(Kontynuujemy publikację wspomnień arcymistrza Tartakowera, które ukazały się w miesięczniku „Tidskrift főr Schack” nr 2/1948, s. 33-38. Tłumaczenie ze szwedzkiego – Feliks Przysuski).
Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że w walce szachowej, podobnie jak w życiu, ten osiąga sukces, kto nań zasługuje. Właśnie dlatego na ciernistej drodze wiodącej do sukcesu, często w ostatnim momencie, blisko celu – że tak powiem, pomiędzy ustami a brzegiem pucharu - pojawiają się nieprzewidziane przeszkody, o które potykając się – padamy...
Te niezasłużone niepowodzenia przypisujemy nieszczęśliwym przypadkom lub brakowi szczęścia, gdy tymczasem są one zasłużonym rezultatem niedostatecznego moralnego, albo raczej psychicznego przygotowania. O pewnych takich niezręcznych i błędnych posunięciach na szachownicy, które nie tylko spowodowały przegraną, ale dodatkowo doprowadziły do utraty zwycięstwa w turnieju, opowiem poniżej. Zacznę od opisu przeoczeń, które w efekcie przyniosły „poszkodowanym” więcej pożytku niż szkody.
Ciąg dalszy nastąpi...