ID #1061

CZEGO BRAK?

    Przeglądając stary rocznik miesięcznika "Szachista", redagowanego od ośmiu lat przez doświadczony tandem dziennikarski Andrzej Filipowicz - Sławomir Wach, zerknąłem do sprawozdania z 30. Olimpiady Szachowej, która odbyła się w 1992 roku w Manilii. Na tle innych występów olimpijskich ostatnich lat nie była to dla polskich szachistów impreza ani lepsza ani gorsza: 32. lokata, wiele straconych szans, wiele "dziwnych" porażek.
     Zwróciłem uwagę na zapisy dwóch partii. W meczu z Łotwą nasz Jacek Gdański wygrał przekonywująco z Szabałowem, zaś w meczu z Kanadą Robert Kuczyński pokonał Aleksandra Lesiege. Minęło siedem lat i oto rywale naszych szachistów zjawili się w Polsce na turnieju MK-CAFE CUP; Szabałow w międzyczasie zamienił się w Shabalova, bowiem wkrótce po olimpiadzie w Manilii wyemigrował do USA, gdzie pędzi ekscytujący, ale jakże niepewny pod względem finansowym żywot zawodowego szachisty. W Koszalinie Shabalov i Lesiege mieli odległe numery startowe, a jednak to oni okazali się najlepsi wśród kilkudziesięciu arcymistrzów, inkasując pierwszą i drugą nagrodę. W pierwszej trzydziestce zmieściło się tylko trzech zawodników polskich.
     Od kilku dziesięcioleci obserwuję zmagania na szachownicach, ale nigdy, w żadnym oficjalnym dokumencie Polskiego Związku Szachowego ani w żadnym materiale publicystycznym nie znalazłem dostatecznego wyjaśnienia faktu, dlaczego nasi młodzi szachiści, dziewczęta i chłopcy, zdobywający medale na mistrzostwach kontynentu i świata, po przejściu do grona seniorów nie odnoszą poważniejszych sukcesów, a ich talenty więdną. Funkcjonuje Akademia Szachowa, mamy system selekcji zdolnego narybku, związek przeznacza poważne sumy na zagraniczne starty młodych kadrowiczów. Czy nasza młodzież szkolona jest źle? Czy mamy do czynienia z opieką zbyt rozbudowaną? Czy w Polsce żyje się zbyt wygodnie, aby warto było poświęcić kilkanaście lat pracy wyczynowi sportowemu na najwyższym poziomie? A może w naturze Polaka jest coś takiego, co utrudnia zdobywanie najwyższych lokat w bezlitosnej walce? Brak fanatycznego oddania wybranej dyscyplinie, brak "instynktu zabójcy" i "natury czempiona"? Popatrzmy, jak łatwo zainkasował punkt przyszły zwycięzca turnieju w partii z doświadczonym arcymistrzem z Ukrainy. Szczęście? Pewnie tak. Ale dlaczego tak rzadko sprzyja ono polskim sportowcom?

 
Tukmakow - Shabalov
Koszalin 1999

Tukmakow - Szabalow

25. Sc4? Se2+ 26. Kh1 Sc1 27. Sb6 Wd8! (przy królu stojącym na f1 ten ruch też prowadził do zdobycia jakości)
28. W:c1 Hb7 29. Sc4 Waa8 30. Se3 Wd4 31. Sc3 Gg5 32. We1 Gg5 0:1.

Tagi: 1992, 30, Manilia, Olimpiada, Szachowa

Podobne wpisy:

Nie możesz komentować tego wpisu