W ostatnią sobotę marca 1999 w Warszawie odbyło się przewidziane
statutem zebranie sprawozdawcze delegatów Polskiego Związku
Szachowego. Niestety "góra urodziła mysz" - zebranie zakończyło się
całkowitym fiaskiem, gdyż większość spośród 66 delegatów opuściła
salę obrad, zanim doszło do głosowania nad poprawkami do Statutu i
nad wnioskami zgłoszonymi z sali. "Nie ma quorum, idziemy do domu"
- popędzali się pozostali na sali delegaci.
Początek obrad nie zapowiadał klęski. Tradycyjne spóźnienie -
studencki kwadrans - przeszło bez echa; w Polsce nic nie zaczyna
się o wyznaczonej porze.
Nieoczekiwanie dużo czasu zajęło delegatom wybranie Komisji
Mandatowej, Skrutacyjnej i Wniosków - z braku chętnych. Następnie
prezes PZSzach p. Jacek Żemantowski wręczał "Szachowe Hetmany" -
nagrody przyznawane najlepszym zawodnikom roku, sponsorom i
dziennikarzom - w tej bliskiej nam branży wyróżniony został
współpracownik "Gazety Wyborczej" i "Życia Warszawy" Stefan
Gawlikowski.
Gratulacje!
Prezes Żemantowski odczytał ponadto sprawozdanie Zarządu z
dotychczasowej działalności in corpore i poszczególnych
Komisji.
W dalszej części obrad głos zabrało (w "sprawach różnych") kilku
delegatów. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że prawie we wszystkich
nowych województwach powołano już Okręgowe Związki Szachowe. Prawie
- bowiem w Gdańsku doszło do schizmy, wyłoniły się dwa ośrodki
decyzyjne, a ich zwolennicy oskarżają się nawzajem o sianie
niezgody i wręcz o czyny karalne. Jak na razie Zarząd Związku
zachowuje wobec konfliktu gdańskiego stanowisko neutralne i liczy
na wyjaśnienie sytuacji przez miejscowe siły. Wrodzony pesymizm
mówi mi, że zamęt na Wybrzeżu potrwa jeszcze długo i że przyniesie
szachom wiele strat.
Jeszcze przed przerwą obiadową szeregi zebranych zaczęły się
wykruszać - w tym samym dniu odbywał się mecz piłkarski Anglia -
Polska. Bezspornie, zwołanie zebrania w takim terminie było
niedopatrzeniem ze strony władz związkowych, ale nie stanowi to
rozgrzeszenia dla braku odpowiedzialności "dezerterów".
Trudno pojąć takie postępowanie - ludzie męczą się przez wiele
godzin w pociągu lub samochodzie, jadą do Warszawy, a następnie,
nie zabrawszy głosu w żadnej sprawie, chyłkiem, z opuszczoną głową,
wymykają się z sali przed zamknięciem obrad. Szkodząc tym samym
pozostałym, którzy mimo najszczerszych chęci nic nie mogą zdziałać
- brak quorum!
Nowe władze wojewódzkie powinny z większą starannością dobierać
delegatów na Zebrania Związku, Sprawozdawcze i Wyborcze. Panowie
Prezesi Okręgowych Związków, nie wysyłajcie na Walne Zebrania
ludzi, którym chronicznie brakuje czasu! Niech lepiej siedzą w domu
i nie przeszkadzają innym w podejmowaniu konstruktywnych decyzji.
Nie marnujcie na darmo pieniędzy, zamiast pseudo-delegacji na Zjazd
lepiej zorganizować jakiś turniej dla młodzieży, a pieniadze
oszczędzone na kosztach podróży przeznaczyć na nagrody. Szachiści,
pytajcie swoich delegatów na Walne Zjazdy, co konkretnie tam
zdziałali, w jakiej sprawie się wypowiadali, jak i nad czym
głosowali, czy dotrwali do końca obrad. Nigdzie nie jest
powiedziane, że wszyscy uprawnieni do udziału w Walnym Zebraniu
muszą w nim uczestniczyć. Niekiedy lepiej jest pozostać w domu,
robić swoje, a decyzje zapadające w "centrali" poznawać z
korespondencji.
Jak rzekłem, po niemal godzinnej przerwie obiadowej obrady
wznowiono. Rozpoczęło się odczytywanie proponowanych poprawek do
statutu Związku. Jednak ilość zebranych nieubłaganie malała
(rejterowali nawet ludzie zasiadający w Prezydium Zebrania i tzw.
znane twarze) i około godziny 16. quorum zabrakło. Statut pozostał
niezmieniony i zapewne taki utrzyma się aż do Zebrania
Sprawozdawczo - Wyborczego, które odbędzie się za rok - półtora.
Nie głosowano również innych wniosków, np. o przyznanie kilku
osobom honorowego członkostwa PZSzach.
Twierdzę, że odpowiedzialność za fiasko Zebrania ponoszą
nieodpowiedzialni delegaci. Jednak Zarząd PZszach zrobił dużo, by
to ułatwić. Zebranie było źle przygotowane. W komunikacie
ogłaszającym o zwołaniu Zebrania zabrakło informacji o godzinie
rozpoczęcia obrad "w drugim terminie". Ponieważ nie wiadomo, ilu
delegatów miało prawo wziąć udział w Zebraniu (bowiem nie wiadomo,
ile w Polsce jest klubów szachowych), nie sposób było rozstrzygnąć,
czy Zebranie ("w pierwszym terminie") jest prawomocne. Wystarczyłby
jeden formalny wniosek z sali o stwierdzenie nieprawomocności
Zebrania, a wszyscy musieliby powrócić do domów jeszcze przez
godziną 12.00. Delegaci nie otrzymali odpowiednio wcześnie
proponowanych poprawek do Statutu.
Zmarnowane zostały znaczne środki materialne (wynajęcie sali,
bufet, przejazdy) i ludzki czas. Nie po raz pierwszy. Czy, przez
kogo i jakie wnioski z tej lekcji zostaną wyciągnięte na
przyszłość?
ID #1257
SKANDAL CZY TYLKO FIASKO NA ZEBRANIU SPRAWOZDAWCZYM PZSZACH?
Podobne wpisy:
- TRZECIA ZASADA CAPABLANKI
- NOWY MIESIĘCZNIK
- ALEKSIEJ, BRAT ALECHINA
- ALE MIAŁ SZCZĘŚCIE...
- ARCYMISTRZ I ŚMIERĆ
Nie możesz komentować tego wpisu