ID #1264

Mariensztackie szaleństwo

Konstanty Ildefons Gałczyński

Mariensztackie szaleństwo

 

To jakaś mania, daję słowo 
(czyżbym istotnie z byka spadł?), 
bo każdą nocą księżycową 
muszę odwiedzić Mariensztat. 
 
Żadna mnie siła nie powstrzyma, 
niechby sam premier! no to co? 
I jeszcze chwila - już mnie ni ma. 
Jak ptaszek lecę. OISEAU. 
 
Ciotunia płacze i domowi 
i wszyscy się pytają mnie: 
- Co pan tam widzi, niech pan powi? 
A ja im odpowiadam, że: 
 
MARIENSZTAT TO MOJE NATCHNIENlE, 
MARIENSZTAT TO DROGIE KAMIENIE, 
NA MARlENSZTACIE WARSZAWĘ POZNACIE 
PIĘKNIEJSZĄ NIŻ MARZENlE. 
 
II 
Więc kiedy księżyc w czwartej kwadrze 
w kołysce nieba się przebudzi, 
na Mariensztacie lubię patrzeć 
na roześmiane twarze ludzi. 
 
Kochane, złote warszawiany, 
jakimż to polonezem idą! 
Jak to się tłoczą u fontanny! 
Ach, cóż za radość! Cóż za widok. 
 
Inne radości też tu mamy 
nie jestem w kobiet typie, 
co chwila szepcą do mnie damy; 
- To chyba śni się. Niech pan szczypie. 
 
I nowy zegar się rozlega; 
wprawdzie ta rzecz mnie trochę dziwi, 
na diabła wmontowali zegar, 
gdy tutaj wszyscy są szczęśliwi! 
 
A o dwa kroki, tam gdzie zwisa 
gwiezdną gałęzią noc sierpniowa, 
majestatycznie jedzie Wisła, 
ta polskich rzek dyrektorowa. 
 
III 
I tak wśród ślicznych ulic 
chodzimy w srebrnych blaskach: 
ja - stary noktambulik 
i ona - noc warszawska. 
 
I gdy oczy otworzę 
dech mi w piersiach zapiera, 
myślę sobie: a może 
księżycowa chimera? 
 
Ale nie! i o świcie 
też się urok nie zmniejszy. 
Mariensztat! Znakomicie! 
Marierisztat! Najcudniejszy. 
 
Mariensztat! Eech, w tym fachu 
robota nieustanna: 
spójrzcie: pałac Pod Blachą! 
Kierbedź! i Święta Anna! 
 
Więc ogłaszam: W TO LATO 
AUTOR W NOCNE GODZINY 
Z POWODU MARlENS2TATU 
W INNYCH SPRAWACH NIECZYNNY. 
 
Konstanty Ildefons Gałczyński 
1949 

Tagi: Gałczyński, Ildefons, Konstanty

Podobne wpisy:

Nie możesz komentować tego wpisu