10. września tego roku w TWIC-u znalazła się krótka notatka
zatytułowana "Short twierdzi, iż grał z Fischerem". Z czasem materiałów
przybywało, omówiliśmy temat w gronie wydawców "Vistuli", ale dopiero
zapytanie uczestnika listy dyskusyjnej "pl.rec.gry.szachy" sprawiło, że
tekst poniższy powstał. Wróćmy zatem do notatki Marka Crowthera z
TWIC-a. Pisał on:
Nigel Short opublikował w Sunday Telegraph (wysokonakładowy dziennik brytyjski - przyp. "Vistuli") twierdzenia,
że wierzy, iż grał w internecie wielką ilość partii blitzowych z Bobby
Fischerem. Również inni gracze, np. Jim Plaskett, twierdzą to samo.
Jednocześnie wiadomo, że w internecie działa kilku oszustów
podszywających się pod Fischera.
Short mówi, że jest poruszony siłą gry Fischera w grze
błyskawicznej. Wierzy on, iż Fischer jest mocniejszy niż Kasparow w
swej szczytowej formie. Jakkolwiek Short przytacza mocne dowody
pośrednie, to nie podaje tekstu swoich partii z Fischerem. Lecz
przecież bez tego cała historia jest mało satysfakcjonująca, a nawet
nieco drażniąca, a przecież uzyskanie zapisów partii granych w ICC nie
jest problemem.
Tyle Mark Crowther. Czytelnik już niebawem przekona się, że
przytoczone dalej materiały wniosą niewiele zasadniczych zmian do
wątku. Niebawem na amerykańskiej liście dyskusyjnej
rec.games.chess.misc niejaki "howard_staunton" (na marginesie - fenomen
popularności pseudonimów wśród uczestników rozmaitego rodzaju forum w
internecie zasługuje na osobne zbadanie) zamieścił tekst artykułu
Shorta, kto wie, czy nie naruszając przy tym praw autorskich
arcymistrza (kolejny temat do zbadania). Oto wybrane fragmenty:
W
1972 roku byłem siedmioletnim chłopcem. Szachy były moją pasją.
Niestety, nikt z moich kolegów szkolnych nie podzielał tej pasji - była
to przyjemność zarezerwowana dla mojego ojca, mojego wujka, kilku
członków naszej rodziny i mnie samego. To wszystko zmienił Bobby
Fischer. Jego mecz w Reykjaviku przeciwko rosyjskiemu mistrzowi świata
Borysowi Spasskiemu wprowadził szachy na czołowe strony gazet dosłownie
wszędzie.
(Tu następuje fragment będący skróconym życiorysem Bobbiego, łącznie z drugim meczem ze Spasskim z roku 1992 - przyp. "Vistuli")
A
później Fischer znowu zniknął. I znowu wydawało się, że nikt, nawet w
przybliżeniu, nie wie, gdzie on się znajduje. A mimo tego rozmawiałem z
nim. I grałem z nim mecze szachowe. mam przynajmniej 99-procentową
pewność. Jeśli brzmi to tajemniczo, pozwólcie, że wszystko wyjaśnię.
Nawet
wtedy, gdy nie biorę udziału w żadnym turnieju, jestem tak
beznadziejnie uzależniony, że lubię grać lub rozmawiać z moimi kolegami
- arcymistrzami. Jest zasługą cyber-przestrzeni, że miłym miejscem
pozwalającym ich spotkać jest ICC czyli Internetowy Klub Szachowy. Tam
mogę grać partie 3-minutowe czyli, jak się je nazywa w świecie
szachowe, błyskawiczne przeciwko rywalom z dowolnego zakątka świata,
albo po prostu chatować, jeśli nie jestem w nastroju do gry.
Następnie Short pisze, że już w ubiegłym roku o swoich
internetowych partiach z Fischerem opowiadał mu grecki arcymistrz
Ioannis Papaioannou. Short wtedy potraktował to sceptycznie. Nieco
później nawiązał z nim kontakt jakiś anonimowy pośrednik i zaproponował
grę z "bardzo silnym przeciwnikiem". Ustalono hasło, ale do
internetowego spotkania z tymże przeciwnikiem doszło dopiero w
październiku 2000. Na żądanie tajemniczego przybysza z
cyber-przestrzeni obaj grali anonimowo, aby etykietka "Grandmaster N.
D. Short" nie wabiła kibiców. Zaczęła się walka.
Graliśmy
partie trzyminutowe. Mój niewidzialny przeciwnik rozpoczął partię od
nieregularnych, by nie powiedzieć absurdalnych ruchów debiutowych -
przesunął wszystkie pionki o jedno pole do przodu. Nigdy żaden
arcymistrz nie rozpoczyna tak gry. Przez chwilę wydawało mi się, że
padłem ofiarą niewybrednego żartu. Ale rzeczywistość okazała się inna.
W
tej mało obiecującej pozycji przeciwnik zaczął wykonywać ruchy o
niezwykłej sile. W pierwszej partii zostałem całkowicie rozgromiony. W
drugiej partii grałem z większą uwagą, ale efekt był identyczny. Jego
otwarcia stały się zawadiackie: 1...f6 z następnym 2...Kf7 i 3...Ke6,
wystawiając swego króla na natychmiastową napaść; oto jeden z jego
cudacznych i niecodziennych gambitów. Jednakże znów zostałem pokonany.
Po ośmiu partiach i ośmiu kolejnych porażkach przeprosiłem za słabą
formę i przerwałem grę. Umówiliśmy się na następne popołudnie. Grałem
lepiej, wygrałem nawet kilka partii, ale mój końcowy rezultat był wciąż
ujemny.
Mój przeciwnik wykonywał ruchy z szybkością
zapierającą dech. Równie szybko pisał, jako że podczas naszych spotkań
chatowaliśmy. Gdy brakowało mi czasu, dodawał mi kilka sekund, nie
chcąc wygrywać na czas - a żaden z kilku setek moich internetowych
przeciwników, wśród których byli też arcymistrzowie światowej
ekstraklasy, nie uczynił tego ani przedtem, ani potem. Był uprzejmy,
dowcipny i był Amerykaninem, sądząc po jego słownictwu i sposobie
korespondencji. Był też najwyraźniej dobrze zaznajomiony z głównymi
postaciami świata szachowego z lat sześćdziesiątych czyli z okresu
największej aktywności Fischera.
W moim umyśle
powstały wątpliwości, czy przypadkiem nie jest to internetowy oszust
posługujący się komputerem? Niewykluczone, że bardzo silny program
komputerowy może grać "blitze" z podobną siłą. Szczerze mówiąc, nie mam
100-procentownej pewności, ale jego gra po prostu nie przypomina mi gry
komputera. Maszyny nie robią zaplanowanych pomyłek.
Postanowiłem
sprawdzić mojego przeciwnika i obmyśliłem serię chytrych pytań.
Któregoś razu zapytałem go: "Czy znasz Armando Acevedo?" Senior Acevedo
to nieznany gracz meksykański, daleki od arcymistrzowskiej siły gry.
Mój przeciwnik odpowiedział natychmiast, a przy tym w zaszyfrowany
sposób: "Siegen 1970". Tymczasem Bobby Fischer właśnie podczas
olimpiady w Siegen grał w eliminacjach z Armando Acevedo.
Nigdy
nie zapytałem go wprost, czy gram z Bobby Fischerem? Zapytałem go
natomiast, który z jego przeciwników grał najlepiej partie
błyskawiczne. Jego odpowiedź była następująca: "Jeśli jestem tym, za
kogo mnie uważasz, to powiedziałbym, że Michaił Tal". No właśnie,
wspaniały gracz łotewski Tal, były mistrz świata, który przy końcu lat
pięćdziesiątych zadał Fischerowi wiele ciężkich porażek.
Z
człowiekiem, którego uważam za Bobbiego Fischera, grałem ogólnie około
50 partii, ostatnie w maju, wynikiem nigdy nie zbliżając się do granicy
50 procent. (...) Fischer, według mnie, jest o wiele silniejszym
graczem błyskawicznym, niż Kasparow, co jest wręcz niewiarygodne, jeśli
się uwzględni, że ma on 58 lat i w świetle dzisiejszych standardów gry
zawodowej może uchodzić za starca. A przecież był on genialnym
dzieckiem, zdobywając mistrzostwo Stanów Zjednoczonych w wieku
czternastu lat - jest więc to geniusz, który przekracza granice
ustalone przez biologię. (...)
Byłoby wspaniale móc
opublikować jedną z moich partii z Fischerem. Są one dla mnie tym, czym
nieznana dotąd symfonia Mozarta - dla miłośnika muzyki. Niestety, nie
mam zapisu ani jednej z nich, a gdybym nawet miał, byłoby złamaniem
etykiety ogłoszenie ich. Fischer z pewnością wpadłby w furię, gdyby je
zobaczył. (...) Był to dla mnie zaszczyt i honor grać z Robertem
Jamesem Fischerem.
Ostatni akapit budzi największe wątpliwości. Dlaczego Short nie
dysponuje zapisem ANI JEDNEJ PARTII z meczu ze swoim "niewidzialny"
przeciwnikiem? Arcymistrz tej klasy nie może odtworzyć z pamięci ani
jednej partii, nawet granej w szybkim tempie? Przecież są warte tyle,
co utwory Mozarta... Dlaczego uważa za etyczne obszerne rozpisywanie
się o grze, a za nieetyczne - ewentualne opublikowanie samych partii?
Czy rzeczywiście partia trzyminutowa może zostać uznana za arcydzieło
sztuki szachowej, nawet gdyby Z OBU STRON grali tytani szachownicy
klasy Fischera? Niełatwo jest dać sensowną odpowiedź na te i inne
podobne pytania.
Wkrótce potem w internecie pojawiła się masa materiałów
poświęconych obecności Fischera w cyber-przestrzeni. Jakiś anonimowy
Administrator Szachowego Serwera z Ameryki ogłosił, że uzbierał ponad
100 partii Bobbiego, że "eksperci" poddali je analizom i wykluczyli
udział programu komputerowego, wreszcie, że na jego stronie
internetowej można wspomniane partie obejrzeć. W innym jeszcze miejscu
sieci opublikowano partie rzekomego Fischera z mistrzami
międzynarodowymi Fontaine i Bergiem oraz z arcymistrzem Razuwajewem.
Ich przeciwnik, występujący pod rozmaitymi zaaranżowanymi pseudonimami,
grał wyłącznie nieregularne, niepoprawne otwarcia i wygrywał.
Do akcji badania śladów Fischera w internecie włączył się
holenderski publicysta Tim Krabbe, niegdyś gracz klasy mistrzowskiej i
fanatyczny zwolennik amerykańskiego arcymistrza - aż do momentu, gdy
ten opublikował swoje sławne wywiady dla filipińskiego radia "Bombo", w
których ział nienawiścią do Ameryki, Żydów na całym świecie i całego
tajnego sprzysiężenia, które powstało, by jego, Bobby'ego Fischera,
pognębić i zniszczyć.
Tim rozpoczął swój kolejny felieton na stronie "Chess Curiosites" (item 139) w następujący sposób:
Nie
ma nic bardziej odświeżającego, niż zmiana poglądów. Jak mawia jeden z
moich przyjaciół: "Cofam wszystko, co powiedziałem dotąd i twierdzę, że
jest dokładnie na odwrót".
Jest dwóch kandydatów,
którz mogli pobić mistrzów i arcymistrzów z użyciem "chorych" debiutów
- Fischer i komputer. W odcinku 134 napisałem, że to nie mógł być
Fischer, ale w międzyczasie znalazłem wystarczające dowody na to, że
nie mógł być to komputer!
Dalej Krabbe analizuje partie "Fischera" z francuskim mistrzem
międzynarodowym Robertem Fontaine. Podaje, że od czasu do czasu
"Fischer" poddawał się bez wyraźnego powodu w po kilku ruchach albo
pozwalał sobie dać mata w trzecim ruchu (partie typu 1.f4 e5 2.g4 Hh4
mat). Innym razem "myślał" kilkadziesiąt sekund nad znalezieniem
wygrywającego, ale dość łatwego posunięcia. "Komputery tak nie grają" -
zawyrokował Tim Krabbe.
Przestrzegałbym jednak przed traktowaniem wszystkich twierdzeń
holenderskiego publicysty ze śmiertelną powagą; jego tekst jest
zatytułowany "Pora opowiadania bajek"...
Zmarły przed kilkoma dniami angielski arcymistrz Antony Miles
opublikował w październiku br. na stronie "The Chess Cafe" artykuł
zatytułowany "Wirtualny Bobby" (pozwoliliśmy sobie na mały i
nieszkodliwy plagiat). Dobrze znający Shorta Tony pisał m. in.:
Gdy
ostatnio rozmawiałem z Shortem, był skłonny przypuszczać, że jednak
padł ofiarą oszusta. Mając sam podobne doświadczenia, jestem w stanie
zrozumieć jego zakłopotanie. Jest kilka rzeczy, które mnie osobiście
przekonują o obecności komputera po drugiej stronie, a mianowicie
szybkość pewnych ruchów i zdolność przeciwnika do prowadzenia dialogu i
jednoczesnej świetnej gry plus zupełny brak pomyłek taktycznych. Przy
tym dialog zwykle nie dowodzi wielkiej wiedzy szachowej przeciwnika.
(...)
Amerykańskie listy dyskusyjne "pękały" od wypowiedzi poświęconych
tematowi: Czy Bobby wrócił po raz kolejny? Trzeba wiedzieć, że Fischer
wciąż jest niezwykle popularny w USA, tyle, że część jego fanatycznych
zwolenników zamieniła się w fanatycznych wrogów i nie przepuszcza
żadnej okazji, by mu "dowalić". Skąd ta popularność? "Jest
Amerykaninem, a dla wielu moich rodaków to wystarczający powód" -
napisał pewien nasz stały korespondent ze Stanów. Fischer to uosobienie
amerykańskiego mitu "z pucybuta milioner", ale również kolejne
wcielenie genialnego Paula Morphy'ego: pokonał wszystkich, odszedł
niezwyciężony, a później uległ strasznej chorobie.
Jakiś uczestnik listy pisał:
Wiem,
czego chce Fischer. On chce w 2002 roku zagrać trzeci mecz ze Spasskim!
Będzie to trzydziestolecie ich pierwszego meczu i dziesięciolecie
drugiego. Coś w rodzaju klasycznych meczów bokserskich pomiędzy Tysonem
i Holyfieldem... Bobby jest głodny walki jak tygrys.
Kiedy w Polsce miłośnicy szachów nauczą się fantazjować na temat
swojej ulubionej dyscypliny z podobnym wdziękiem i poczuciem humoru...
Na stronie "Kasparovchess" głos w sprawie zabrał stały
felietonista i ważna postać w gronie redakcyjnym, a mianowicie Michael
Greengard czyli MIG. Jego diagnoza była jednoznaczna:
Mistrz
wspierany przez silny komputer nie będzie miał kłopotu ze zdemolowaniem
silnego arcymistrza w "blitza", jak to wynika z doświadczenia. Nawet w
grze "rapid" człowiek robi zbyt wiele błędów, by sprostać maszynie.
Chciałbym bardzo wierzyć, że Fischer "tu jest", ale wymagałoby to
opublikowania tekstów partii, przy czym więcej niż tylko kilku, by
uznać rzecz za coś ponad zwykłą plotkę; muszę dodać, że niektóre
ogłoszone partie bardzo przypominają styl komputera.
Względnie niedawno Frederic Friedel ogłosił rezultaty swoich
przemyśleń i analiz na stronie ChessBase. Konkluzja jest następująca:
...autor
jest zmuszony uważać, iż Fischer z ICC to dowcipniś używający szybkiego
komputera i jednego lub więcej silnych programów, dostępnych dziś na
rynku; wszystko zaś po to, aby stworzyć legendę, która będzie żywa w
kręgach szachowych przez długi czas.
Czytelnicy mogą wyrobić sobie własne zdanie na temat, czy Short
grał z Fischerem czy z internetowym żartownisiem. Można tylko
spekulować, dlaczego angielski arcymistrz tak pochopnie opublikował
swój artykuł w dużym i poważnym dzienniku. Święta prostota czy coś
innego? Kto zyskał (jak mawiają prawnicy - qui bono?) i co zyskał na
ogłoszeniu faktów medialnych typu "Fischer w ICC"?
Short przypomniał światu o sobie. Za swój artykuł otrzymał
przyzwoite honorarium, chyba jednak większe od sprawozdania z kolejnego
turnieju, które opublikowałby w magazynie szachowym. Serwery szachowe z
pewnością przez kilka albo kilkanaście dni były oblegane przez
anglo-amerykańskich graczy internetowych: kto spośród prawdziwych
miłośników gry szachowej nie chciałby spotkać się w sieci z samym
Fischerem: uprzejmym, wesołym i grającym jak "młody bóg"... Listy
dyskusyjne oraz internetowe magazyny były zapewne znacznie częściej
odwiedzane przez fanów, niż ma to miejsce w sezonie ogórkowym. Cel jest
niczym, ruch jest wszystkim, jak mawiają ludzie interesu. A przecież
szachy internetowe to nie tylko pasja, nie tylko hobby, ale również
interes.
Oczywiście to wszystko są spekulacje, nieuprawnione spekulacje.
Może jednak Fischer, ukrywający się gdzieś w węgierskiej puszcie,
naprawdę gra partie błyskawiczne silniej od Kasparowa? Przydałoby się,
aby utarł nosa tym zarozumiałym Rosjanom. Więc do zobaczenia na
serwerze szachowym. Jeśli zauważycie tam gracza, który debiuty rozgrywa
w najbardziej absurdalny sposób, nie wzruszajcie ramionami i dokładniej
przyjrzyjcie się jego grze. To może być legendarny Bobby Fischer,
człowiek, który przekroczył bariery wyznaczane przez biologię!
19.10.2001.
ID #1240
WIRTUALNY BOBBY FISCHER
Tagi: Bobby Fischer, Nigel Short
Podobne wpisy:
- TRZECIA ZASADA CAPABLANKI
- BALAST UMÓWIONYCH REMISÓW
- KRÓL MINIATUR - Jan Hein Donner
- JEŚLI MISTRZOSTWA ŚWIATA TO W MOSKWIE Historia Mistrzostw Świata
- BOMBARDIER Z ODESSY I
Nie możesz komentować tego wpisu