchesterze, natychmiast podkreślił, jak bardzo jest uradowany, że wypełnił marzenie wielu niemieckich szachistów (*5).
     Sytuacja psychologiczna, w której znajdowali się Tarrasch i wielu Żydów jego czasu, zmuszała ich do nieustannego udowadniania swojej współprzynależności. Z tego powodu otrzymywane wyrazy uznania były zawsze niewystarczające. Gdy szeroko znany i bogaty w tradycje klub "Augustea" z Lipska (Saksonia) zatelegrafował do niego po sukcesie w Manchesterze: "Pierwszemu niemieckiemu mistrzowi gratuluje Augustea", odczuł to jako dyskryminację, że jest w Niemczech postrzegany jako pierwszy mistrz w Niemczech, a nie, o czym pisała zagraniczna prasa, jako mistrz świata (*6). Tarrasch nie chciał być pierwszym Niemcem, lecz chciał zdobyć tytuł mistrza świata dla Niemiec!
     W pierwszym małżeństwie Tarrasch miał pięcioro dzieci, trzech synów i dwie córki. Dziwnym trafem w krótkim okresie czasu, pomiędzy 1914 i 1916 r. stracił wszystkich synów. Najstarszy syn dr filozofii Fritz Tarrasch poległ na polu bitwy 14 maja 1915 r. jako porucznik 15. bawarskiego pułku piechoty rezerwy. Drugi syn Tarrascha popełnił samobójstwo, zaś trzeci syn został przejechany przez tramwaj w Monachium w 1916 r. Jaki silny charakter musiał mieć Tarrasch i jak daleko sięgała jego potrzeba asymilacji oraz opowiedzenie się po stronie państwa niemieckiego, wynika ze zdań, które napisał jesienią 1916 r., a więc w okresie tych ciężkich przeżyć osobistych:
     "Pomimo wszelkich okropieństw wojny światowej bezpośrednio zauważamy z nich tak niewiele, że nasza wrażliwość na wrażenia duchowe jest całkowicie normalna, i zachowujemy żywe zainteresowanie tak dla innych dziedzin sztuki, jak dla szachów. Przysłowie 'inter arma silent musae' nie sprawdza się u nas. Mamy się całkiem dobrze" (*7).
     Prawdopodobnie jednak to właśnie ciężkie przeżycia osobiste, jakich doznał w okresie niespełna roku, były powodem, dla których na przełomie listopada i grudnia tegoż roku gładko przegrał w Berlinie mecz z Emanuelem Laskerem w stosunku 5,5 do 0,5.
     Po rozwodzie z pierwszą żoną Rosą Anną ożenił się Tarrasch ponownie w 1924 r. i mieszkał w Monachium. W 1932 r., mając skończone 70 lat, zaczął wydawać własnym nakładem pismo szachowe. W zeszycie grudniowym 1932 napisal:
     "Czy szachy nie mogą stać narodową grą Niemców? Jakie wynikałyby stąd perspektywy? Jakie podniesienie ogólnego poziomu kulturalnego, również moralnego, gdyby szachownica wyparła stolik karciany! Doprawdy, oto cel wart wysiłku ludzi szlachetnych" (*8). Znowu jasna deklaracja.
     Na początku 1933 r. NDSAP, jakkolwiek nie uzyskawszy w ostatnich wolnych wyborach większości głosów, zdołała dojść do władzy z Adolfem Hitlerem jako kanclerzem Rzeszy i rozpoczęła wcielać w życie antyżydowskie ustawy, zapowiedziane już w programie partyjnym z lutego 1920 r. "Prawo o odtworzeniu zawodowego korpusu urzędniczego" z 7. kwietnia 1933 r. postanawiało, że wszyscy niearyjscy urzędnicy zostają zwolnieni. Oszczędzeni zostali ci, którzy 1. sierpnia 1914 r. zajmowali stanowiska urzędnicze, którzy sami lub których krewni walczyli po stronie Niemiec w pierwszej wojnie światowej bądź byli tam urzędnikami, których ojcowie lub synowie polegli na wojnie. Za nie-aryjczyków uznawani byli ci, których rodzice byli Żydami.
     Wprowadzenie ustaw antyżydowskich w obszar szachów polegało na założeniu Wielkoniemieckiego Związku Szachowego.
     "Wielkoniemiecki Związek Szachowy zostaje założony 13. grudnia 1931 r. Jego siedzibą jest Berlin. (...) przyjmuje on jako członków tylko Niemców o aryjskim pochodzeniu" (*9).
     Niemiecki Związek Szachowy wkrótce po tym, gdy jego dawne wieloletnie kierownictwo zostało odwołane, mniej lub bardziej przymusowo został wcielony do Związku Wielkoniemieckiego po generalnym zgromadzeniu w Bad Pyrmont 9. lipca 1933 r.
     Możemy sobie wuobrazić, co musiał czuć Tarrasch, gdy w zeszycie sierpniowym 1933 swojej własnej "Gazety Szachowej" przyszło mu pisać odnośnie Wielkoniemieckiego Związku Szachowego i jego nowych ustaw:
     "Paragraf aryjski ma być dotrzymany" (*10). Jednocześnie Tarrasch raz jeszcze przemilczał swoje żydowskie pochodzenie (nie stanowiące zresztą dla nikogo tajemnicy).
     Na początku 1933 r. sytuacja i pozycja Żydów w Niemczech, pomimo tych pierwszych, wyraźnie antyżydowskich uregulowań prawnych wprowadzonych przez narodowych socjalistów, nie była wcale jasna i przesądzona. I nikt wśród ludności, zarówno po niemieckiej jak i po żydowskiej stronie, nie przeczuwał śmiertelnej konsekwencji, z jaką mieli w przyszłości działać naziści. A z pewnością nie marzący o asymilacji i niemieckości Żyd, jakim był Siegbert Tarrasch.
     Brzmi to prawie tragikomicznie, gdy po "niemieckiej stronie" Heinrich Ranneforth, na wskroś narodowo zorientowany wieloletni wydawca "Kalendarza Szachowego", wobec jawnej dwuznaczności i wewnętrznie logicznie sprzecznego sposobu myślenia nazistów (tu - bezsporne zasługi żydowskich współobywateli dla niemieckiego życia i kultury, tam - rasistowskie rozgraniczenie, zawarte w antyżydowskich prawach) wykonał na łamach "Deutsche Schachzeitung" intelektualny taniec na linie.
     W maju 1933 r, pisał on: "...żydowscy członkowie zawsze byli licznie reprezentowani w niemieckich klubach szachowych, z ich grona wyszli wybitni mistrzowie międzynarodowi, którzy w przeszłości rozsławiali imię szachów niemieckich na świecie", by w następnym zdaniu stwierdzić: "teraz prawdopodobnie to się skończy".
     Z jednej strony pisał, że "żydowscy członkowie zostali dobrowolnie odsunięci od kierowniczych stanowisk" (jak gdyby rezygnacja była istotnie dobrowolna i nie wynikała z żadnego przymusu), by jednym tchem stwierdzić, iż byli funkcjonariusze żydowskiego pochodzenia "z pewnością mogą być pewni, iż nikt nie ma zastrzeżeń przeciwko ich osobom oraz sposobowi myślenia i prowadzenia działalności" (*11).
     Ranneforth w przytoczonym wyżej artykule w "Deutsche Schachzeitung" z maja 1933 r. wyraźnie zdawał się być zdania, iż życie żydowskich obywateli w Niemczech będzie wciąż możliwe, bowiem z niezwykłym dla szachisty irracjonalizmem stwierdził: "Jeśli ktoś po niemiecku czuje i postępuje, a przez to czuje się wewnętrznie związany z narodem niemieckim, dlaczego miałby przestać być uważanym za członka narodu?".
     Zapewne również Tarrasch wierzył wciąż jeszcze w taką możliwość współistnienia. Nic nie świadczy o tym, że kiedykolwiek pragnął opuścić Niemcy, a z racji swoich znajomości z pewnością takie możliwości posiadał. Z początku nie miał się zresztą czego obawiać, jako że należał do tej grupy Żydów, których najbliźsi krewni walczyli dla Niemiec w pierwszej wojnie światowej na froncie. Być może miał złe przeczucia, ale jako niemiecki patriota żydowskiego pochodzenia z Wrocławia nie mógł uwierzyć w to, że Hitler, Himmler i Heydrich od dawna planują wymordowanie europejskich Żydów.
     W swym omówieniu artykułu dra weterynarii Kioka z Magdeburga (czasowo kierował Niemieckim Związkiem Szachowym), który pisał m. in. że "z powodu swego znaczenia duchowego i kulturalnego szachy powinny powinny stać sie narodową grą zjednoczonego narodu niemieckiego, Tarrasch w sposób niemal odwoławczo-błagalny wskazał na swój artykuł z grudnia 1932 roku, w którym wyraził ten sam pogląd ("Czy szachy nie mogą stać się narodową grą Niemców?"). ak, jak gdyby po raz ostatni chciał zwrócić się do siebie i do tych innych, 'aryjskich' Niemców: "Patrzecie, przecież należę do Was. Przecież chcemy tego samego" (*12).
     Miały minąć jeszcze dwa lata, gdy w Norymberdze w niedzielę 15. września 1935 r. ogłoszono Ustawy Norymberskie, które pozbawiały niemieckich Żydów ich praw politycznych. Przestały obowiązywać wyjątki dotyczące weteranów pierwszej wojny światowej oraz urzędników zajmujących swoje stanowiska przed 1914 rokiem. Tarrasch na szczęście tego nie dożył. Zmarł 17. lutego 1934 r.
     Ranneforth w "Deutsche Schachzeitung" opublikował wspomnienie pośmiertne, w którym jeszcze raz znalazło wyraz, dziwne z dzisiejszego punktu widzenia, rozdwojone myślenie o Żydach i w którym nastąpiło złamanie zasady "Nihil nisi bene" (O zmarłym tylko dobrze). Tu uznanie dla wybitnego szachisty Tarrascha, tam przymusowo konieczność ujawnienia słabości charakteru zmarłego w duchu rasistowskiej ideologii nazistowskiej:
     "Rankiem 17, lutego, krótko przed swoimi 72. urodzinami zmarł dr Siegbert Tarrasch. W uroczystości żałobnej wzięli udział przyjaciele i przedstawiciele monachijskich klubów szachowych; duchownieństwo nie było obecne. (...) Był przecież człowiekiem, dzięki któremu niemieckie szachy po śmierci Anderssena ponownie okryły się chwałą i który przez swoją działalność literacką został nauczycielem tych wszystkich, którzy w turniejach międzynarodowych odgrywają jakąś rolę, jeśli nawet w poźniejszym okresie poszli oni własną drogą. (...)
     Nietolerancyjny i często wyraźnie niesprawiedliwy w stosunku do krytyków, którzy nie godzili się, by ich uciszył, był człowiekiem nadwrażliwym jak mimoza" (*13).
     Ranneforth, który dobrze rozumiał zasługi Tarrascha dla szachów niemieckich, nie pojął, że przez całe życie Tarrasch chciał być takim Niemcem jak wszyscy inni Niemcy.
     Droga Tarrascha do asymilacji i jego strategia, by uniknąc upokorzeń przez wielokrotne podkreślanie swojej niemieckości, nie doprowadziły do założonego celu. Lecz to najprawdopodobnie dzięki nim to właśnie Tarrasch - z dzisiejszego punktu widzenia - został szachowym Praeceptor Mundi (Nauczycielem Świata), bardziej niż mogli zostać nim Nimzowitsch, Reti, Lasker lub Steinitz. W formie dogmatycznych formuł, które ustanawiał dla (całego) świata szachowego, sublimował on swoją potrzebę, by być Niemcem pomiędzy Niemcami (a nie Żydem pomiędzy Niemcami).
     Fritz Haber, odkrywca przemiany Habera - Boscha w syntezie amoniaku, twórca i organizator wojny chemicznej podczas pierwszej wojny światowej, wynalazca metody zwalczania insektów przez trucie aerozolem kwasu pruskiego, był również Żydem z Wrocławia, należał do tej samej generacji co Tarrasch i uzyskał świadectwo dojrzałości w tym samym co on gimnazjum. Co o Fritzu Haberze napisał kiedyś Albert Einstein, pasuje z całą pewnością również do Tarrascha:
     "Była to tragedia niemieckiego Żyda, tragedia wzgardzonej miłości".
     Siegbert Tarrasch był niemieckim Żydem, podobnie jak Żydem ukształtowanym w kręgu kultury niemieckiej był Wilhelm Steinitz, któremu świat szachowy zawdzięcza tak wiele. Nawet prześladowanie i wymordowanie Żydów europejskich przez narodowych socjalistów i rasistów w Niemczech i gdzie indziej nie zdołałoby zakwestionować faktu istnienia niemiecko-żydowskiej kultury w tamtym czasie. Byłby to drugi cel wojny, który Hitler mógłby osiągnąć.
     Złożone współzależności historii stosunków niemiecko-żydowskich, nie tylko na Śląsku, zasługują na to, by je uchronić dla szachów od zapomnienia. Z dzisiejszego punktu widzenia historii jest jasne, że rozwój nowoczesnych szachów (mam tu na myśli szachy turniejowe), biorący swój początek od Anderssena w 1851 r., nie może być w zadowalający sposób pokazany bez uwzględnienia osiągnięć niemieckich Żydów: Wilhelma Steinitza, Siegberta Tarrascha i Emanuela Laskera w ich istniejącym przynajmniej do 1945 r. środkowoeuropejskim, a przez to głównie niemieckim kontekście. Dziś, w roku 2001, 56 lat po kapitulacji nazistowskich Niemiec, widzi się to bardzo wyraźnie. A Siegbert Tarrasch z Wrocławia, ten prawdziwy Praeceptor Mundi szachów, widziałby to w identyczny sposób.

     Harald E. Ballo

Źródła:
(*1) Jaeckel, Eberhard i in. (wyd.), Enzyklopädie des Holocaust, t. 1, Argon Verlag, Berlin 1993, s. 240.
(*2) wg: Adolf-Henning i Joachim Zepelin, Die Tragik der verschmaehten Liebe. Die Geschichte des deutsch-jüdischen Physikochemikers und preussischen Patrioten Fritz Haber, w: Mannheimer Forum 94/95, Piper München 1995.
(*3) Tarrasch, Dreihundert Schachpartieen, Veit und Comp., Leipzig 1895, s. 64.
(*4) ibidem, s. 291.
(*5) ibidem, s. 295.
(*6) ibidem, s. 295.
(*7) Der Schachwettkampf Tarrasch - Mieses im Herbst 1916, Veit und Comp., Leipzig 1916, s. 7.
(*8) Tarraschs Schachzeitung, grudzień 1932, s. 66.
(*9) Ranneforths Schachkalender 1933, Hedewigs Nachf., Leipzig 1933, s. 113.
(*10) Tarraschs Schachzeitung, 1933, s. 334.
(*11) Deutsche Schachzeitung, maj 1933, s. 134 i nast.
(*12) Tarraschs Schachzeitung, 1933, s. 223.
(*13) Deutsche Schachzeitung, marzec 1934, s. 66 i nast.

Tekst wygłoszony 23 marca 2001 w Bad Homburg podczas 9. Niemieckich Mistrzostw Szachowych Lekarzy.

Od tłumaczy:
Z przyjemnością prezentujemy polskim czytelnikom doskonały tekst niemieckiego historyka szachów Haralda E. Ballo. Niemiecka i angielska wersja artykułu, wraz z powyższym polskim tłumaczeniem, a także inne prace tego samego autora są dostępne na jego stronie domowej:

http://www.ballo.de

Jan i Tomasz Lissowscy

Tagi: Harald E. Ballo, Siegbert Tarrasch

Podobne wpisy:

Nie możesz komentować tego wpisu