ID #1441

AKIVA RUBINSTEIN - NIEKORONOWANY KRÓL

Uwagi do drugiego wydania
książki Johna Donaldsona i Nikolaja Minewa
"Akiva Rubinstein - Uncrovned King".


     Wydawnictwo "Russell Enterprises, Inc." (Milford, CT, USA) wydało przed kilkoma miesiącami powiększone i poprawione wydanie pierwszej części biografii Rubinsteina. Duet autorski Donaldson i Minew ma za oceanem ustaloną renomę zarówno w sferze dokładności analitycznej, jak i wiarygodności materiału historycznego, który czytelnik ma okazję poznać z ich opracowań. Mistrz międzynarodowy Donaldson wydał niedawno "A Legend on the Road" - zapis mało znanego etapu kariery sportowej Bobby Fischera, natomiast Nikolaj Minew, był wieloletni reprezentant Bułgarii, trzykrotny mistrz tego kraju i olimpijczyk, znany jest m. in. jako autor podręcznika debiutowego "A Practical Guide to Rook Endgames".
     Jak do tej pory dostrzegłem (w internecie) tylko jedną recenzję omawianej książki, a mianowicie artykuł Taylora Kingstona? "Updating a Laconic Legend" (http://www.chesscafe.com/Reviews/books.htm) z marca 2007. Rozumiem jednak, że jakkolwiek standardy krytyki wszelkich dzieł literackich postawione są w USA bardzo wysoko, a opracowania krytyczne są łatwo odróżnialne od tekstów reklamowych, mających na celu tylko i wyłącznie zachęcenie czytelnika do nabycia książki, to niewątpliwie Taylor Kingston miał nieco utrudnione zadanie, ponieważ strona internetowa "The Chess Cafe" (której jest stałym współpracownikiem) należy do tej samej firmy "Russell Enterprises, Inc.", która książkę wydała. Jako że omawiana pozycja dotyczy najwybitniejszego szachisty polskiego, postanowiłem zgłosić swoje "trzy grosze" (zatem równowartość jednego centa USA), z wyraźnym zastrzeżeniem, że nie jest to pełna i dokładna recenzja, a tylko uwagi drobniejszego kalibru.
     Zacznę od generalnego stwierdzenia, iż - moim zdaniem - książka Donaldsona i Minewa jest pełnowartościową pozycją, ze wszech miar zasługującą na to, by znaleźć się w bibliotece każdego miłośnika historii szachów (szkoda tylko, że ta kategoria czytelników jest w Polsce niemal na wymarciu, ale to całkiem inna historia...). Mnie, nie posiadającemu pierwszego wydania książki i znającemu twórczość oraz życie wielkiego Rubinsteina głównie z rosyjskiej książki Razuwajewa i Murachweriego z 1980 roku, a po części z dwóch polskich opracowań (W. Korcz "Akiba Rubinstein", Warszawa 1989 i K. Pytel, "Akiba Rubinstein, czyli o sztuce rozgrywania końcówek", Warszawa 1987), nowa książka dostarczyła wiele nowych i ciekawych informacji. Paradoksalnie, nie idzie o występy Rubinsteina w wielkich międzynarodowych turniejach, bo te są dobrze znane i trudno w tej materii dodać coś zupełnie nowego, lecz o opis turniejów granych na ziemiach polskich, w Łodzi, Wilnie i Warszawie. W swej recenzji Taylor Kingston wylicza, że w stosunku do pierwszego wydania, nowe zawiera o 8 partii więcej (tak, dziś znalezienie choćby jednej nieznanej partii gracza tej klasy jest niezmiernie trudne!) i jest o 81 stron dłuższa (321 --> 402). Skład książki staranny, wiele fotografii (choć może jakość ich druku mogłaby być odrobinę lepsza), opis każdego turnieju albo meczu zawiera pełną tabelę.
     Taylor Kingston ocenił, że komentarze "w ogólności są poprawne, a Donaldson i Minew niejednokrotnie skorygowali omyłki wcześniejszych komentatorów" i odkrył kilka zaledwie błędów analitycznych, jak np. w poniższej partii:

A. Rubinstein - J. Mieses [D52]
Łódź (mecz), 24. 10. 1905

1.d4 d5 2.c4 e6 3.Sc3 Sf6 4.Gg5 c6 5.Sf3 Sbd7 6.e3 Ha5 7.Sd2 Gb4 8.Hc2 Se4 9.Sdxe4 dxe4 10.Gh4! 0-0 11.Ge2 f5 12.0-0 e5 13.a3 Gxc3 14.Hxc3 Hc7 15.c5 We8 16.Wad1 exd4 17.Wxd4 He5 18.Gg3! Hf6 19.Wfd1 Sf8 20.Hb3+ Kh8 21.Gc4 Se6 22.Gxe6 Hxe6 23.Wd8! h6 24.Hc3

Rubinstein-Mieses

24...He7? [Znak Taylora Kingstona; 24...Kh7 oraz 24...Hg8 pozwalało utrzymać pozycję znacznie dłużej. Donalsdon i Minew nie odnotowali tego momentu.] 25.Gh4! 1-0.

     Należy jedynie żałować, że Najlepszy Polski Szachista, pamięci którego poświęcone są turnieje w Polanicy (przez całe dziesięciolecia - wizytówka polskich szachów wyczynowych), nie doczekał się i pewnie szybko się nie doczeka równie całościowego opracowania w języku polskim. A przecież książka taka powinna być ZAWSZE obecna nie tylko w księgarniach w Polanicy oraz w okolicach Domu Zdrojowego (albo tam, gdzie turnieje składające się na memoriał są rozgrywane), ale również, wraz z kilkoma innymi, w siedzibie Polskiego Związku Szachowego.
     Po tym, gdy jak sądzę wykazałem, że cenię książkę Donaldsona/Minewa i że jestem najdalszy od próby pomniejszenia jej wartości, odpowiem na pytanie: czy w "Niekoronowanym królu" nie ma jednego choćby błędu czy opuszczenia?
     Otóż pewne niedostatki są (o nich później), i prawdopodobnie były one niemożliwe do uniknięcia. Duet autorski był w stanie przestudiować materiały źródłowe w wielu językach, z wyjątkiem jednego... pewnie się domyślasz czytelniku, którego. Dlatego w książce nie znajdziemy niemal cytatów z polskich gazet, magazynów i kącików szachowych (ale wykorzystano "Pierwszy Almanach Łódzkiego Klubu Szachowego" i "Księgę Jubileuszową ŁTZGSz"; w obu przypadkach głównym autorem był Dawid Daniuszewski). O wydarzeniach rozgrywających się na ziemiach polskich, z udziałem polskich graczy, w polskich klubach, dowiadujemy się za pośrednictwem źródeł rosyjskich, niemieckich czeskich, angielskich i jeszcze innych, tylko nie polskich! Nie musi, ale może być to przyczyną drobniejszych lub poważniejszych pomyłek. Pytanie, czy budżet przedsięwzięcia, czy oczekiwane zyski z publikacji książki były takie, aby umożliwić autorom odbycie podróży do Polski oraz kwerendę w polskich bibliotekach i archiwach. Zapewne nie. Wprawdzie recenzent Taylor Kingston twierdzi, że "żaden archeolog nie może trafić na znaleziska, jeśli tych po prostu ich nie ma" (z czym należy się zgodzić), ale czy na pewno dotyczy to akurat Rubinsteina? Zadanie jest trudne, nawet bardzo trudne, bo ostatnia wojna wyjątkowo okrutnie obeszła się z polskimi Żydami na pograniczu Kurpii i Podlasia, bo archiwum w Łomży nie posiada żadnych dokumentów dotyczących gminy żydowskiej w Stawiskach, gdzie Rubinstein się urodził, jednak do zbadania pozostały jeszcze zasoby archiwalne w Białymstoku.
     Ponadto, jak sądzę, trudno o napisanie wiernej biografii człowieka urodzonego w prowincjonalnym miasteczku Europy Wschodniej, w typowym żydowskim shtetl, zamieszkałego następnie w Białymstoku, Łodzi i Warszawie, jeśli nigdy, choćby tylko raz, nie przeszło się ulicami tych miast, nie zobaczyło pochylonych ze starości domków i nie odwiedziło zrujnowanych cmentarzy. Lektura opowiadań Izaaka Singera może ten deficyt uzupełnić, ale go nie zlikwiduje w całości.
     Skomplikowana historia ziem byłej Rzeczypospolitej zastawia na zagranicznego autora rozliczne pułapki. Na stronie 203 Donaldson i Minew, relacjonując turniej w Wilnie w 1909 roku, piszą:

"Jesień 1909 roku rzuciła sześciu mistrzów z Cesarstwa Rosyjskiego do głównego miasta Litwy, gdzie rozegrano trzykołowy turniej".
     Wypadałoby napisać, że Wilno należało wtedy do tegoż Cesarstwa Rosyjskiego, i że wprawdzie było historyczną stolicą Litwy przed wiekami (jak jest nią dzisiaj), to jednak na początku XX wieku w 90 procentach składało się z mieszkańców narodowości polskiej lub żydowskiej, i było w tej samej mierze POLSKIM miastem, jak Warszawa, Lwów, Lublin czy Łódź, podczas gdy głównym miastem litewskim było Kowno.
Komentując przeprowadzkę Rubinsteina z Łodzi do Warszawy, Donaldson i Minew piszą na stronie 207:

"Nie jesteśmy całkiem pewni, dlaczego Rubinstein się przeprowadził, ale czujemy, że mogło to mieć związek z przenosinami pułkownika Manakina z Łodzi do innego regionu. Pułkownik, który był pierwszym prezydentem łódzkiego klubu szachowego, zdawał się być jego główna siłą napędową. Jego zaangażowanie w sprawy szachów łódzkich rozciągało się aż po lata trzydzieste XX wieku, kiedy to uzyskał on stopień generała".

     Z całym szacunkiem dla pułkownika Manakina nie mogę przystać na to, by bujne życie szachowe w Łodzi, przed odzyskaniem niepodległości przez Polskę i po roku 1918, uznać głównie za efekt działań carskiego oficera wysokiej rangi. Szczególnie w latach trzydziestych XX wieku... Kiedy, gdzie i od kogo Manakin uzyskał szlify generalskie? Czyżby od Marszałka Piłsudskiego?
     Otóż szachowy boom w Łodzi na początku XX wieku wynikał głównie z faktu, że w "polskim Manchesterze" było pod dostatkiem zamożnych żydowskich przedsiębiorców, którzy cenili sobie "królewską grę" (idealny trening dla intelektu i wartościowy sposób spędzania wolnego czasu) i którym zamarzył się własny klub szachowy, bogaty i dobrze wyposażony, stosownie do zasobności kieszeni jego założycieli. Pułkownik Manakin, i za to mu chwała, zapewniał "parasol ochronny" przed nadgorliwością rosyjskich urzędników, a jednocześnie swoją osobą gwarantował, iż klub nie stanie się, Boże chroń Cara!, miejscem politycznej agitacji. Siłą napędową klubu łódzkiego od momentu jego założenia był Chaim Janowski, starszy brat sławnego Dawida, arcymistrza paryskiego, a po Janowskim - kolejni prezesi: M. Grawe, S. Rozenblatt i M. Weinreich. Kiedyś względy cenzuralne sprawiały, że polski autor nie mógł napisać "otwartym tekstem" o zasługach żydowskich współobywateli dla rozwoju kultury czy sportu na ziemiach polskich, ale dziś mamy chyba ten okres już za sobą i rzeczy można nazywać po imieniu.
     Jak właściwie Rubinstein miał na imię? Donaldson i Minew twierdzą od niedawna, że AKIVA. W poprzednich wydaniach obu części biografii Rubinsteina był on jeszcze AKIBĄ, do czego też jest przyzwyczajony polski czytelnik. Autorzy rosyjscy dotychczas też opowiadali się za Akibą. Spór wygląda na akademicki, jednak w polskim alfabecie nie występuje litera "V". Może więc od dzisiaj powinniśmy pisać "AKIWA RUBINSTEIN"?
     Z recenzji Taylora Kingstona dowiedziałem się, że Donaldson i Minew odkryli, iż pierwsza zanotowana partia Rubinsteina ...

Rubinstein - Bartoszkiewicz
kiedy ? gdzie ?

1.e4 e5 2.Sf3 Sc6 3.Gc4 Sf6 4.d4 exd4 5.0-0 Gc5 6.e5 d5 7.exf6 dxc4 8.We1+ Kf8 9.Gg5? gxf6 10.Gh6+ Kg8 11.Sxd4! Gxd4 12.c3 Gf5 13.cxd4 Sxd4 14.Sc3 Gg6?

Rubinstein-Bartoszkiewicz

15.We8+! Hxe8 16.Hxd4 He5 17.Sd5!! 1-0.

... nie była rozegrana, jak dotychczas sądzono, w Białymstoku w 1901 roku, lecz że jest to partia korespondencyjna z roku 1897. Miałem powody, by w to powątpiewać, i gdy wreszcie dostałem egzemplarz omawianej książki do ręki, przede wszystkim przeczytałem ten fragment. I tu pełny zawód, bo Donaldson i Minew z prostotą informują nas, że ponieważ Holender S. Postma napisał na stronie 38 w książce "Jeugpartijen van Beroemde Meesters", iż partia była grana korespondencyjnie w roku 1897, to tak ma być i basta! Ex cathedra, żadnych wątpliwości, żadnej dyskusji. Otóż autor Postma bardzo się tu pomylił. Partia Rubinstein - Bartoszkiewicz rzeczywiście był grana w Białymstoku, na pewno nie w roku 1897 (skąd on wytrzasnął tak wczesną datę...), jeśli nie w roku 1901, to może rok później, są na to materialne dowody, i przyszli biografowie Rubinsteina z pewnością je ogłoszą. Piętnastoletniego Akiby (pardon, Akiwy) nie było stać, ze względów choćby finansowych, na zabawę w szachy za pośrednictwem carskiej poczty. To nie była partia korespondencyjna.
     Pisownia niektórych polskich i rosyjskich nazwisk w książce "Niekoronowany król" też może budzić zastrzeżenia. Nie czepiam się braku kreseczki nad "n" w "Kleczynski", ale wystarczyło zajrzeć do "Słownika biograficznego szachistów polskich" Tadeusza Wolszy, by stwierdzić, że właściwa pisownia to Machonbaum (a nie Masonbaum), Grawe (a nie Grave), Janowski (a nie Janowsky). Zawodnik łódzki Korelowicz w rzeczywistości nazywał się Kopelowicz.
     Jednak przytoczone wyżej błędy i opuszczenia (kto ich nie popełnia?) nie umniejszają zasługi amerykańsko-bułgarskiej pary autorów. Ich książka zawiera kapitalną kolekcję partii Rubinsteina (choć co-nieco zostało jeszcze do odkrycia...), pokazuje rozwój jego kariery, a na marginesie przytacza wiele wiadomości o innych polskich szachistach (duży fragment poświęcony Przepiórce) i o życiu szachowym na ziemiach polskich. Autorzy przyszłych opracowań o Rubinsteinie, bo z pewnością tacy się znajdą, będą musieli korzystać z książki "Niekoronowany król". Kto z polskich czytelników nie obawia się lektury w języku angielskim, a ceni dorobek szachowy A. Rubinsteina, powinien zaopatrzyć się w ostatnie dzieło Donaldsona i Minewa. Warto!

Tomasz Lissowski

Tagi: Akiba Rubinstein

Podobne wpisy:

Nie możesz komentować tego wpisu